Pępki świata
Jak ma być dobrze, skoro coraz więcej osób mających pomysły na wszystko, a coraz mniej tych, którzy rzeczywiście coś robią. Ci pierwsi są przy tym pewni siebie - aż do przesady. Gorzej, że z reguły i z pomysłami, i z ambicją ich za wszelką cenę zrealizowania przesadzają.
Ambitnym być należy – bez tego nic się nie da osiągnąć. Ale, jak zawsze zresztą w życiu, nie należy z ambicją przeholowywać. Zwłaszcza głupio. Wszak nie wszystko to, co zdobywamy zawdzięczamy wyłącznie sobie. Często trampoliną sukcesu stają się pomysły innych, równie często ich plecy. A im częściej plecy, tym częściej człek z ambitnego młodego wilka przemienia się w psa łańcuchowego tego, kto go wydźwignął w górę. I snują się wokół nas nadęci pewni siebie i za pępek świata się uważający. A karki tak im zesztywniały, że już nawet tym, co im dzień dobry mówią głową nie skiną.
Patrząc na nich, nie sposób nie przyznać racji Magdalenie Samozwaniec (z domu Kossak, primo voto Starzewskiej, secundo voto Niewidowskiej, polskiej pisarce satyrycznej), która stwierdziła onegdaj: Idź przez życie z podniesionym czołem, a nie z zadartym nosem. Obawiam się jednak, że raczej słów tych, nawet gdyby je usłyszeli, nie zrozumieliby. Przecież tego typu ludzie im mniej umieją, tym wyżej się pchają, a w im mniejszej kałuży się taplają, tym większym morzem ona im się wydaje. A to, co osiągnęli, zawdzięczają – w swym mniemaniu – właśnie nosowi. No bo nosa mają do wszystkiego. Ciekawe, czy któregoś dnia nie usłyszą czegoś podobnego do słów ze „Stu lat samotności” Gabriela José de la Concordii Garcíi Márqueza (kolumbijskiego powieściopisarza, dziennikarza i działacza społecznego): Mówię, że ty jesteś z tych, co z własnym gównem obchodzą się jak z relikwią.
Wszak nos i w tym wypadku niebagatelną odgrywa rolę…