Pożar ugaszony, obawy pozostały

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

bachert.joanna.02.150x227Poniedziałkowa sesja na rynku głównej pary walutowej przyniosła dalsze osłabienie euro wobec dolara prowadzące do testu wsparcia na 1,284 USD. Choć Cyprowi udało się uniknąć niewypłacalności to jednak trudno jest zakładać, że na rynki powróci trwały optymizm i inwestorzy przystąpią do nabywania aktywów nominowanych w euro.

Cypr to już bowiem czwarte państwo strefy euro (po Grecji, Irlandii i Portugalii) korzystające z kompleksowego programu naprawczego, a piąte zwracające się o pomoc, jeśli uwzględnimy refinansowanie hiszpańskiego sektora bankowego. Lista wydłuża się i wciąż zadawane jest pytanie: kto może być następny? Mała Słowenia, której nowa koalicja rządząca będzie musiała zmagać się z trudnym zadaniem uratowania pogrążonego w złych kredytach sektora bankowego, czy może duże gospodarczo Włochy, które wciąż pozostają niestabilne politycznie, a  w zeszłym tygodniu zrewidowały cel deficytu budżetowego na 2013 rok z 1,8% do 2,9% PKB za co wczoraj zostało skrytykowane przez Komisję Europejską. W opinii KE decyzja rządu oddala bowiem kraj od momentu zdjęcia z niego procedury nadmiernego deficytu. A może ktoś inny? Trudno jest to w tej chwili wyrokować, ale pewne jest, że zaufanie do europejskiego sektora bankowego zostało nadszarpnięte i nie będzie łatwo je odbudować.

Nasilające się obawy rynku, że podobne wymogi jak w przypadku Cypru mogą znaleźć zastosowanie dla innych zadłużonych krajów strefy euro potwierdził w poniedziałkowej wypowiedzi dla Financial Times szef Eurogrupy J.Dijsselbloem. Jednocześnie podkreślając, że gdyby inne banki potrzebowały pomocy, to koszty związane z ich rekapitalizacją musieliby ponieść ich udziałowcy, właściciele długu i nieubezpieczeni depozytariusze. Choć później próbował on łagodzić swą wypowiedź mówiąc, iż sytuacja Cypru jest specyficzna i nie ma jednego modelu postępowania wobec krajów objętych pomocą, to jego wypowiedź odbiła się jednak silnie negatywnie na nastrojach inwestorów. Ponadto, wspólnej walucie ciążą też obawy o spowolnienie wzrostu gospodarczego Eurolandu oraz możliwość dalszego łagodzenia polityki pieniężnej przez Europejski Bank Centralny (ECB). W ocenie wielu uczestników rynku recesja może jeszcze długo nie opuścić gospodarki (wiarę w ożywienie podważyły ostatnio publikowane dane makroekonomiczne), co kontrastuje z napływającymi z USA kolejnymi sygnałami ożywienia wzrostu gospodarczego. To skłania inwestorów do zwracania się ku aktywom bezpiecznym. W poniedziałek opublikowany został indeks aktywności w amerykańskiej gospodarce (NAI), który wzrósł w lutym do plus 0,44 pkt. z minus 0,49 pkt w styczniu. Wskaźnik ten uwzględnia m.in. dane o produkcji przemysłu podawane przez Fed, wskaźniki Departamentu Pracy o zatrudnieniu oraz dane ISM w przemyśle. Jego wartość powyżej 0,20 pkt. sugeruje, że z dużym prawdopodobieństwem gospodarka amerykańska odbudowuje się.

Choć pożar został ugaszony, pogorzelisko wciąż jednak się tli, a to powoduje, że na wartości ponownie zyskuje japoński jen. Jeszcze podczas wczorajszej sesji europejskiej kurs USD/JPY lekko rósł, jednak wzrost awersji do ryzyka po komentarzu szefa Eurogrupy J.Dijsselbloem’a zawrócił go, sprowadzając w okolice 93,5. Jen to waluta, która zwykle zyskuje w okresach podwyższonej niepewności, jednak nie oczekujemy jej silnego umocnienia w najbliższym czasie. Negatywnie na walutę Kraju Kwitnącej Wiśni wpływać będą oczekiwania na dalsze luzowanie polityki monetarnej przez Bank Japonii  (BoJ) pod przywództwem nowego prezesa H.Kurody konieczne do osiągnięcia celu inflacyjnego na poziomie 2%. Dzisiaj prezes banku centralnego Japonii powiedział, że rozważa rozszerzenie programu skupu aktywów o obligacje o dłuższym terminie zapadalności, potwierdzając tym rynkowe spekulacje o zwiększeniu wartości oraz rozszerzeniu programu o kolejną klasę aktywów. Rynek nie wyklucza, że BoJ już podczas posiedzenia zaplanowanego na przyszły tydzień (3-4 kwietnia) ponownie poluzuje politykę monetarną. Oznacza to, że ewentualne rozczarowanie skalą łagodzenia (nie mówiąc już o wstrzymaniu się od zmian w polityce) może być bardzo bolesne.

W kraju złoty kontynuował piątkowe umocnienie, kurs EUR/PLN spadł w pewnym momencie w okolice 4,155. Słabe euro i rozczarowujące krajowe dane makroekonomiczne (w zeszłym tygodniu produkcja przemysłowa i sprzedaż detaliczna pokazały wyraźnie słabsze dynamiki wzrostu wobec odczytów styczniowych) nie pozwalają na silniejsze umocnienie naszej waluty. Z drugiej jednak strony pozytywne postrzeganie Polski przez zagranicznych inwestorów powstrzymuje kurs EUR/PLN przed wyraźnym wzrostem. Po zeszłotygodniowej aukcji obligacji potrzeby pożyczkowe na ten rok Ministerstwo Finansów ma już pokryte blisko w 60%, a skala popytu na przetargu sięgająca 11 mld PLN wyraźnie sugerowała, że oprócz inwestorów polskich na aukcji obecni byli także inwestorzy zagraniczni. W rezultacie od trzeciego kwartału 2012 roku wspólna waluta oscyluje w przedziale 4,05-4,20 PLN.

We wtorek  na rynek napłyną kolejne dane z USA, a dotyczyć one będą zamówień na dobra trwałego użytku, rynku nieruchomości (styczniowy indeks S&P/Case-Shiller i sprzedaż domów w lutym) oraz indeks zaufania konsumentów Conference Board za marzec. Jeśli publikacje zaskoczą pozytywnie, przy obecnie utrzymujących się napięciach w strefie euro, deprecjacja wspólnej waluty wobec dolara może się nasilić. Z technicznego punktu widzenia euro nadal utrzymuje się w średnioterminowym trendzie spadkowym. Silny opór stanowi obecnie strefa 1,305-1,31 USD, zaś wparcie rysowane jest po dołkach z listopada ub. roku na poziomie 1,27 USD za euro.

130326.ryn.walut.01.330x130326.ryn.walut.02.330x130326.ryn.walut.03.550x

Joanna Bachert
Biuro Strategii Rynkowych
PKO Bank Polski