Popyt na pracę wyraźnie rośnie
Popyt na pracę dość wyraźnie zwiększył się w ostatnich miesiącach. Z danych GUS wynika, że liczba ofert pracy w urzędach pracy była na koniec stycznia najwyższa w porównaniu do analogicznych miesięcy od 2008 r. - 46,7 tys. Moje szacunki wskazują, że po wyrównaniu sezonowym liczba ofert pracy sięga 52,9 tys. i jest najwyższa od października 2008 r.
W tym momencie trudno jednoznacznie stwierdzić, że to nie jest efekt ciepłej zimy, ale widać sporo sygnałów sugerujących, że zima nie odgrywa tu roli kluczowej. Dane o zatrudnieniu wskazują, że dość wyraźnie rośnie zatrudnienie w przetwórstwie przemysłowym, a przetwórstwo na efekty zimy jest dość odporne. Jednocześnie dane GUS potwierdziły, że w styczniu bezrobocie wyniosło 14 proc., co po odsezonowaniu daje poziom 13,2 proc. W ciągu trzech miesięcy bezrobocie odsezonowane spadło o 0,4 pkt proc. Widzę w tym potwierdzenie tezy, którą stawiałem kilka miesięcy temu – ze względu na stabilną podaż pracy, popyt na pracę powinien doprowadzić do znacznie głębszego spadku bezrobocia niż w poprzednim cyklu koniunktury. To zaś będzie wywierało pozytywny wpływ na płace i konsumpcję.
Podsumowanie: Późną jesienią i w zimie wyraźnie wzrósł popyt na pracę. Pogoda mogła odegrać jakąś rolę, ale nie kluczową.
Sprzedaż detaliczna wzrosła w styczniu o 4,8 proc. rok do roku w cenach bieżących i 5 proc. w cenach stałych, potwierdzając stopniowe ożywienie popytu konsumpcyjnego. Dane są nieco gorsze niż w grudniu, ale jest to efekt zmian w bazie odniesienia z zeszłego roku (fatalny grudzień, lepszy styczeń). Średnia trzymiesięczna sprzedaży realnej wynosi 5 proc., wobec 4,8 proc. w grudniu, najwięcej od kwietnia 2012 r. Słabiej wypadły obroty w handlu detalicznym (uwzględniają małe sklepy), które wzrosły w styczniu o 2,5 proc., wobec 5,6 proc. w grudniu, ale w tym przypadku silniejszy był efekt wyższej bazy odniesienia. Generalnie, dobre nastroje konsumentów, spadające bezrobocie oraz rosnące płace realne (dzięki niskiej inflacji) sprawiają, że w kolejnych miesiącach można oczekiwać dynamiki sprzedaży na podobnym poziomie lub wyższej niż w styczniu. Im bliżej drugiej połowy roku, tym dynamika sprzedaży powinna być wyraźnie wyższa, ponieważ ludzie zaczną wyraźnie odczuwać poprawę sytuacji na rynku pracy.
Podsumowanie: Sprzedaż detaliczna znajduje się na stoniowej ścieżce wznoszącej i to powinno być kontynuowane.
Rynek
Złoty utrzymywał się wczoraj w dość wąskim pasmie wahań między 4,155 a 4,165 zł za euro. Dane z kraju na razie są bez wpływu na walutę, gdyż są one w miarę zgodne z oczekiwaniami i nie prowadzą do przewartościowania prognoz makro. Dopóki zresztą inflacja jest bardzo niska, trudno będzie danym z realnej gospodarki wywołać silniejsze ruchy waluty. Nastroje na globalnych rynkach były wczoraj dobre, co powinno sprzyjać złotemu, ale polska waluta zachowywała się nieco gorzej niż średnio inne waluty rynków wschodzących, co wskazuje, że region cały czas ma na sobie piętno Ukrainy – mimo że piętno to wydaje się łagodnieć. Spadek awersji do ryzyka bardziej widać było po polskich obligacjach, które umacniały się kolejny dzień z rzędu. Choć tak jak pisałem wczoraj, sporo jest w tym efektów przewartościowania oczekiwań co do ścieżki stóp procentowych.
Podsumowanie: Lepsze nastroje na globalnych rynkach powinny sprzyjać umocnieniu złotego, ale widać jeszcze jakieś resztki awersji do walut regionu.
Ignacy Morawski
główny ekonomista
FM Bank PBP