Polskie błędy w sprawie Nord Stream 2 oraz chińskiego Pasa i Szlaku
Zdaniem prelegenta, sytuacja towarzysząca ostatniej fazie budowy Nord Stream stanowi dowód na to, że Stany Zjednoczone nie chcą, bądź też nie mogą mieć w Europie sprawczości takiej, jakiej by od nich oczekiwała Polska.
Przypomniał on, iż sojusz naszego kraju z USA ma charakter ewidentnie asymetryczny, a z polskiego punktu widzenia jego podstawą są amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa.
Obecny zwrot w podejściu mocarstwa względem gazowej inwestycji potwierdza, iż w aktualnym układzie sił polskie interesy mają mniejsze znaczenie aniżeli relacje czy to z Rosją, czy też z Niemcami, które to kraje są najbardziej zaangażowane w projekt Nord Stream 2, nadmienił dr Bartosiak. Jaki morał z zaistniałej sytuacji powinien wyniknąć dla Polski?
Nie stworzyliśmy przez 30 lat mechanizmów współzależności, wówczas moglibyśmy mieć twardy lewar, żeby zapobiec powstaniu Nord Stream
– Powinien być to ostateczny dzwonek, żebyśmy zmienili swoją politykę zagraniczną – apelował ekspert, dodając, iż polskie podejście wobec naszego sojusznika zza oceanu ma charakter nie tylko asymetryczny, ale wręcz nacechowany czymś na kształt syndromu sztokholmskiego. I nie jest to tylko kwestia sporu wokół NS2.
Prelegent wspomniał polskie rozczarowania, towarzyszące takim projektom jak Trójmorze czy planom stałej obecności amerykańskich wojsk w naszym kraju.
Można zagrać chińską kartą
– Amerykanie nie popełniają błędów tylko tak realizują swoje interesy. Problem w tym, że nie stworzyliśmy przez 30 lat mechanizmów współzależności, wówczas moglibyśmy mieć twardy lewar, żeby zapobiec powstaniu Nord Stream – powiedział dr Jacek Bartosiak.
Jedynym naszym zasobem jest to, że jesteśmy podwykonawcą dla gospodarki niemieckiej, generalnie i tak musimy podążać za ich polityką
W jego opinii, właściwe byłoby wykorzystanie potencjału Polski w realizowanej przez Chiny koncepcji Pasa i Szlaku w latach 2015-16, albo poprzez umożliwienie chińskim inwestorom realizacji niektórych przedsięwzięć na terenie Polski, albo włączeniu się w wybrane łańcuchy dostaw.
– Wówczas wspólnie z Chinami występowalibyśmy jako gospodarz przestrzeni 16+1, zamiast czekać, aż rolę te ę obejmą Niemcy. Teraz nie muszą się z Polską liczyć ani Chiny, ani Amerykanie, ani Niemcy, bo nie mamy żadnych zasobów.
Jedynym naszym zasobem jest to, że jesteśmy podwykonawcą dla gospodarki niemieckiej, generalnie i tak musimy podążać za ich polityką – zauważył ekspert, dodając, że podobny los może spotkać polskie projekty budowy elektrowni atomowej, które również ściśle bazują na współpracy z USA i na wykorzystaniu tamtejszej technologii.
– Tak właśnie się kończy polityka gdy nie stworzy się współzależności – ocenił dr Bartosiak, dodając, iż takie średnie państwa jak Singapur czy Australia radzą sobie z tym zadaniem całkiem dobrze.
Skończmy z rusofobią
Ekspert przypomniał też swą propozycję, jaką przedstawił jesienią, kiedy już można było się spodziewać wolty naszego strategicznego sojusznika.
Jesteśmy w Europie, żeby porozmawiać, podyskutować o nowym podziale pracy, o nowej marżowości, nowych łańcuchach dostaw, technologii przyszłości
– W moim odczuciu należało pojechać z silną delegacją do Berlina i ustalić nowy deal z Niemcami. Europa będzie potrzebowała nowego ułożenia. Akurat po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej Francuzi z Niemcami mają bardzo zły czas dlatego, że nie mogą złapać właściwej równowagi. Francuzi są za słabi, Niemcy chcą rządzić UE, a Francuzi nie chcą się na to zgodzić – przypomniał prelegent, dodając, że te uwarunkowania mogłyby się okazać bardzo korzystne dla Polski, która jest elementem europejskiego systemu gospodarczego.
– Jesteśmy w Europie, żeby porozmawiać, podyskutować o nowym podziale pracy, o nowej marżowości, nowych łańcuchach dostaw, technologii przyszłości – wskazał dr Bartosiak.
Jego zdaniem, taka sytuacja doprowadziłaby z jednej strony do zacieśnienia więzów z Niemcami, z drugiej zaś mogłaby być przez USA odczytana jako impuls, by pomimo przewidywanego ograniczania obecności w Europie utrzymali swą pozycję jako gwarant bezpieczeństwa, w szczególności stabilności nuklearnej.
– Dobrze byłoby też porzucić strach przed Rosją, który powoduje, że sami się wpędzamy w brak pola manewru – nadmienił ekspert.