Polityczno-militarna schizofrenia
Zapowiedź rotacyjnych ćwiczeń jednostek NATO, ma wzmocnić poczucie bezpieczeństwa na Litwie, Łotwie i w Estonii oraz w Polsce.
Bardzo to szlachetne, ale, czy aby realne. Rekomendowana dyslokacja baz materiałowo – sprzętowych w rejonie Szczecina, ma szereg niewątpliwych zalet, zwłaszcza, że miejsc na tego rodzaju instalacje nie brakuje w związku z likwidacją postradzieckich garnizonów. Niektóre z nich – jak w Bornym Sulinowie – pamiętają czasy II wojny światowej, a nawet pruskie. Gdyby ewentualny spodziewany atak miał nadejść z zachodu, trudno o lepsze rozwiązanie. Rzecz w tym, że jesteśmy, póki co, wschodnią flanką sojuszu, a tam po likwidacji baz materiałowych w okolicach Suwałk, czy Garnizonu w Gołdapi hula przysłowiowy wiatr.
Powie ktoś, że w czasach zastosowania wojsk aeromobilnych nie ma to istotnego znaczenia, zwłaszcza, gdy chodzi o zapewnienie dostępu do zaplecza logistycznego pomocy z zewnątrz. Tyle tylko, że wyrzutnie rakiet Iskander rozmieszczone przez Federację Rosyjską w Kaliningradzie bez trudu osiągną każdy cel na terytorium naszego kraju, podczas gdy my nie dysponujemy możliwością adekwatnej odpowiedzi. Co więcej nie mamy nawet hipotetycznych szans skutecznej osłony przed takim atakiem. Środki polityczne są skuteczne tylko w odniesieniu do przewidywalnych partnerów szanujących międzynarodowe standardy i demokratyczne reguły.
Do Rosji Putina obie hipotezy nie mają zastosowania. Powoływanie się przez USA na deklaracje złożone w momencie wejścia Polski do NATO, nigdy nie miały charakteru traktatowego, a przesłanki, które legły u podstaw tego jednostronnego zobowiązania straciły rację bytu w obliczu: zmiany rosyjskiej doktryny obronnej, pogwałcenia zobowiązań traktatu w Budapeszcie, którego Rosja była w 1996 roku stroną, wreszcie w obliczu prowadzenia niewypowiedzianej wojny z użyciem regularnych jednostek armii rosyjskiej na terytorium suwerennego państwa jakim jest Ukraina. Założenie, że unikając eskalowania napięcia wzmacniamy pokój przez unikanie pretekstów, które może wykorzystać Rosja w kampaniach polityczno-propagandowych przy jednoczesnym wzmacnianiu obecności militarnej w bezpośrednim sąsiedztwie naszych granic, to szkodliwe złudzenie. Skala i częstotliwość manewrów, incydenty w rodzaju tego z przelotem samolotu rosyjskiego ministra obrony, to najlepsze, ale nie jedynie przecież tego dowody. Panie Obama. Czas się obudzić. Nawet najpiękniejsze słowa adresowane do Tallina, Rygi, czy Wilna, że o Warszawie nie wspomnę, nie zastąpią zdecydowanych, komplementarnych działań. Już dzisiaj!