Polish Cloud w dobie COVID-19
ZBP, KNF i usługi chmurowe
Minął miesiąc odkąd Związek Banków Polskich we współpracy z Operatorem Chmury Krajowej opublikowali standard Polish Cloud, rozbijając styczniowy komunikat KNF na czynniki pierwsze i opatrując każdy z punktów stosownym komentarzem.
Niespełna tydzień później Komisja Nadzoru Finansowego ogłosiła, że ze względu na COVID-19 aż do listopada do chmury można przenosić się szybciej, nie informując o swoich zamiarach przed, a 30 dni po rozpoczęciu korzystania z usług chmurowych.
Czy połączenie tych dwóch dokumentów sprawi, że polskie banki przyspieszą na drodze do chmury? Odpowiedź jest prosta: nie.
Samo Accenture i ZBP w opublikowanym ostatnio raporcie przyznają, że polskie banki zaczną w pełni korzystać z wygód dostarczanych przez chmurę w ciągu 2-5 lat – czyli, biorąc pod uwagę tempo rozwoju technologii, w czasie stosunkowo długim.
Banki, które już wcześniej spoglądały nieco dalej w przyszłość, znajdą się w grupie „za dwa lata”, bo posiadają oparte na kontenerach i mikroserwisach aplikacje cloud-ready, gotowe do zmigrowania do chmury kiedy pojawi się taka potrzeba. Inne będą musiały szybko nadrabiać zaległości.
Co daje Standard Polish Cloud?
Standard Polish Cloud to jednak bardzo dobry krok, który ułatwi polskim bankom zrozumienie czego w ogóle wymaga od nich regulator. W drobiazgowy sposób opisuje każdy punkt komunikatu, wskazując jakie opracowania powinny zostać przygotowane przez bank oraz przez dostawcę usług chmurowych.
W standardzie znajdziemy też m.in. wzory dokumentów, które ułatwiają podpisanie umowy z dostawcami, a także te usprawniające przeprowadzenie analizy przetwarzania danych. ZBP wymienia też listę tematów, na które organizacja powinna zwrócić szczególną uwagę – na przykład, że musi mieć procedurę wyjścia z chmury.
Polish Cloud bez wątpienia przekłada więc komunikat KNF „z polskiego na nasze”, ale ci, którzy liczyli na wskazówki dotyczące jak zmigrować swoje aplikacje, w tym dokumencie ich nie znajdą.
Do czego banki powinny ten standard przypiąć?
Otóż, do starannie przygotowanej strategii migracji do chmury, która pozwoli odpowiednio balansować pomiędzy palącymi potrzebami (brak wsparcia dla przestarzałych systemów), chęcią zyskania przewagi konkurencyjnej i zasobnością kieszeni.
Analiza i późniejsza adaptacja krajobrazu technologicznego banku na taką skalę wymaga zaangażowania większości funkcji organizacji – od IT, poprzez zakupy aż po biznes, a tym samym pożera znaczną ilość jakże cennego czasu i zasobów.
Jedną z dróg do rozpoczęcie budowy takiej strategii jest analiza „6R” (rehost, replatform, repurchase, refactor, retain, retire).
Zakłada ona, że poszczególne aplikacje lub usługi analizujemy pod kątem ich przydatności czy też rentowności w przyszłości i wstępnie klasyfikujemy do jednego z podstawowych scenariuszy działania. Możemy zatem zadecydować na przykład o całkowitym ich wyłączeniu, przeniesieniu na zewnętrzne serwery, a nawet zbudowaniu od nowa, jednocześnie upraszczając planowanie i priorytetyzując dalsze działania.
Dzięki drobiazgowej analizie można krok po kroku prześwietlić aplikacje i znaleźć te elementy, które po zmigrowaniu przyniosą nam największe oszczędności, kontrolując zwrot z inwestycji w dłuższym czasie.
Warto czerpać z doświadczeń globalnych banków
Tak jak każdy pacjent wymaga indywidualnego podejścia, tak każdy podmiot bankowy skorzysta zapewne z innej ścieżki, która poprowadzi go do pełnego wykorzystania potencjału chmury.
Świadomi menedżerowie potrafią oczywiście czerpać z doświadczeń globalnych graczy, takich jak na przykład HSBC. Bank w pewnym momencie odkrył, że spędza więcej czasu na zarządzaniu infrastrukturą danych niż na ich analizie celem poznania preferencji swoich klientów.
Dziś nie jest to już żadnego odkrycie, tylko fakt, który ponagli polski sektor bankowy do działania. Na razie w cuglach wygrywa PKO BP – polski gigant nie zwalnia na drodze do chmury mimo zawirowań wokół COVID-19.
W peletonie jest kilka innych banków i pod koniec roku pewnie zobaczymy, czy udało im się utrzymać właściwy kierunek.