Pierwszy od 2017 roku spadek popytu na obligacje skarbowe
Kto pożyczy ministrowi finansów?
980 mln zł – za taką kwotę Polacy kupili w lutym detaliczne obligacje skarbowe. Wynik ten nie jest wcale zły, a mimo to oznacza, że dobra passa Ministra Finansów się skończyła. Dlaczego?
W lutym 2018 roku nabywców znalazły detaliczne papiery warte prawie 1,1 mld. Najnowszy wynik jest więc o prawie 10% niższy niż przed rokiem. To pierwszy spadek w ujęciu rocznym od lutego 2017 roku. Jest oczywiście za wcześnie, aby odtrąbić zmianę trendu, choć z drugiej strony najnowsze dane pokazują, że bez aktywności resortu finansów trudno będzie poprawić zeszłoroczny rekordowy wynik sprzedaży obligacji skarbowych.
Boom na obligacje
Warto przy tym zauważyć, że jeszcze w 2015 roku nie było niczym zaskakującym, gdy w ciągu miesiąca Polacy kupowali obligacje za 100-200 mln zł. Dziś standardem są wyniki na poziomie około miliarda.
Co sprawiło, że przez tych kilka lat Polacy przekonali się do bezpiecznych papierów dłużnych?
Ważny jest oczywiście spadek poziomu stóp procentowych, których konsekwencją jest niskie oprocentowanie depozytów. Według NBP przeciętna lokata zakładana w styczniu br. była oprocentowana na 1,75% w skali roku. To na tyle skromna oferta, że wiele osób szuka dla niej alternatywy np. w postaci ministerialnych papierów.
Reklama dźwignią sprzedaży obligacji
To jednak nie tłumaczy w pełni popularności, którą zyskały detaliczne papiery skarbowe na przestrzeni ostatnich lat. Doskonałym przykładem jest listopad 2015 roku, kiedy w sprzedaży były 11-miesięczne obligacje skarbowe oprocentowane na około 2% w skali roku. Efekt?
W ciągu miesiąca Polacy kupili papiery warte ponad 1,1 mld złotych. Popyt raptem wzrósł więc 5-krotnie.
Echem tej emisji była bardzo wysoka sprzedaż dokładnie 11 miesięcy później, czyli w październiku 2016 roku. Wtedy ponad połowa inwestorów, którzy kupili krótkookresowe papiery, postanowili znowu powierzyć ministrowi swoje pieniądze wybierając inne obligacje – głównie dwuletnie.
Bonusy za rolowanie
W efekcie dwa lata później – w październiku 2018 roku – minister finansów znowu cieszył się najlepszym wynikiem sprzedaży obligacji skarbowych w historii (ponad 1,5 mld zł). W miesiącu tym, zamiast wycofać z zapadających obligacji kwotę prawie 647 mln zł, Polacy postanowili za nie kupić papiery nowych misji.
Nie bez znaczenia dla tak wysokiego wyniku była też możliwość zamiany obligacji na preferencyjnych warunkach. Bonus był skromny. Decydując się na obligacje dwuletnie można je było kupić nie po 100 zł za sztukę, ale za 99,8 zł. Trzyletnie były tańsze o 30 groszy, czteroletnie o 40 groszy, a dziesięcioletnie o 50 groszy.
W sumie ta dodatkowa akcja promocyjna kosztowała ministerstwo około 0,5-1 mln zł, co wydaje się niewygórowanym kosztem sprzedaży papierów wartościowych wartych około 450 mln zł.
Mniej więcej o tyle właśnie we wspomnianym miesiącu wzrosła wartość obligacji, które Polacy kupili na zasadzie zamiany, czyli zamiast wypłacać pieniądze po zakończonej inwestycji, przeznaczyli pieniądze na zakup nowych papierów wartościowych.
Bartosz Turek, niezależny analityk