Piechotą do lata?

Piechotą do lata?
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Sezon letni przed nami. Sopocka Marina znów zaczyna tętnić żeglarskim życiem, choć jest to raczej "pogoda dla bogatych". Można się zastanawiać, czy ta wyjątkowo droga inwestycja przynosi dziś miastu jakiekolwiek wymierne profity czy też raczej generuje dodatkowe koszty, ale chciałbym przypomnieć, iż jednym z głównych argumentów za jej powstaniem była chęć stworzenia nie tylko dodatkowej atrakcji turystycznej, ale i pewnego zabezpieczenia głównej konstrukcji mola przed sztormowymi atakami. Na ile skuteczna okaże się to bariera dla morskiego żywiołu, okaże się zapewne dopiero po kilku latach. Poczekamy, zobaczymy...

Byłem zwolennikiem powstania sopockiej mariny, choć w jednej, dość zasadniczej sprawie nie tylko ja zostałem w tej sprawie wprowadzony w błąd. Przed jej budową byliśmy bowiem wszyscy  zapewniani, że nie będzie ona miała żadnego negatywnego wpływu na linię brzegową i sopocką plażę, co ponoć potwierdzały ekspertyzy wybitnych (?) hydrotechników.  Glosy sceptyków i krytyków (np. prof. Jana Marcina Węsławskiego z sopockiego Instytutu Oceanologii  PAN czy prof. Macieja Wołowicza z Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego, były lekceważone i pomijane.  W rezultacie  dziś mamy dość poważny problem z tzw. zjawiskiem „tomboli”, wypłycaniem się dna morskiego w okolicach mola i koniecznością jego pogłębiania, które trzeba będzie regularnie powtarzać, co z kolei obciąży ogromnymi kosztami miejski budżet. Może czas zatem na publiczną publikację opinii tych wybitnych specjalistów od obiektów hydrotechnicznych, którzy nie byli w stanie przewidzieć takich środowiskowych skutków powstania sopockiej mariny? Wszak opinie te były – jak rozumiem – podstawą do ostatecznej  decyzji budowy żeglarskiej przystani w takim, a nie innym kształcie. Powstały za publiczne pieniądze, sporządzili je – jak zapewniał kilka razy sopocki prezydent  przy różnych okazjach – wybitni fachowcy. Może pora, abyśmy ponieśli zatem jakiekolwiek konsekwencje swoich nietrafionych diagnoz i opinii? I może poznamy też w końcu ich nazwiska?

Jeśli np. architekt źle wyliczy obciążenia konstrukcyjne projektowanego przez siebie budynku, naraża się w konsekwencji na odpowiedzialność karną, jeśli zdarzy się jakakolwiek katastrofa budowlana. Czy wystawiający błędne diagnozy eksperci nie powinni odpowiadać również  za popełnione błędy? Wszak grozi nam za chwilę przejście piechotą nie tyle do lata, co do samej mariny, co może skutkować dodatkowym  zagrożeniem dla rozmaitych jednostek pływających w tej okolicy. Gołym okiem widać przecież, że morskie dno  się w tym miejscu systematycznie wypłyca, a plaża z kolei wciąż się  powiększa, co nie pozostaje też zapewne  bez wpływu na częstsze osadzanie się w tym rejonie zwałów gnijących glonów. 

W tym roku w sopockim budżecie zapisano po raz pierwszy niebagatelną  kwotę 1.000.000,- zł na „odpiaszczanie dna morskiego w okolicy mola”. Okazało się jednak, że to kwota przeznaczona głównie na analizę i badania, dotyczące  tego  zagrożenia, a nie prace, bezpośrednio związane z pogłębianiem dna morskiego. Czy dowiemy się zatem, jakie będą realne koszty doprowadzenia tego fragmentu plaży i dna morskiego do stanu pierwotnego? I czy w ogóle jest  to jeszcze możliwe? Może zapytajmy też w końcu  innych ekspertów o możliwe scenariusze dalszych zagrożeń w tym miejscu?

Wojciech Fułek