Pełna determinacja EBC w dążeniu do przywrócenia inflacji

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

euro.07.400x286Europejski Bank Centralny zaskoczył rynki większą niż oczekiwano kwotą pieniędzy na skup obligacji, czym jeszcze bardziej osłabił euro, poprawił notowania europejskich spółek, zwiększył presję na spadek rynkowych stóp procentowych. Od teraz gra na dalszą przecenę wspólnej waluty jest coraz bardziej ryzykowna. Korekta na EUR/USD bardzo prawdopodobna. Katalizatorem zmian może być środowe posiedzenie Fed.

Europejskie QE, czyli program ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej, stał się faktem. EBC ogłosił, że od marca br. do września 2016 r. będzie skupował obligacje skarbowe i korporacyjne o najwyższej ocenie kredytowej za 60 mld EUR miesięcznie (tj. łącznie ok. 1,1 bln EUR). Zamierza w ten sposób rozruszać inflację sprowadzając wskaźnik CPI do poziomu bliskiego 2 proc. Obligacje będą kupowane w proporcjach adekwatnych do udziału poszczególnych krajów strefy euro w ECB. Operacja wykonywane będą przez banki centralne państw członkowskich. Jako ukłon w stronę przeciwnych QE Niemiec ustalono, że jedynie 20 proc. ryzyka związanego z posiadanymi aktywami będzie współdzielona. Pozostałe 80 proc. wezmą na siebie banki centralne danego kraju. Jest to względnie dobre zabezpieczenie przed zakusami wyjścia ze strefy euro i ogłoszenia bankructwa. Gorzej, że obligacje Grecji, z racji braku inwestycyjnego ratingu, nie będą mogły być skupowane od początku programu. W ten sposób dla Aten czynniki w postaci strat na inwestycjach banku centralnego nie będzie występował. M. Draghi wyraził jednak nadzieję, że od lipca, kiedy wypełnione zostaną obietnice bailout-u i podpisany nowy układ z wyłonionym po wyborach rządem, również greckie papiery będą podlegać skupowi.

Kwota, którą EBC przeznaczy na zakup papierów przerosła najśmielsze oczekiwania. Okazała się nawet wyższa niż środowe doniesienia Wall Street Journal (50 mld EUR), choć planowana czas programu jest krótszy. Nie można więc mówić o rozczarowaniu. Raczej pozytywnej niespodziance. W reakcji na słowa M. Draghiego euro straciło na wartości wobec większości walut. W relacji do dolara notowania osiągnęły nowe, 11-letnie dołki (1,1315). Na rynku dało się odczuć wzmożoną presję na kontynuowanie trendu deprecjacji euro.

W naszej ocenie, potencjał spadkowy kursu w krótkim terminie jest jednak bliski wyczerpania. Po ewentualnych gwałtownych wahaniach w paśmie 1,10-1,15, kurs wybije się z trendu bocznego górą i jeszcze w lutym dotrze do poziomu 1,20. Należy pamiętać, że karty zostały odkryte. Znikł podstawowy czynnik niepewności. Rynek wcześniej czy później wykona poważniejszą korektę. Bezwzględnie jednak, fakt wyższej niż się spodziewano skali programu QE powoduje, że przyszłe odreagowania będą płytkie. Euro dłuższy, liczony w latach, czas pozostanie słabe. Osiągnięcie parytetu w relacji do dolara to jednak raczej perspektywa 2016 r.

Z punktu widzenia rodzimego rynku, wspólna waluta osłabiła się na wczorajszej sesji również do złotego. Do mocniejszych odpowiedników z grupy G7 (frank, funt) pozostał stabilny, stracił do ultra mocnego dolara. Wcześniej, na przełomie roku, spadki na parze EUR/USD generowały osłabienie popytu na naszą walutę. Jest to dobry prognostyk na nadchodzące miesiące. Jeszcze przez kilka-kilkanaście sesji na rynku może być nerwowo, a zmienność utrzyma się na wysokim poziomie. Jednak najpóźniej od lutego nasza waluta powinna systematycznie zyskiwać. Wczorajsze zachowanie rynku jest zgodne z naszą długofalową strategią, iż po ustąpieniu wszystkich czynników ryzyka z II poł. stycznia, złoty wejdzie w dłuższą fazą aprecjacji. Posiedzenie EBC było pierwszym, ale najważniejszym z tych wydarzeń. Przed nami jeszcze wybory w Grecji (25.) i posiedzenie Fed (28.).

Wczorajsze dane z gospodarki ponownie pozytywnie zaskoczyły. Wskaźniki koniunktury GUS odbiły w grudniu do najwyższych poziomów od wielu miesięcy. Jeszcze w listopadzie nastroje przedsiębiorców cechował spory pesymizm. Obecnie firmy z większości sektorów oczekują poprawy koniunktury, większych zamówień, wzrostu zatrudnienia, stabilniejszej sytuacji finansowej.

EURPLN: Złoty, podobnie jak inne waluty zaliczane do emerging markets,  pozytywnie zareagował na większą niż się spodziewano kwotę europejskiego QE. W relacji do euro zaliczył najlepszą sesję w tym roku. Kurs spadł w okolic 4,30 na 4,25. Obszar między 4,24 a 4,25 stanowi kluczowe wsparcie techniczne. Nie można już przesądzać, że złoty wszedł wczorajszym ruchem w trwałą tendencję aprecjacyjną. Możliwe jest korekcyjne odbicie w pobliże 4,30. Osiągnięcie cen z okolic 4,35 jest już bardzo mało prawdopodobne.

EURUSD: Dolar jest najdroższy do euro od 11-lat. Przełamane została cen 1,15. Ostatecznym poziomem aprecjacji amerykańskiej waluty bez poważniejszej korekty jest poziom 1,10. Dziś rynek będzie się poruszał w paśmie 1,13-1,14. Potencjał spadku poniżej dolnego ograniczenia jest mocno ograniczony. Rynek w dużym stopniu zdyskontował program QE. Granie pod mocnego dolara zaczyna być już zbyt oczywistą strategią.

Damian Rosiński
Dom Maklerski AFS