Panowie, do dzieła!
Co to oznacza? To oznacza, że będzie to rok wspomnień, podsumowań, analiz i porównań. Z czym, z kim – zapyta ktoś? To nieistotne. Ważne, abyśmy zdali sobie sprawę z doniosłości drogi, którą przeszliśmy przez te 100 lat.
Moim zdaniem będzie to doskonały czas na pokazanie społeczeństwu znaczenia polskiej bankowości, szczególnie tej, która tworzyła podstawy polskiej ekonomii i gospodarki w pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości. Dlaczego? Bo były to czasy niesamowite. Śmiem twierdzić, że dzisiaj nie ma takich ludzi, którzy W TAK KRÓTKIM CZASIE dokonaliby rzeczy tak wielkich. Dwa przykłady, i to najważniejsze.
Jednym z pierwszych zadań było wprowadzenie jednolitej waluty w całym kraju. Na ziemiach polskich, w zależności od zaboru, w obiegu były różne pieniądze: ruble carskie, korony austriackie lub marki niemieckie. Drugi: wprowadzenie – i to już w 1921 r. – jednolitego systemu prawnego. Ogrom i wysiłek tej pracy poraża nawet dzisiaj, w dobie komputerów! Ale to byli normalnie wykształceni prawnicy. Nigdy nie zrozumieliby, jak można opracować legislacyjnie i uchwalić w parlamencie np. ustawę o VAT, która w trakcie 20 lat obowiązywania doczekała się ponad 42 000 interpretacji Izb Skarbowych!
Polski system bankowy zasługuje na wspomnienie o ludziach, którzy tworzyli jego podstawy tuż po 1918 r. Czy nie mam racji? Przypomnimy tylko kilka jego elementów. W 1919 roku powstała pierwsza państwowa instytucja bankowa: Pocztowa Kasa Oszczędności. W tym samym roku działalność rozpoczął Bank Rolny (w 1921 r został przekształcony w Państwowy Bank Rolny). W 1924 r., wraz z początkiem reformy Grabskiego powstał bank centralny – Bank Polski. W maju 1924 powstał Bank Gospodarstwa Krajowego. Okres międzywojenny to rozwój działalności Banków Ludowych – spółdzielni oszczędnościowo-pożyczkowych. O zagranicznych bankach i towarzystwach ubezpieczeniowych (np. słynny Prudential) nie piszę, bo to blog a nie wykład.
A po wojnie, co? Komuna i jej gospodarka socjalistyczna, łącznie z niewdzięczną funkcją działającego lata całe NBP, wsysającego wszystko, co dałoby się nazwać „bankowością”? No, może poza, w miarę „samodzielnym”, BGŻ założonym w 1975 r. O spółdzielczości bankowej, bankach rzemiosła itd. nie piszę, bo – jak wspomniałem – nie o wykład tu chodzi. Choć wspomnę trochę nostalgicznie o ORS, czyli przedsiębiorstwie państwowym (Obsługa Ratalnej Sprzedaży). Dla młodszych Czytelników: sprzedaż ratalna cieszyła się w PRL dużą popularnością w latach 60-tych ze względu na niski poziom dochodów Polaków (vide odcinki „Wojny domowej” Jerzego Gruzy). System ORS miał ponad 600 placówek i obsługiwał raty na zakup różnorodnych dóbr, począwszy od odzieży a na gitarach kończąc.
Ale wróćmy do tematu. 100-lecie Odzyskania Niepodległości będzie fetowane w sposób wyjątkowy. Będzie wiele programów telewizyjnych o tematyce historycznej, rozgłośnie radiowe nagle przypomną sobie o archiwalnych nagraniach międzywojnia, dokumentaliści wojskowi zasłyną kolejnymi skrótami filmowymi o Legionach Piłsudskiego, a paru artystów przerobi swoje muzyczne badziewie na teksty Hemara. Przewiduję już dziś, że totalny zalew medialny będzie w jakiejś części skoncentrowany nie na pamięci o bohaterach 1918 r. ale na wspaniałości durniów, którzy na tym wspomnieniu będą chcieli ukazać swe gwiazdorskie oblicze.
Dlatego proponuję, by zrobić coś konkretnego: film o historii polskiej bankowości, a szerzej – historii polskiego systemu finansowego na przestrzeni 100 lat. Proponuję jednak, by film ten został nakręcony przez realizatorów zagranicznych, za pieniądze ze sponsoringu największych polskich firm rynku finansowego.
Dlaczego zagranicznych? Obecnie w Polce nie ma reżyserów-dokumentalistów. Ci co kręcą – kręcą teledyski. Cenią się, bo z czegoś muszą żyć – najtańsza reklama farmaceutyku zaczyna się od 800 tys. zł. Proponuję wynająć reżysera i ekipę realizacyjną brytyjskiej BBC. To najlepsi dokumentaliści, mający w dodatku przełożenie na promowanie ich pracy w innych TV Unii Europejskiej (promocja Polski plus offset), bo, co jak co, ale brytyjska BBC sprzedawać swoje prace potrafi.
Jakiś Polak musiałby jednak ten film prowadzić. Z obecnych redaktorów polskich TV żaden się nie nadaje, bo jest albo stronniczy ekonomicznie, albo gwiazdorzy. Proponuję zatem, by był to red. Brian Scott. To urodzony w Polce, czarnoskóry, świetny polski dokumentalista, który zasłynął swego czasu jako dziennikarz prowadzący „Etniczne klimaty” w TVP Kraków o mniejszościach narodowych (genialny pomysł, aby nie posądzić o stronniczość dziennikarza robiącego na żywo np. wywiady z Polakami i Ukraińcami na temat Wołynia). Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że w moich poprzednich blogach na tym portalu wypominałem, iż obecnie nie ma w mediach programów o tematyce ekonomiczno-gospodarczej, a konkretnie: nie ma nikogo, kto potrafiłby ciekawie poprowadzić materiał na ten temat. Dlatego trzeba – w tak wyjątkowej sytuacji – skorzystać z nietypowych pomysłów.
A teraz na poważnie. Przewiduję, że w okolicach listopada 2018 r. media będą prześcigały się w obchodach 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Czy firmy branży finansowej pozostaną z boku tych obchodów? Z pewnością nie. Tylko jak zechcą zaznaczyć w nich swój udział? Bo przecież nie o zwykłą reklamę będzie im chodziło?
Bogdan Koblański