Oszczędzający zapłacą za kryzys wywołany przez koronawirusa

Oszczędzający zapłacą za kryzys wywołany przez koronawirusa
Paweł Jabłoński Fot. Robert Lidke, aleBank.pl
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Już wiadomo, że za kryzys gospodarczy zapłacą też ciułacze. Każdy, kto uwierzył rządowi i ekonomistom, ze trzeba oszczędzać zostanie ukarany - spadnie realna wartość jego odłożonych pieniędzy.

Paweł Jabłoński: Cierpliwi, którzy nie muszą dziś przejadać oszczędności w końcu wyjdą na swoje @GPW_WSExchange

Dziurawe obligacje

W piątek Ministerstwo Finansów przedstawiło wysokość odsetek od obligacji  detalicznych (przeznaczonych dla ciułaczy), które będą sprzedawane w  maju. Okazuje się, ze są dużo niższe niż w przypadku tych samych papierów sprzedawanych do czwartku (emisja kwietniowa).

Spadek oprocentowania to  0,5 pkt. – 1,1 pkt proc. Czyli niestety skala cięcia była  większa niż ostatnie obniżki oficjalnych stóp procentowych przez NBP.  

Dla przeciętnego ciułacza ważne jest, ze te nowe wysokości odsetek zupełnie nie chronią zupełnie jego oszczędności przed inflacją. Obligacje 3- miesięczne, 2 letnie, 3 – letnie mają odsetki na poziomie około 0,5 – 1,1 procent.

Ale od tych symbolicznych odsetek trzeba zapłacić jeszcze podatek (19 proc. ), czyli na rękę dostaniemy   0,4 – 09 proc. Tymczasem inflacja w bardzo optymistycznych prognozach NBP za 12 miesięcy powinna wynosić 2,7 – 3,2 proc.

Zabójczy dla zysków podatek Belki

Trochę lepiej wygląda sytuacja w przypadku obligacji 4- i 10- letnich majowej emisji. Oprocentowanie w pierwszym roku ich posiadania (odpowiednio 1,3 i 1,7 proc.) oczywiście też nie chroni przed inflacją ale w kolejnych latach odsetki są wyliczane jako suma inflacji i marży (odpowiednio 0,75 i 1,0 pkt. proc.).

Niestety jeżeli uwzględnimy tzw. podatek  Belki okazuje się że ta ochrona dotyczy tylko sytuacji gdy wzrost cen jest umiarkowany. Obligacje 4- letnie chronią przed inflacja o ile nie przekroczy ona 3,2 proc., a 10-latki gdy wzrost cen jest wolniejszy niż 4,3 proc.

Dziś inflacja wynosi 4,6 proc., a w lutym było nawet 4,7 proc. czyli te nowe papiery w takiej sytuacji nie uchroniłyby naszych oszczędności przed utratą ich realnej wartości.

Ale ciułacze nie mają specjalnego wyboru. Podstawowy w Polsce instrument służący oszczędzaniu, czyli lokaty bankowe mają odsetki znacznie niższe odsetki niż obligacje skarbowe.

Średnie oprocentowanie w największych solidnych państwowych i zagranicznych bankach to dziś 0,2 – 0,4 proc., a więc niższe niż najniższe oprocentowanie obligacji detalicznych.  W prywatnych polskich mniejszych bankach jest tylko trochę lepiej niż w dużych.

Giełda?

Oczywiście są jeszcze obligacje korporacyjne zazwyczaj znacznie lepiej oprocentowane. Pomiatając jednak, ze związane jest z nimi często dość  wysokie ryzyko to trzeba wiedzieć, ze jest ich na rynku stanowczo za mało by zastąpiła choćby częściowo lokaty bankowe czy obligacje państwowe.

Do tego krajobrazu absolutnie nie sprzyjającego oszczędzaniu dochodzi sytuacja na giełdzie, gdzie kursy średnio spadły o 20 proc. (a było już gorzej). To uderza nie tylko w oszczędzających poprzez inwestowanie  bezpośrednio na parkiecie. To cios we wszystkich, którzy pozostali w funduszach inwestycyjnych, a przede wszystkim emerytalnych czy też Pracowniczych Programach Kapitałowych. W piątek Komisja Nadzoru Finansowego ogłosiła, ze stopa zwrotu tych pierwszych z ostatnich 3 lat wyniosła minus 25 proc.

Jednak giełda odbije. Im szybciej pokonamy epidemię tym to odbicie będzie mocniejsze. Stracą tylko, ci którzy w tym sprzedadzą walory (lub jednostki funduszy) w tym najgorszym okresie albo Ci, którzy byli posiadaczami akcji spółek, które nie przetrzymają kryzysu.

Cierpliwi, którzy nie muszą dziś przejadać oszczędności w końcu wyjdą na swoje. W przypadku lokat i obligacji straty nie są tak głębokie, ale trudniej je będzie odpracować.

A kto zyskuje?

Strata ciułaczy to zysk innych. Dzięki temu, ze nasze oszczędności są tak nisko oprocentowane, banki mogą udzielać tanich kredytów, a nawet zawieszać raty klientom zagrożonym kryzysem.

Dzięki niskim odsetkom od skarbowych obligacji państwo może taniej funkcjonować i wspierać gospodarkę. Tylko czy rzeczywiście  muszą za kryzys płacić drobni ciułacze.

Najbogatsi mają dostęp do wielu bardziej dochodowych instrumentów niż lokaty bankowe czy obligacje detaliczne. I czy rzeczywiście w czasach gdy te instrumenty nie zapewniają utrzymania realnej wartości oszczędności państwo musi pobierać haracz  (podatek Belki) nawet od tych symbolicznych odsetek.

Źródło: aleBank.pl