Odreagowanie porannego strachu
Godziny przedpołudniowe upłynęły na rynkach finansowych pod znakiem odreagowania porannych strat. Powoli do góry wspinają się indeksy giełdowe, euro zyskuje do dolara, odbija też złoty. Podaż nie powiedziała jednak jeszcze ostatniego słowa i nie jest wykluczone, że dziś jeszcze strach wróci.
Przez rynki przetacza się w tym tygodniu fala wyprzedaży ryzykownych aktywów i ucieczki w kierunku tych bezpiecznych. U jej źródeł znalazły się z jednej strony obawy o zbyt silne hamowanie chińskiej gospodarki, podsycane przez kolejne słabsze od oczekiwań dane z Chin oraz banki korygujące w dół swoje prognozy wzrostu gospodarczego dla Państwa Środka. Nie pomaga też elastyczne podejście władz w Pekinie do wyznaczonego na ten rok celu dynamiki PKB na poziomie 7,5%, dopuszczające niższy wzrost, o ile będzie rozwijał się rynek pracy (to sugeruje, że władze nie będą za wszelką cenę wspierać gospodarki).
Drugim, nie mniej istotnym czynnikiem stojącym za obecnym pogorszeniem nastrojów, są obawy o sytuację wokół Krymu. Inwestorzy nawet nie tyle obawiają się ukraińsko-rosyjskiego konfliktu zbrojnego, co gospodarczych konsekwencji kryzysu geopolitycznego. Nałożone sankcje na Rosję przez świat zachodni, czy też zagrożenie odwetowymi rosyjskimi sankcjami, będzie mieć negatywne konsekwencje. Zwłaszcza dla Rosji. Już banki mocno tną prognozy wzrostu gospodarczego dla tego kraju na ten rok.
Wczorajsza mocna wyprzedaż na Wall Street i dzisiejsze spadki na azjatyckich parkietach, przyniosły spadki na otwarciu piątkowych sesji w Europie. Jednak stosunkowo szybko do głosu doszli „łapacze dołków”, podkupując przecenione akcje. Stąd też godziny przedpołudniowe przyniosły próbę odrobienia strat.
Z podobną sytuacją mamy do czynienia na rynku walutowym. Poranne straty do głównych walut odrobił złoty. W południe kurs USD/PLN testował poziom 3,05 zł, EUR/PLN 4,2370 zł, a CHF/PLN 3,4890 zł. Odbija też eurodolar, który po spadku do 1,3847 wrócił do 1,3890.
Mamy duże wątpliwości, czy w kolejnych godzinach proces odrabiania strat będzie kontynuowany. Nie tylko dlatego, że nastroje na rynkach generalnie są fatalne, więc pozostawanie na weekend z akcjami, czy walutami tradycyjnie tracącymi w momencie wzrostu awersji do ryzyka jest lekkomyślne. Przede wszystkim dlatego, że nie ma pewności co przyniesie weekend? Jak rozwinie się sytuacja po zaplanowanym na niedzielę referendum niepodległościowym na Krymie? Dlatego też wydaje się, że podaż nie powiedziała dziś jeszcze ostatniego słowa i druga połowa dnia przyniesie ruch w przeciwną stronę i ponowną ucieczkę od ryzyka.
Powyższy scenariusz będzie miał większe szanse realizacji, jeżeli do obecnych podażowych impulsów dołączą nowe, w postaci niepokojących danych z USA. Inwestorzy poznają lutowe dane o inflacji PPI oraz marcowy odczyt indeksu Uniwersytetu Michigan. Negatywną informacją byłaby inflacja powyżej prognozowanego poziomu 1,2% R/R (1,4% R/R dla inflacji bazowej PPI) i odczyt indeksu Uniwersytetu Michigan poniżej szacowanego poziomu 82 pkt.
Po południu Główny Urząd Statystyczny opublikuje też lutowe dane o inflacji CPI dla Polski. Rynek prognozuje jej wzrost o 0,1% M/M i o 0,8% R/R. Dane te nie będą jednak miały większego przełożenia, ani na notowania złotego, ani tym bardziej na wyceny akcji na warszawskiej giełdzie.
Marcin Kiepas
Admiral Markets