Od 1 lipca obniżka PIT, ale na horyzoncie podwyżka
9 czerwca br. Sejm przegłosował zmiany w podatku PIT, które wejdą od 1 lipca.
Wyprowadzanie kozy
Taki tryb zmian podatkowych ma już precedens. Przed trzema laty, w roku 2019 rząd przedstawił także w połowie roku projekt ustawy, zmieniającej PIT, ale zmiana była znacznie mniejsza niż obecnie – podstawowa stawka została obniżona z 18% do 17%, a Sejm przegłosował wówczas zmiany 30 sierpnia. Weszły w życie 1 października, na 2 tygodnie przed wyborami.
Tym razem do wyborów pozostał ponad rok, ale rząd zdecydował się na gruntowną zmianę, ponieważ ustawa o podatku od osób fizycznych, przegłosowana w ubiegłym roku wprowadzała do systemu podatkowego ogromny chaos co groziło tysiącami sporów przed sądami administracyjnymi w przyszłym roku, gdy PIT będzie ostatecznie rozliczany.
Najważniejsze zmiany
Najważniejszą zmianą obecnej nowelizacji jest obniżenie podstawowej stawki PIT z 17% na 12% i likwidacja skomplikowanej „ulgi dla klasy średniej”. Nowa stawka będzie obowiązywać z datą wsteczną, tj. od 1 stycznia 2022 roku, choć nadpłata podatku zostanie zwrócona dopiero przy ostatecznym rozliczeniu za rok 2022.
Dodatkowo przedsiębiorcy na podatku liniowym, ryczałcie oraz karcie podatkowej będą mogli pomniejszyć podstawę opodatkowania o zapłacone składki zdrowotne do określonego limitu.
Czytaj także: Sejm znowelizował Polski Ład, na co powinni uważać przedsiębiorcy?>>>
Motywacje wyborcze
Rządząca partia nie ukrywała, że zmiany podatkowe, jakie zostały uchwalone przez Sejm 29 października 2021 roku miały cele polityczne. Chodziło o obniżenie obciążeń podatkowych podatników, osiągających dochody niższe niż średnie, a tym samym wzmocnienie ich poparcia dla rządu.
Zapłacić za to mieli podatnicy o dochodach wyższych niż średnie, których jest mniej, gdyż rozkład dochodów nie jest symetryczny. Podatników o dochodach niższych niż średnia jest więcej, przez co średni dochód ( liczony jako średnia arytmetyczna) jest wyższy niż mediana dochodowa (środkowy dochód).
Rząd zacznie pracować nad kolejną nowelizacją, podnoszącą stawki podatkowe, choć jest mało prawdopodobne, by weszła od 1 stycznia 2023 roku, bo będzie to rok wyborczy
Pomysł ten okazał się jednak mało przemyślany. Korzyści dla podatników o niższych dochodach byłyby niewielkie, a podatnicy o dochodach niewiele wyższych niż średnie byliby poszkodowani. Wprowadzono zatem tzw ulgę dla klasy średniej, która była różna dla różnych grup podatników, co doprowadziło do chaosu.
Rząd mógł się z tego pomysłu wycofać w trakcie roku tylko przez generalną obniżkę podatków dla wszystkich. Podwyżki bowiem mogą być uchwalane na rok następny do końca października.
Niższe podatki paliwem dla inflacji
W efekcie kilkanaście miliardów złotych zostanie w kieszeniach podatników, a może nawet ponad 20 mld zł, gdyż inflacja podnosi nominalne dochody. Nie wpłynie to w większym stopniu na planowane dochody budżetu z tego samego powodu – inflacja sprawia, że rzeczywiste dochody i wydatki są bardzo różne od planowanych.
Niemniej miliardy jakie pozostaną u podatników będą dodatkowym paliwem inflacji i operacja ta nie mogła przyjść w gorszym momencie.
PIT w kształcie takim jak obecny jest nie do utrzymania. Wciąż jest w nim wiele luk, obniżka stawek uderza w samorządy i niepotrzebnie zmniejsza dochody budżetu. Dlatego rząd zacznie pracować nad kolejną nowelizacją, podnoszącą stawki podatkowe, choć jest mało prawdopodobne, by weszła od 1 stycznia 2023 roku. Będzie to bowiem rok wyborczy.
Czytaj także: Polski Ład: zmiany w wynagrodzeniach już od 1 lipca 2022 roku>>>