Obligacje korporacyjne: życie bogatsze niż ustawa
Polski rynek obligacji firm rozwija się nie tylko pod względem ilościowym, ale dostrzec można sygnały postępu w zakresie różnorodności oferowanych papierów z punktu widzenia ich konstrukcji. Dobrze to świadczy o obowiązującej od niedawna ustawie o obligacjach, która nie tylko rozszerzyła możliwości emisji różnych ich rodzajów, ale przede wszystkim nie ogranicza inwencji emitentów.
Powoli zaczyna się ujawniać istotna cecha obligacji, jaką jest różnorodność ich rodzajów oraz znaczna swoboda kształtowania warunków emisji, pozwalająca na realizację różnego rodzaju potrzeb i preferencji emitentów, oczywiście pod warunkiem, że znajdą się inwestorzy, gotowi te warunki zaakceptować i kupić obligacje. O ile z pomysłowością emitentów nie powinno być problemów, to inwestorzy do nowości i nietypowych rozwiązań na razie podchodzą z rezerwą. Pierwsze próby eksperymentowania z warunkami emisji nie są zbyt zachęcające głównie z powodu małej wciąż bazy inwestorów, a także niezbyt bogatych doświadczeń i krótkiej historii rynku. Warto jednak zwrócić uwagę, że poza głównym nurtem tego rynku, koncentrującym się na giełdowej platformie Catalyst, funkcjonuje obszar mniejszych emisji prywatnych, na którym spotkać można znacznie więcej oryginalnych rozwiązań i uzgodnień warunków emisji, satysfakcjonujących i emitentów, i inwestorów.
We wspomnianym głównym nurcie, jedną z pierwszych jaskółek nietypowych rozwiązań, była opisywana już przez nas rozpoczęta w październiku przez firmę Creamfinance równoczesna emisja obligacji w złotych i w euro. O ile papiery złotowe rozeszły się w pierwotnym terminie i planowanej wartości, to z walutowymi było znacznie gorzej. Konieczne było przedłużenie terminu przyjmowania zapisów oraz obniżenie minimalnego progu emisji. Inwestorzy zadeklarowali objęcie obligacji o wartości przekraczającej ten obniżony próg, wynoszący 100 tys. euro (pierwotnie zakładano sprzedaż papierów o łącznej wartości 500 tys. euro, a warunkiem dojścia do skutku sprzedaż obligacji o wartości 250 tys. euro).
W listopadzie mamy do czynienia z kolejnym ciekawym przypadkiem emisji obligacji przez spółkę znajdującą się w upadłości. Z pozoru taki pomysł może się wydawać absurdalny, szczególnie z punktu widzenia inwestorów, dostatecznie zniechęconych pojawiającymi się ostatnio przypadkami niewypłacalności emitentów i do niedawna nikt poważnie nie brał go pod uwagę. Jednak rynkowa rzeczywistość pokazuje, że na rynku obligacji niejedno jest możliwe. Znajdująca się w upadłości układowej spółka Orzeł, zajmująca się sprzedażą i recyclingiem opon, zdecydowała się na emisję obligacji. Działająca od 1984 r. firma, której akcje notowane są od 2008 r. na New Connect, znalazła się w kłopotach prawie dwa lata temu, a zatwierdzony przez sąd wniosek o upadłość układową złożyła w maju ubiegłego roku. Dla wyboru nietypowej dla firm znajdujących się w takim położeniu formy pozyskania kapitału, jakim jest emisja obligacji, zasadnicze znaczenie wydaje się mieć fakt, że Orzeł obecny jest na tyku korporacyjnych papierów dłużnych już od 2010 r., gdy po raz pierwszy wyemitował obligacje o wartości 9 mln zł., z której środki miały być przeznaczone na budowę fabryki granulatu ze zużytych opon. Rok później miała miejsce kolejna emisja papierów dłużnych. Gdyby nie wcześniejsza obecność firmy na tym rynku, z pewnością obecna „upadłościowa” emisja byłaby nie do pomyślenia. Na rynku trudno byłoby znaleźć inwestorów, gotowych objąć obligacje spółki, znajdującej się w tak trudnej sytuacji.
Oczywiście dużą rolę odgrywa w tym przypadku fakt, że dotychczasowi obligatariusze, znajdujący się w trochę przymusowej sytuacji, zdecydowali się jednak kontynuowanie finansowania spółki, dając jej szansę na wyjście z kłopotów, a sobie nadzieję na odzyskanie zaangażowanego kapitału. Z pewnością była to z ich strony przemyślana decyzja biznesowa, a nie tylko akt desperacji. Oprocentowanie obecnie emitowanych obligacji wynosić ma 5 proc., podczas gdy odsetki od niewykupionych papierów poprzedniej serii wynosiły 11 proc.
W historii naszego rynku finansowego znane są przykłady, pokazujące że tego typu operacje nie tylko mają szanse powodzenia, ale mogą zakończyć się spektakularnym sukcesem, a uzasadnione zaufanie udzielone spółce potrafi procentować zamianą strat w pokaźne zyski inwestorów. Mowa tu o Netii, jednym z liderów polskiego rynku telekomunikacyjnego, który w 2002 r. znalazł się o krok od niewypłacalności. Wówczas wierzyciele, w tym posiadacza obligacji spółki, zgodzili się w ramach postępowania układowego na umorzenie 91,3 proc. wynoszącego 7,2 mld zł zadłużenia w zamian za nowe akcje i obligacje. Patrząc na dzisiejszą pozycję spółki, z pewnością nie żałują swej decyzji i podjętego ryzyka.
Podobnego efektu wypada życzyć spółce Orzeł i jej wierzycielom, a powodzenie tej operacji z pewnością przyczyniłoby się do przełamania negatywnych opinii i stereotypów o rynku, związanych ze zdarzającymi się przypadkami niewypłacalności emitentów obligacji.
Piotr Dziura,
Członek Zarządu,
Gerda Broker