Niemieccy politycy i przemysłowcy zadowoleni z wyników wyborów w USA
Na przykład w odniesieniu do Chin. Taka potęga eksportowa jak RFN owszem krytykuje Chiny za blokowanie swego rynku, ale jednocześnie nie chce prowadzić wojen handlowych, jak to czyni obecny lokator Białego Domu Donald Trump.
Kanclerz Angela Merkel od razu podkreśliła globalny wymiar zadań, jakie stoją przed Ameryką i Europą, i konieczność współpracy transatlantyckiej, pośrednio wskazując tym samym na brak takiej współpracy za obecnego prezydenta:
„USA i Niemcy jako część UE muszą działać razem, żeby sprostać wyzwaniom naszych czasów”.
I dodała, że cieszy się na współpracę z Bidenem i desygnowaną na wiceprezydentkę Kamalą Harris.
Według komentatorów, rząd w Berlinie ogólnie spodziewa się „zmiany kursu w polityce handlowej Stanów Zjednoczonych”. Dał temu wyraz w wywiadzie dla rozgłośni Deutschlandfunk federalny minister gospodarki Peter Altmaier.
Zakłada on, że przyszła administracja w Waszyngtonie „powróci do wyraźniej zaznaczonego multilateralizmu” i będzie mniej jednostronnych decyzji.
Wraz z prezydentem Joe Bidenem i wiceprezydentką Kamalą Harris do Białego Domu powrócą współpraca międzynarodowa i zaangażowana polityka klimatyczna
Altmaier tak sformułował konkretne oczekiwanie:
„Potrzebujemy dużej, szerokiej umowy celnej na towary przemysłowe między USA a Unią Europejską. Taka oferta leży na stole”.
Ucieszył się z zapowiedzi powrotu USA do paryskiego porozumienia klimatycznego.
Swej radości nie kryła też ministerka ochrony środowiska Svenja Schulze, mówiąc agencji DPA:
„Wraz z prezydentem Joe Bidenem i wiceprezydentką Kamalą Harris do Białego Domu powrócą współpraca międzynarodowa i zaangażowana polityka klimatyczna”.
Nadzieję na lepsze czasy czyli zakończenie lub złagodzenie sporów celnych z Ameryką mają niemieccy przedsiębiorcy. Dały im się we znaki pogróżki Trumpa, że wprowadzi cła na niemieckie samochody, do czego wszakże nie doszło.
Zależność niemieckich firm, zarówno dużych jak i mniejszych, od amerykańskiego rynku jest znaczna. W zeszłym roku niemiecki eksport do USA wyniósł ponad 119 miliardów euro. Co dziesiąty wywożony z Niemiec samochód trafiał za ocean, a także jedna piąta eksportowanej produkcji przemysłu farmaceutycznego.
Eksport rósł zresztą też za Trumpa – od 2017 roku wzrósł o sześć procent – ale niepokoiła protekcjonistyczna retoryka prezydenta. Ponad 5 tysięcy niemieckich firm ma przedstawicielstwa w Stanach Zjednoczonych.
Lotnicza wojna celna w toku
Tymczasem spór celny Unia-Ameryka trwa. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Valdis Dombrovskis 9 listopada podczas wideokonferencji z unijnymi ministrami zapowiedział wprowadzenie przez UE ceł karnych na produkty amerykańskie jako retorsję na subwencje rządu USA dla wytwórcy samolotów Boeinga.
Dombrovskis zarazem wyraził gotowość do rozmów i odstąpienia od ceł, jeśli to samo uczynią Amerykanie, czyli zniosą cła nałożone wcześniej na produkty unijne jako karę za subwencje dla Airbusa.
Oczekujemy od przyszłego prezydenta USA Joe Bidena, że dostrzeże ogromny potencjał rynku transatlantyckiego
W niemieckiej prasie przypomniano, że niezależni arbitrzy przyznali UE prawo do nałożenia ceł w wysokości 4 mld dolarów za subwencje dla Boeinga. Wcześniej zielone światło dla ceł na unijne produkty w wysokości 7,5 mld dolarów dostali Amerykanie za subwencje UE dla Airbusa.
W połowie października Bruksela chciała rozmawiać z rządem Trumpa na ten temat, ale nie było reakcji. Stąd obecna decyzja UE o nałożeniu ceł na towary amerykańskie.
Nic dziwią więc słowa nadziei, że wraz z wyborem Bidena jest szansa na poprawę relacji Waszyngton-Europa. Prezes związku przemysłowców BDI Dieter Kemp mówił:
„Oczekujemy od przyszłego prezydenta USA Joe Bidena, że dostrzeże ogromny potencjał rynku transatlantyckiego”, a także:
„Przemysł niemiecki pragnie nowego startu w relacjach transatlantyckich”. Kemp wezwał do rozwiązania konfliktu odnośnie subwencji dla Boeinga i Airbusa, a zarazem wezwał USA, by nie nakładały ceł lub groziły nimi „pod płaszczykiem obrony bezpieczeństwa narodowego”.
Co z niemieckim eksportem?
Z kolei prezes Niemieckiego Związku Wytwórców Maszyn i Urządzeń (Verband Deutscher Maschinen- und Anlagenbau – VDMA), Karl Haeusgen, wyrażając nadzieję na poprawę na linii USA-UE, zauważył, że jest jednak prawdopodobne, iż nowy prezydent będzie częściowo prowadził „protekcjonistyczną politykę handlową swojego poprzednika”.
Czasy Trumpa zaś w swym oświadczeniu tak ponuro scharakteryzował inny przedstawiciel gospodarki niemieckiej, Michael Ziesemer, prezes Centralnego Związku Przemysłu Elektrotechnicznego i Elektronicznego (Zentralverband Elektrotechnik- und Elektronikindustrie – ZVEI):
„Odgradzanie się, niepotrzebne konflikty handlowe i karne cła rzuciły się cieniem na stosunki między USA a ich europejskimi sojusznikami – ze szkodą dla wszystkich”.
Niemcy, ciesząc się z wyniku wyborów, zdają sobie sprawę, że otwarcie w polityce handlowej wcale nie musi nastąpić, a w każdym razie nie od razu.
Odnotowują hasło Joe Bidena z kampanii wyborczej: „Buy American”, przypominające trumpowskie „America First”. A także jego zapowiedź, że zawrze nowe umowy handlowe dopiero wtedy, gdy Amerykanie będą gotowi do globalnej konkurencji.
Komentatorzy w Niemczech liczą, że zmiana warty w Waszyngtonie skłoni premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona do elastyczności w końcowych negocjacjach z UE.
Jak kąśliwie zauważył jeden z dziennikarzy, Joe Biden sympatyzuje z UE w przeciwieństwie do zwolennika brexitu Donalda Trumpa, który chciał zawrzeć z Londynem „lukratywną umowę handlową”.
Reasumując, Niemcy cieszą się, że wygrał Joe Biden i zakończy się „agresywny ton w polityce handlowej USA”. Ale – pyta Philipp Jaklin z „Tagesschau” – „czy to pomoże gospodarce światowej i niemieckim eksporterom?”