Nie ma Amerykanów, nie ma zabawy
Poniedziałkowa sesja na rynku walutowym przebiegała bardzo spokojnie, żeby nie powiedzieć nudno. Jeszcze przed otwarciem rynku w Europie kurs EUR/USD zaatakował opór na 1,372, a EUR/PLN testował w tym czasie wsparcie na 4,14. Jednak w kolejnych godzinach handlu brakowało już impulsów by wprowadzić rynek w jakikolwiek silniejszy ruch.
Wczorajszy kalendarz makroekonomiczny pozbawiony był kluczowych danych zarówno dla polityki Fed, jak i EBC (a to one teraz liczą się najbardziej podnosząc zmienność rynków), a dodatkowo w USA obchodzony był Dzień Prezydenta, co tylko sprzyjało stabilizacji. W ciągu dnia wspólnej walucie nie udało się zatem ani wspiąć na kolejne szczyty, ani też istotnie spaść poniżej 1,37 USD. Inwestorzy pozbawieni pewności odnośnie polityki Fed (zachwianej ostatnimi publikacjami słabych danych z USA) wypatrują kolejnego sygnału, który pomógłby im przewidzieć działania amerykańskiego baku centralnego. Choć (jak już wielokrotnie zaznaczaliśmy) zmiana, czy chociażby miesięczne wstrzymanie taperingu QE3 wydają się mało prawdopodobne, to uczestnicy rynku wykorzystują sytuację (najprawdopodobniej przejściową) jako pretekst, by pchać euro na coraz wyższe, niekoniecznie ekonomicznie wytłumaczalne poziomy.
Tymczasem do wspomnianego wzrostu euro/dolara przyczyniła się weekendowa publikacja kolejnych w ostatnich dniach, silnych danych z Chin. W styczniu br. padł bowiem rekord na rynku kredytów, co dało nadzieję na utrzymanie tempa rozwoju gospodarki Państwa Środka. Według statystyki Banku Chin, łączne finansowanie, czyli szeroki wskaźnik kredytowy, wyniósł w pierwszym miesiącu tego roku 2,58 bln juanów (425 mld USD), w tym chińskie banki udzieliły kredytów na 1,32 bln juanów. Było to wynik blisko dwukrotnie wyższy niż oczekiwali analitycy, a dane są najmocniejsze od lat. Nasuwa się jednak pytanie o jakość udzielanych kredytów, bowiem sektor bankowy zmaga się z problemami potencjalnych bankructw, szczególnie wśród deweloperów.
Obecny obraz techniczny rynku głównej pary walutowej sprzyja kontynuacji wzrostów, a najbliższym celem jest poziom 1,3739 USD za euro (szczyt ze stycznia br.). Silne wsparcie to nadal rejon 1,3645-1,3655 USD i dopóki nie dojdzie do jego wyraźnego naruszenia, to wciąż obowiązuje scenariusz wzrostowy dla głównej pary walutowej.
W tym kontekście w najbliższych dniach najbardziej śledzonymi publikacjami będą zapewne indeksy nastrojów, jak również gospodarcze dla USA (dziś poznamy indeks NY Empire State Manufacturing), które pokażą jakie są nastroje Amerykanów w obecnej ciężkiej sytuacji pogodowej i czego oczekują oni na przyszłość. Z kolei w Europie opublikowane zostaną dane dot. indeksów aktywności PMI przemysłu dla strefy euro i jej najważniejszych gospodarek (wstępnie odczyty za luty). Siła oddziaływania publikacji może nie być jednak proporcjonalna, co oznacza, że słabe dane z USA będą miały większe negatywne przełożenie na notowania dolara niż ewentualne rozczarowania płynące z gospodarki europejskiej na euro.
Dopóki nastroje na rynkach finansowych nie popsują się, złoty powinien pozostawać relatywnie silny. Niemniej rynek jest już silnie wyprzedany, a do tego nasza główna para walutowa znajduje się bardzo blisko istotnych poziomów wsparć, co może sprowokować do zakupów walut. Z technicznego punktu widzenia kurs EUR/PLN zmierza ku styczniowemu minimum na 4,138; co może oznaczać, że granice umocnienia naszej waluty kończą się. Do testu kolejnego technicznego poziomu na 4,125 wyznaczanego przez grudniowe minimum już raczej nie dojdzie. Z kolei opór stanowi obecnie strefa 4,17-4,18 PLN za euro i przy nagłej zmianie klimatu inwestycyjnego szybko ją przetestujemy.
We wtorek na rynek wracają Amerykanie, a w centrum uwagi znajdą się nowe publikacje makroekonomiczne, m.in. saldo na rachunku obrotów bieżących dla strefy euro i indeks ZEW dla Niemiec. Poznamy też kolejne dane dot. polskiej gospodarki (zatrudnienie i wynagrodzenie w przedsiębiorstwach). Nie oczekujemy jednak, by informacje te mogły istotnie zmienić obecny obraz rynku głównej pary walutowej, czy też złotego. Niewykluczone jednak, że inwestorzy zaczną już pozycjonować się po jutrzejszą publikację zapisków ze styczniowego posiedzenia FOMC, co może oznaczać przerwę w aprecjacji euro. Jeśli minutes Fed-u potwierdzi determinację do dalszej, sukcesywnej redukcji QE3 dolar odzyska blask.
Joanna Bachert
Biuro Strategii Rynkowych
PKO Bank Polski