NBP stanie w obronie złotego?
W poprzednim, świątecznym tygodniu, złoty osłabił się aż 9-11 gr do głównych walut. Kontynuował on wcześniejszą przecenę. Niemniej jednak ten ruch nie tylko wydaje się mieć spekulacyjny charakter, ale przede wszystkim godzi w stabilność polskiej walut. Dlatego, jeżeli nie zostanie samoczynnie mocno skorygowany, to jeszcze przed końcem roku oczekujemy wejścia do gry Narodowego Banku Polskiego (NBP).
W poniedziałek o godzinie 08:05 za euro trzeba zapłacić 4,3545 zł, dolar kosztuje 3,5728 zł, a szwajcarski frank, co z pewnością niepokoi wszystkich posiadaczy kredytów w tej walucie, aż 3,6203 zł. Złoty jest 1,5-2 gr mocniejszy niż na zamknięciu poprzedniego świątecznego tygodnia, gdy na małym obrocie osłabił się on o 11 gr do wspólnej waluty, 10 gr do dolara i o 9 gr do szwajcarskiego franka, co wywindowało kursy tych walut na wielomiesięczne maksima.
Zeszłotygodniowa przecena polskiej waluty była kontynuacją osłabienia z dwóch poprzednich tygodni. I jakkolwiek te zmiany w początkowej fazie miały podstawy fundamentalne, jakie najpierw stwarzało zaniepokojenie o sytuację w Rosji, a później oczekiwanie na styczniowe cięcie stóp procentowych w Polsce nawet o 50 punktów bazowych (po słabych danych makro i wobec głębszej od zakładanej deflacji), to już wigilijno-świąteczna wyprzedaż wydaje się mieć wyłącznie spekulacyjny charakter. Co więcej, godzi ona też w stabilność polskiej waluty. Dlatego, jeżeli powrót rodzimych inwestorów, w tym dużych banków, nie przyniesie automatycznego cofnięcia się rynku i wyraźnej korekty zeszłotygodniowej przeceny złotego, to oczekujemy wejścia do gry Narodowego Banku Polskiego. Jeszcze przed Nowym Rokiem. Bank centralny może interweniować zarówno werbalnie, ale też może zasugerować chęć sprzedaży walut na rynku (zapytać o kursy) lub faktycznie sprzedać niewielką ich ilość. W dwóch ostatnich przypadkach taka interwencja powinna być skuteczna. Rodzimy rynek walutowy obecnie nie jest przesadnie płynny, więc pojawienie się takiego gracza automatycznie obniży notowania polskich par o kilka groszy.
Na rynku mógłby też pojawić się Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK), wykorzystując wyższe kursy i sprzedając na zlecenie resortu finansów cześć walut. Doświadczenie uczy jednak, że szanse na szybką interwencję ze strony NBP, który wielokrotnie podkreślał troskę o stabilność polskiej waluty, są większe niż w przypadku BGK. Aczkolwiek nie wykluczamy również takiej opcji.
Poświąteczny poniedziałek jest pozbawiony jakichkolwiek publikacji makroekonomicznych zarówno z polskiej gospodarki, jak i największych światowych gospodarek. Dlatego potencjalna aktywność NBP czy BGK w dużej mierze może przesądzić o losach dnia na krajowym rynku walutowym.
Na świecie, jedynym wartym odnotowania wydarzeniem, jest trzecia próba wyboru prezydenta Grecji przez tamtejszy parlament. Głosowanie oczekiwane jest około południa.
Szanse na wybór są niewielkie. Dlatego już teraz można założyć, że Grecja zmierza w kierunku przyspieszonych wyborów parlamentarnych. To może mieć dziś lekko negatywny wpływ na notowania euro. Szczególnie w relacji do dolara.
Niezależnie od tego co dziś się wydarzy, czy to na krajowym, czy też na globalnym rynku walutowym, nie należy zapominać, że mamy okres okołoświąteczny. Aktywność rynków pozostanie jeżeli nie mała, to na pewno umiarkowana. Prawdziwy handel rozpocznie się na świecie dopiero w poniedziałek 5 stycznia, a w Polsce w środę 7 stycznia po święcie Trzech Króli.
Marcin Kiepas,
Admiral Markets