Najważniejsze jest zachowanie zdrowego rozsądku

Najważniejsze jest zachowanie zdrowego rozsądku
dr Julia Kołodko. Zdjęcia: Archiwum prywatne
Z punktu widzenia jednostki chodzi o coś znacznie głębszego: o utrzymanie sprawczości, myślenia krytycznego i poczucia sensu. A z punktu widzenia organizacji o ochronę tego, co w pracy ludzkie. AI wdrażana bez refleksji będzie odbierać nie tylko zadania, ale też tożsamość, motywację i dobrostan psychiczny – podkreśla ekonomistka behawioralna dr Julia Kołodko. Rozmawiał z nią Jan Bolanowski.

Czy możemy już stwierdzić, jak sztuczna inteligencja wpływa na psychologię ludzi?

– Pojawiają się pierwsze badania naukowe, które wyjaśniają, jak sztuczna inteligencja wpływa na to, jak myślimy i pracujemy. Np. badania z UCL pokazują, że AI zwiększa indywidualną kreatywność – zwłaszcza u mniej twórczych osób – ale jednocześnie prowadzi do ujednolicenia treści i spadku różnorodności. Każdy ma trochę lepiej, ale wszyscy mamy bardziej podobnie. Inne badanie, przeprowadzone przez naukowców z MIT, wykazało, że osoby korzystające z ChatGPT miały niższą aktywność mózgu, gorzej zapamiętywały własne teksty i nawet po powrocie do samodzielnego pisania nie odzyskiwały wcześniejszego poziomu aktywności poznawczej, co zdaniem autorów sugeruje powstawanie długu poznawczego.

Jednak wszystkie te badania są świeże i nowe, dużo z nich przeprowadzono na zbyt małych próbach badawczych, aby wyciągać ogólne wnioski. Na razie możemy jedynie snuć pewne przypuszczenia i stawiać hipotezy. Choć oczywiście obecne tempo zmian może być dużo szybsze. Zmiana pewnie będzie duża, ale czy będzie tak, że za pięć czy 10 lat świat będzie nie do poznania, tego nie wiemy z całkowitą pewnością. Są przykłady osób, które przez AI mają mniej pracy albo ją straciły, ale również takich, które nauczyły się obsługi AI i mają nowe możliwości zawodowe. Jednak o tym mówi się znacznie mniej. 

Nie ma natomiast wątpliwości, że w debacie medialnej sieje się dużo paniki. Strach jest chwytliwym i lepiej klikalnym tematem. Jeśli temat jest przedstawiony w kontrowersyjny sposób, to ludzie częściej zwracają na niego uwagę. Skrajne emocje bardziej nas przyciągają niż zdrowy rozsądek i powściągliwość. M.in. dlatego debata o sztucznej inteligencji jest biało-czarna, bez odcieni szarości. To jednak kolektywnie wpływa na poczucie braku bezpieczeństwa czy wręcz chroniczną niepewność, która dla naszego mózgu jest szczególnie trudna i poznawczo kosztowna.

Ten brak poczucia bezpieczeństwa jest uzasadniony? Czy należy bać się sztucznej inteligencji?

– Świat zawsze się zmieniał i nadal będzie się zmieniał. 25 lat temu, kiedy internet dopiero raczkował, nikt z nas nie przewidywał wielu zawodów, które dziś są codziennością. Równocześnie wiele umiejętności, które wtedy wydawały się niezbędne, dziś jest już nieaktualnych. Zmiana to naturalna część życia, choć rzeczywiście obecne tempo może być szybsze i bardziej odczuwalne.

Za tak szybkim tempem zmian idą niepewność i strach. Z ewolucyjnego punktu widzenia nasz mózg został zaprogramowany tak, aby traktować niepewność jak zagrożenie, bo przez setki tysięcy lat naprawdę nim była. Dla ludzi pierwotnych niepewność mogła oznaczać drapieżnika w krzakach, brak jedzenia albo chorobę bez lekarza. Dlatego lepiej było dmuchać na zimne i zakładać najgorsze, niż przegapić sygnał i zginąć.

Dziś żyjemy w znacznie bezpieczniejszym świecie – mamy mieszkania, lekarzy, prawo, technologie, sklepy i restauracje na każdym rogu – ale nasze mózgi nadal działają według starych zasad. Reagują na brak informacji tak, jakby to było realne zagrożenie. Co więcej, badania neuronaukowe pokazują, że niepewność to  jeden z najbardziej energochłonnych stanów dla naszego mózgu. Dlatego robimy wszystko, by ją zredukować, nawet jeśli wiąże się to z upraszczaniem rzeczywistości i wiarą w fałszywe narracje.

Powinniśmy bardzo uważnie podejść do pytania: „jakie zadania warto oddać AI, a które lepiej pozostawić ludziom, nawet jeśli w teorii można je zautomatyzować?”. Wykorzystanie sztucznej inteligencji do eliminowania zadań żmudnych czy powtarzalnych to dobry kierunek, ale automatyzowanie zadań kreatywnych, wymagających współpracy, dających poczucie sensu, autonomii i przynależności to błąd.

I co to oznacza? Dlaczego straszenie AI trafia na taki podatny grunt?

– Jednym z takich mechanizmów jest myślenie biało-czarne. Jeśli coś jest albo dobre, albo złe, to nie ma przestrzeni na niepewność. Dokładnie to obserwujemy teraz w debacie o AI. Jedni mówią, że wszystko się zmieni i znikną miliony miejsc pracy, inni, że to tylko chwilowy trend. Rzadko słyszymy „nie wiem”, „to zależy” albo „może to i może to”.

Dlatego coraz częściej traktuję katastroficzne prognozy z dużym dystansem. Czasem bawi mnie, gdy widzę w internecie samozwańczych ekspertów od technologii i AI, którzy twierdzą, że jeśli nie nauczymy się czegoś do piątku, to już nigdy nie odnajdziemy się w nowej rzeczywistości. Jeszcze kilka lat temu mówili, że jeśli nie nauczymy się kodować, to wypadniemy z rynku pracy. Dziś ogłaszają, że kodować już nie trzeba, bo AI zrobi to za nas. Dwa lata temu przewidywali też, że zawody kreatywne są bezpieczne, a tymczasem AI już dziś generuje obrazy, teksty i muzykę. Mówili również, że za chwilę nie będzie pracy dla kierowców, podczas gdy raport Światowego Forum Ekonomicznego z 2025 r. pokazuje, że jednym z najszybciej rosnących zawodów na świecie w latach 2025-2030 będą kierowcy lekkich samochodów ciężarowych i dostawczych.

To wszystko pokazuje jedno: tak naprawdę nikt nie wie, co się wydarzy. Te narracje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Dlatego coraz bardziej traktuję te prognozy z przymrużeniem oka. Świat zawsze się zmieniał i nadal będzie się zmieniać. Nawet najlepsi eksperci nie potrafią trafnie przewidzieć przyszłości.

W debacie publicznej pojawia się wiele głosów i ludzie najchętniej słuchają tych, które albo potwierdzają ich dotychczasowe przekonania, albo są po prostu najgłośniejsze w internecie. Często to właśnie najbardziej pewni siebie „eksperci” przyciągają naszą uwagę, nawet jeśli ich twierdzenia są oderwane od faktów. Nasze mózgi nie znoszą pustki informacyjnej. Niepewność jest dla nas kosztowna poznawczo, dlatego instynktownie ją redukujemy, sięgając po proste, skrajne narracje – nawet jeśli są one błędne czy szkodliwe, przynajmniej dają nam iluzję kontroli i poczucie bezpieczeństwa.

Jak w zdrowy sposób radzić sobie z redukowaniem tego stresu? Cały czas spodziewając się najgorszego, można przecież zwariować?

– Po pierwsze: zadbajmy o siebie. W czasach tak szybkich i radykalnych zmian to absolutna podstawa. Nasz dobrostan zależy od tego, jak skutecznie potrafimy redukować stres i odzyskiwać wpływ.

Psychologowie od dawna wiedzą, że jednym z najlepszych sposobów na stres jest odzyskanie poczucia sprawczości. Nie musimy mieć planu na wszystko. Wystarczy jeden, mały ruch w dobrą stronę. To może być pytanie: „Na co mam dziś realny wpływ?” lub „Co mogę zrobić tu i teraz?”. Zapisanie się na kurs, wyciszenie jednego źródła paniki, spróbowanie nowego narzędzia – każdy taki gest to sygnał dla mózgu: nie jestem bezradny. A to, jak pokazują badania, przywraca spokój, motywację i zdolność uczenia się w nowych warunkach.

Łatwiej powiedzieć niż zrobić.

– Dlatego potrzebujemy choćby kawałka przestrzeni – mentalnej, fizycznej, czasowej – by podejmować decyzje z głową, a nie w trybie paniki. Bo kiedy jesteśmy w stresie, ciało i mózg przełączają się w tryb przetrwania. Tracimy dostęp do racjonalnego myślenia i działamy impulsywnie – na skróty, często pod wpływem lęku, nie faktów. Ten mechanizm zresztą dotyczy nie tylko ludzi, ale też organizacji. Firmy, które działają pod wpływem strachu i chaotycznie, również podejmują decyzje reaktywne zamiast strategicznych.

To znaczy?

– Wiele firm nie podchodzi do wdrażania AI w sposób strategiczny, rozważając jakie długoterminowe korzyści i skutki może przynieść ta decyzja. Brakuje refleksji, po co właściwie to robimy i jakie cele chcemy dzięki temu osiągnąć. Wygląda to raczej tak, że firmy wdrażają sztuczną inteligencję, dlatego że ktoś tak powiedział, że konkurencja ją wdraża, że komuś się wydaje, że trzeba. Przypomina to pospieszne działania napędzane strachem.

Jakie mogą być konsekwencje takiego podejścia?

– Moje największe obawy dotyczą wpływu na poczucie sensu i znaczenia pracy, motywację oraz dobrostan psychiczny ludzi. Utrata pracy albo wykonywanie zadań, które są nudne i powtarzalne, ma oczywiście negatywne konsekwencje dla jednostki, ale też bardzo konkretne skutki dla biznesu. Pracownicy, którzy są wypaleni, zdemotywowani lub mają zaburzone poczucie bezpieczeństwa psychologicznego nie tylko gorzej pracują, ale też realnie wpływają na spadek wyników całej organizacji.

Z perspektywy firmy kluczowe jest więc zadbanie o to, by tworzyć środowisko, w którym ludziom po prostu dobrze się pracuje. To oznacza, że automatyzacja nie może być bezrefleksyjna. Powinniśmy bardzo uważnie podejść do pytania: „jakie zadania warto oddać AI, a które lepiej pozostawić ludziom, nawet jeśli w teorii można je zautomatyzować?”. Wykorzystanie sztucznej inteligencji do eliminowania zadań żmudnych czy powtarzalnych to  dobry kierunek, ale automatyzowanie zadań kreatywnych, wymagających współpracy, dających poczucie sensu, autonomii i przynależności to błąd.

Namawiam firmy, by wdrażały AI w sposób przemyślany i strategiczny. Biznesowe decyzje nie powinny opierać się wyłącznie na tym, czy „komórki w Excelu się zgadzają” w tym kwartale ani „co zrobiła nasza konkurencja”. Warto patrzeć szerzej, również na to, jaki wpływ dane wdrożenie będzie miało na długoterminowe wyniki firmy, w tym na motywację, zaangażowanie i kondycję psychologiczną zespołów.

Niektórzy przekonują, że jak AI zabierze nam pracę, to będzie dobre, bo będziemy mieli dużo wolnego czasu i będziemy szczęśliwi?

– Chcielibyśmy, żeby tak było. Z naszego obecnego punktu widzenia – kiedy większość z nas jest przepracowana i zestresowana – wizja, że będziemy pracować 10 albo 20% tego czasu co teraz, wydaje się atrakcyjna. Pojawia się jednak pytanie: kto nam będzie za to płacił i z czego będziemy żyć?

A jeśli kwestie ekonomiczne uda się jednak rozwiązać, np. wprowadzając dochód podstawowy? Czy to wystarczy, by zapomnieć o pracy? A może jest ona z punktu widzenia psychologii do czegoś potrzebna?

– Praca pełni szereg funkcji niefinansowych w naszym życiu. Nadaje strukturę naszego dnia – wstajemy i mamy powód do wyjścia z domu. Sprawia też, że jesteśmy i czujemy się komuś potrzebni. Daje nam możliwość nauki, rozwoju, wywierania wpływu i poczucie bycia częścią czegoś większego. Dla wielu osób dorosłych praca jest też miejscem, gdzie mają znajomych, przyjaciół. Praca wielu osobom daje także poczucie autonomii, mam jakiś projekt, za który jestem odpowiedzialny, mogę zdecydować, jak go zrobić. Dla wielu z nas praca jest również istotną częścią tożsamości. Dzięki wszystkim tym aspektom, praca zawodowa daje wielu z nas poczucie sensu.

dr Julia Kołodko
dr Julia Kołodko. Zdjęcia: Archiwum prywatne

A za ile lat dowiemy się, jaki wpływ na psychikę ma sztuczna inteligencja? Ile czasu potrzeba, żeby nauka dostarczyła nam odpowiedzi?

– Pojawiają się publikacje naukowe na ten temat, ale nie ma ich dużo. Dopiero uczymy się, jak AI wpływa na nasz mózg, zachowanie i zdolności poznawcze. Jedno z głośniejszych badań – to, o którym wspomniałam wcześniej, przeprowadzone przez MIT – pokazało, że mózgi uczniów piszących eseje z pomocą ChatGPT wykazywały znacznie mniejszą aktywność. Innymi słowy: mniej pracowały. Świat akademicki działa jednak dość powoli. Badania działają tak, że najpierw jakiś naukowiec musi się zainteresować tematem, potem zdobyć finansowanie, następnie przeprowadzić badania, które muszą coś ciekawego pokazać. A i sam proces publikacji badań czasami trwa kilka lat. Myślę, że po pięciu-siedmiu latach od wejścia sztucznej inteligencji zacznie pojawiać się więcej badań.

Czyli znów prowadzimy taki eksperyment na żywym społecznym organizmie, jak w przypadku mediów społecznościowych? Dopiero po mniej więcej dwóch dekadach próbujemy reagować na negatywny wpływ tej technologii na zdrowie psychiczne.

– Moim zdaniem, narrację w kontekście mediów społecznościowych zmieniła jedna konkretna książka: „Niespokojne pokolenie” napisana przez amerykańskiego psychologa społecznego Jonathana Haidta. Ta książka zaczęła zmieniać świat. Czarno na białym pokazała wykresy zdrowia psychicznego, poziomu depresji, samobójstw i stanów lękowych nastolatków i teraz już osób dwudziestoparoletnich. Widać, że w momencie wejścia mediów społecznościowych wyniki poleciały w dół, a kolejne pogorszenie nastąpiło w rezultacie zamontowania kamerki z przodu w iPhone, którą dzieciaki wykorzystują, by robić sobie selfie. Książka daje też cztery konkretne rady, jak sobie z tym poradzić. Na skutek tej publikacji Australia zwiększyła minimalny wiek korzystania z mediów społecznościowych do 16 lat, teraz słyszałam, że Francja też go podnosi. W wielu stanach w USA zaczęto wprowadzać zakaz przynoszenia telefonów komórkowych do szkoły.

Skoro twardej wiedzy naukowej jeszcze nie ma, to czym kierować się przy korzystaniu z AI? Pozostaje zdrowy rozsądek?

– Niestety tak. Mówię „niestety”, bo ze zdrowym rozsądkiem bywa różnie. Dlatego z perspektywy jednostki najważniejsze jest zatrzymać się na chwilę, wziąć trzy głębokie oddechy i uczciwie zapytać siebie: „Co korzystanie z tej technologii oznacza dla mnie? Czy mi służy? Czy naprawdę jej potrzebuję, czy tylko mnie kusi?”

Korzystanie z ChataGPT przypomina jedzenie słodyczy: jest szybkie, łatwe i przyjemne. Ale gdy opieramy zbyt dużą część naszej diety na cukrze, to w dłuższej perspektywie rujnujemy zdrowie. Tak samo jest z myśleniem: jeśli delegujemy za dużo AI, osłabiamy własne mięśnie poznawcze.

Coraz więcej badań pokazuje, że ta ostrożność jest uzasadniona. Poza badaniami z MIT czy UCL, w lipcu 2025 r. organizacja METR opublikowała badanie, w którym doświadczeni programiści mieli rozwiązywać realne zadania z pomocą AI lub bez niej. Okazało się, że ci korzystający z AI potrzebowali średnio o 19% więcej czasu, mimo że sami byli przekonani, że AI ich przyspiesza. To pokazuje, jak łatwo ulegamy złudzeniu efektywności, nawet jeśli rzeczywistość mówi coś zupełnie innego.

Ale ta kwestia wykracza daleko poza czas realizacji zadań. Z punktu widzenia jednostki chodzi o coś znacznie głębszego: o utrzymanie sprawczości, myślenia krytycznego i poczucia sensu. A z punktu widzenia organizacji o ochronę tego, co w pracy ludzkie. AI wdrażana bez refleksji będzie odbierać nie tylko zadania, ale też tożsamość, motywację i dobrostan psychiczny.

Jak pokazują dziesiątki lat badań psychologicznych, ludzie czerpią energię i motywację do pracy nie tylko z wynagrodzenia finansowego, ale przede wszystkim z poczucia, że ich praca ma znaczenie i sens; że coś budują, rozwijają się i są częścią czegoś większego. Jeśli zautomatyzujemy nie tylko to, co nudne i powtarzalne, ale również to, co daje poczucie dumy, mistrzostwa i sprawczości, to zrobimy krzywdę ludziom i organizacjom.

Warto więc żeby tak jednostki, jak i liderzy zadali sobie nie tylko pytanie „Co możemy zautomatyzować?”, ale przede wszystkim „Co sprawia, że nasza praca ma sens, i czego w związku z tym nie wolno nam oddać maszynie?”. Paradoksalnie, zbyt wygodne i proste życie, pozbawione okazji do rozwoju i satysfakcji płynącej z pokonywania wyzwań, prowadzi do pracy i życia, które stają się puste, jałowe, pozbawione sensu.

Na szczęście coraz więcej organizacji zaczyna to dostrzegać. Coraz częściej nie pytają już tylko „jak” wdrożyć AI, ale „po co” oraz jak zrobić to tak, by nie zgubić po drodze tego, co najważniejsze dla ludzi i kultury pracy. To właśnie z takimi pytaniami dziś najczęściej pracuję.

Źródło: Miesięcznik Finansowy BANK