Na węgiel nie pożyczą, ale na OZE, tak
Robert Lidke: DNB jest norweskim bankiem, kontrolowanym przez państwo?
Artur Tomaszewski, prezes DNB Bank Polska SA: Tak jest w rzeczywistości. Państwo norweskie, w postaci ministerstwa handlu, przemysłu i rybołówstwa posiada ponad 34 procent akcji banku, pozostały akcjonariat jest mocno rozproszony. Tak więc państwo norweskie kontroluje ten bank, ale kontrola państwa nad przedsiębiorstwami z udziałem skarbu państwa wygląda inaczej niż w Polsce. W Norwegii kontrola jest sprowadzona do kilku elementów, np. żeby nie przenosić siedziby firmy poza Norwegię. Bank funkcjonuje absolutnie jako komercyjny bank.
A po wyborach parlamentarnych następuje zmiana zarządu banku?
Rune Bjerke jest prezesem naszej grupy od 2007 roku. W tym czasie wielokrotnie zmieniały się opcje polityczne. W okresie ostatnich lat nie zmienił się prezes, nie zmienił się dyrektor finansowy ani szef ryzyka.
Czy firmy w Polsce mogą przyjść do DNB i wystąpić o kredyt na budowę elektrowni węglowej?
Nie mogą. Nie wynika to z chwilowej zmiany strategii w naszym banku ani z awersji do węgla. Nasz bank realizuje pewne strategie sektorowe, które się w bardzo niewielkim stopniu zmieniają. Jeżeli się zmieniają to tylko ze względu na rewolucję technologiczną. Jeśli chodzi o energetykę to DNB zawsze finansował tylko i wyłącznie sektor zielonej energetyki. Energetykę wodną, wiatrową i fotowoltaiczną.
A więc jeśli firmy lub samorządy przyjdą do waszego banku po kredyt na OZE to mogą liczyć na pozytywną reakcję DNB?
Tak mogą liczyć. Niewiele jest w Polsce banków, które są otwarte na finansowanie chociażby energetyki wiatrowej. To wynika z zawirowań na rynku i sporej niestabilności regulacyjnej, a także wahania cen tzw. zielonych certyfikatów. Jednak my sfinansowaliśmy z powodzeniem 6 projektów związanych z energetyką wiatrową, to były farmy wiatrowe. Wszystkie funkcjonują i wszystkie się spłacają. Nie mamy złych doświadczeń, wierzymy w nowy system wsparcia dla energetyki wiatrowej i jesteśmy gotowi finansować kolejne przedsięwzięcia.
Ale jak to możliwe, że wasz bank nie miał kłopotów w związku ze zmianą przepisów o OZE, a tymczasem wiele farm wiatrowych ogłosiło upadłość, a banki, które je finansowały musiały tworzyć rezerwy na złe kredyty?
Rzeczywiście z niepokojem obserwowaliśmy to co się działo z regulacjami prawnymi, wahającymi się cenami energii i brakiem przewidywalności w dłuższym terminie.
Jednak za naszymi projektami stali silni sponsorzy, którzy podobnie jak my patrzą na energetykę odnawialną długoterminowo. Wierzą, że w długim terminie będzie dominować, i że musi być preferowana przez rządy i przez społeczeństwa. I z czasem będzie wypierała energetykę konwencjonalną.
Nasze projekty były silnie skapitalizowane, był tam spory udział własny. Nasze struktury finansowania były na tyle konserwatywne, że wytrzymały nawet tak duże wahania cen.
W ostatnich dniach rząd złożył deklarację, że jednak będzie stawiał na energetykę odnawialną, w tym na wiatrową. Jeśli rzeczywiście będą stworzone warunki do rozwoju OZE w naszym kraju to jaka będzie rola waszego banku?
Mam nadzieję, że wiodąca. Chcielibyśmy być jednym z najważniejszych graczy na tym rynku. Ograniczeniem jest skala naszego działania, ponieważ jesteśmy niedużym bankiem korporacyjnym, także z ograniczonymi zasobami ludzkimi. Dlatego nastawiamy się tylko na duże przedsięwzięcia. Stąd rozwiązania prosumenckie, niewielkie instalacje rozporoszone nie będą nas interesować, ze względu na brak mocy przerobowych.
Jeśli chodzi o samorządy to nie tylko wspieramy OZE, ale także termomodernizację. Być może te samorządy wytwarzają ciepło, przy użyciu źródeł kopalnych, ale dzięki termomodernizacji w mniejszym stopniu zanieczyszczają środowisko, bo nie muszą zużywać tak dużo energii jak do tej pory. Uczestniczymy we wszystkich projektach, które poprawiają jakość powietrza, zmniejszają wielkość zanieczyszczeń.
Jeśli samorząd chciałby skorzystać z kredytu w waszym banku to o jakiej wielkości finansowania jesteście gotowi rozmawiać?
Nie określamy konkretnej kwoty. Jeśli gmina jest już naszym klientem gotowi jesteśmy sfinansować mniejsze projekty. W przypadku nowych klientów myślimy o poziomie od 20 mln złotych.
Może Pan podać przykłady ciekawych projektów, które DNB zrealizował z samorządami?
Są przedsięwzięcia, które nie są związane z energetyką, ale są przyjazne dla środowiska, i bywają finansowane tzw. zielonymi obligacjami. Takim przykładem jest sfinansowanie wspólnego projektu kilku gmin, które realizowały inwestycję wodociągową. Były też mniejsze projekty termomodernizacyjne. One nie są wartościowo duże, to jest kilka, kilkanaście mln złotych. Oczyszczalnie ścieków czy budowa farm wiatrowych to są dziesiątki mln złotych.
Wiadomo, że oprócz kredytów pomagają Państwo także samorządom w pozyskiwaniu finansowania dzięki emisjom obligacji. Jest to szczególnie ważne w sytuacji, kiedy samorządy są nadmiernie zadłużone i wzięcie kredytu jest już nie możliwe, ale emisja obligacji jest w ich zasięgu, bo nie wlicza się do zadłużenia samorządu.
Chcę tu nieco skorygować Pana wypowiedź. Oczywiście wszędzie na świecie sektor samorządowy jest zadłużony. Ale na przykład Norwegia nie ma zadłużenia w ogóle, a tymczasem zadłużenie norweskich samorządów jest dwukrotnie większe od zadłużenia polskiego sektora samorządowego.
Gminy tam znacznie odważniej inwestują. W Polsce poziom zadłużenia podlega ustawowym ograniczeniom. W przekroju całego sektora samorządowego jesteśmy sporo poniżej poziomu wyznaczonych limitów. W ostatnich latach przychody samorządów rosły szybciej niż koszty więc dług samorządów spadał mimo realizowanych inwestycji.
Są różne instrumenty, które pozwalają się gminom zadłużać. Od prostego kredytu, który gmina zaciąga, po obligacje przychodowe. Tego typu obligacje nie są zaliczane do łącznego poziomu zadłużenia, dlatego że w tym przypadku gmina nie ryzykuje całym swoim majątkiem, tylko przychodem i majątkiem z danego przedsięwzięcia, które obligacje finansują. To jest ciekawy produkt, ale mało popularny w Polsce. Warunkiem jest to aby inwestycja przynosiła dochód.
Na przykład mieszkania na wynajem tu gmina ma przychody z czynszu. Wodociąg – gmina ma dochody z opłat za wodę, inwestycje w spółki komunikacji – zyski ze sprzedaży biletów.
Gmina finansuje przedsięwzięcie konkretnym strumieniem pieniędzy, który spłaca się z przychodów z tej inwestycji, nie angażuje bilansu i wskaźników całej gminy. Moim zdaniem to finansowanie jest doskonale dopasowane do samorządu.
Wracając do początku naszej rozmowy, jak powinien wyglądać nasz rynek aby można było na nim spokojnie i bezpiecznie, i jednocześnie długoterminowo inwestować w energetykę odnawialną?
Myślę, że system, który od niedawna zaczął funkcjonować w Polsce jest dobry. Dla farm wiatrowych to jest system aukcyjny, który polega na tym, że ogłasza się przetarg i projekty startują w tym przetargu po pomoc publiczną, która gwarantuje ceny na odbiór tej energii nieco poniżej obecnych cen rynkowych, ale na przyzwoitym poziomie. Na okres, w którym dany projekt będzie funkcjonował, i wygrywa projekt, który jest najbardziej efektywny, który zaoferuje najlepszą cenę.
Mamy zagwarantowaną cenę i zagwarantowany odbiór tej energii. W innych krajach ten system się sprawdził.
Kluczowe jest jednak przekonanie inwestorów, że państwo dotrzyma słowa, że reguły gry, które są teraz wprowadzane będą obowiązywały za kilkanaście lat. Na szczęście zmiany w tym systemie wymagają notyfikacji Unii Europejskiej, więc nie jest tak łatwo jednostronnie zmienić system wsparcia dla OZE.