Mimo pandemii rosną ceny mieszkań i domów w Niemczech
Jak wynika z opublikowanych pod koniec sierpnia danych Federalnego Urzędu Statystycznego, ceny nieruchomości wzrosły w Niemczech w drugim kwartale o 5,6 proc. w stosunku do drugiego kwartału zeszłego roku. A także o prawie półtora procent poszły w górę w tym roku – w drugim kwartale wobec pierwszego kwartału, a więc już w czasie trwania zarazy.
Ceny nieruchomości rosną, bo pomaga państwo
Teoretycznie można było oczekiwać, że znajdujący się w kłopotach finansowych z powodu pandemii właściciele domów czy mieszkań zaczną je wyprzedawać, co by obniżyło ceny. Tak się jednak nie stało. Ekspert z instytutu analiz Empirica Reiner Braun tłumaczy dlaczego:
„Dzięki hojnemu wsparciu ze strony rządu, takiemu jak dopłaty dla pracujących w skróconym wymiarze czasu czy zasiłki mieszkaniowe dla lokatorów nie doszło do masowych zwolnień i zaległości w płaceniu czynszów. Nie było więc przesłanek do gwałtownej wyprzedaży nieruchomości, co by mogło obniżyć ceny”.
Bardziej drożeją domy niż mieszkania
A one tymczasem poszły w górę. Eksperci z pewnym zaskoczeniem odnotowali, że w minionych miesiącach nieco bardziej wzrosły ceny domów niż mieszkań, podczas gdy dotychczas było odwrotnie.
Według wyliczeń firmy konsultingowej F+B, ceny domów jedno- i dwurodzinnych wzrosły w stosunku do zeszłego roku o dziewięć procent, podczas gdy mieszkań własnościowych „tylko” o 5,9 proc. To nieco inne dane niż urzędu statystycznego. F+B podkreśla, że jego zestawienie (F+B-Wohn-Index) opiera się na analizie ofert ponad 30 milionów obiektów w całych Niemczech.
Dyrektor F+B Bernd Leutner jest zdania, że wzrost cen domów to efekt większego popytu na nie dzięki „historycznie jednorazowo niskiemu oprocentowaniu kredytów”. Ludzie wolą kupować obiekty do samodzielnego użytkowania, a więc domy a nie mieszkania.
Ale – zastrzegł Leutner – nie wiadomo, czy to dlatego, że w dobie koronawirusa rodziny chcą mieć dla siebie więcej przestrzeni i własny ogród. W każdym razie – dodał – zbieżność czasowa między pandemią a zwiększonym popytem na domy rzuca się w oczy.
Drogie południe Niemiec
Najdroższe są obiekty na południu Niemiec i w dalszym ciągu w Monachium. Za metr kwadratowy mieszkania trzeba tam zapłacić osiem tysięcy euro, a za dom – przeciętnie – półtora miliona.
Według zestawienia związku Krajowych Kas Budowlanych i Oszczędnościowych (Sparkassen und Landesbausparkassen – LBS), na drugim miejscu plasuje się Wiesbaden (1,2 mln euro za dom), na trzecim Stuttgart (1,1 mln). Najdroższe są domy na ekskluzywnym przedmieściu Monachium Grünwald, gdzie za wolno stojący dom przeciętnie liczą sobie 1,9 mln euro.
Wyraźnie tańsze są obiekty w Lipsku, Hanowerze, Bremie, Dortmundzie i Dreźnie, gdzie za dom trzeba zapłacić od 310 000 do 400 000 euro. Jeszcze korzystniejsze są zakupy w Halle, Magdeburgu, Bremerhaven i Siegen – od 180 000 do 210 000 za domek.
O ile horrendalne ceny zarówno za domy jak i za mieszkania notuje Monachium i inne metropolie na południu i południowym zachodzie, o tyle gdzie indziej można lokum nabyć taniej. W Kolonii metr kwadratowy mieszkania kosztuje od 2500 (dzielnica Flittard) do 6000 euro (dzielnica Lindenthal). W Berlinie pięć tysięcy, a w Hamburgu 5,5-6 tys. euro.
Znawcy ostatecznie dochodzą do jednego wniosku: pandemia nie pandemia, ceny nieruchomości będą rosnąć zawsze, nawet jeżeli ten ruch na krótko zwolni, np. jak ostatnio z powodu utrudnień w komunikowaniu się i osłabionej sprzedaży. Zawsze jednak będzie stały lub rosnący popyt na mieszkania i domy, których jest za mało. Mało też jest miejsc do zabudowy (Bauland).
W Niemczech w odróżnieniu od innych krajów europejskich znaczna część ludzi mieszkanie wprawdzie wynajmuje, ale generalnie wielu chce takie lokum nabyć na własność. To podstawowe zjawisko zbadał Niemiecki Związek Kas Oszczędnościowych i Żyrowych (Deutscher Sparkassen- und Giroverband – DSGV).
Według raportu DSGV, ponad połowa (57 proc.) najemców chętnie mieszkałaby we własnych czterech ścianach. Powód: rosnące czynsze, chęć poprawienia sobie jakości życia, ale też wykorzystanie historycznie tanich kredytów, by zainwestować we własne lokum i zabezpieczyć się na starość.
Nabyć mieszkanie na własność chce prawie jedna trzecia (31 proc.) osób w wieku 20-50 lat. W grupie 20-29 lat własne cztery ściany chce mieć wręcz co drugi najemca.
Czyli, kto ma nadwyżkę kapitału, powinien kupować mieszkanie, dom, ziemię. Koronawirus tego nie ruszy. Są wprawdzie inne żywioły, ale wszystkiego i tak przewidzieć się nie da.