Śmierć parabanku
Z wielkim hukiem rozpadła się na kawałki misternie zbudowana przez 28-letniego Marcina P. piramida finansowa Amber Gold. Po tym jak przysłowiowe mleko się rozlało huczy od oskarżeń i dyskusji na temat parabanków, ale przykrości można było uniknąć.
Przede wszystkim podejrzliwość wzbudzić mogła już sama wysokość oferowanego zysku, wynosząca kilkanaście procent. Amber Gold rzekomo gwarantował wypłatę środków nawet w przypadku krachu, a ręczyć za niego miał niejaki Fundusz Poręczniowy AG – większościowym właścicielem tej spółki był nie kto inny, a sam Marcin P.
Ogólnie mówiąc, zysk bez kosztów, taki wizerunek budował sobie Amber Gold. Na pierwszy rzut oka mogło się tak wydawać. Operując jako dom składowy, w przeciwieństwie do instutucji bankowych, klienci Amber Gold nie byli objęci podatkiem kapitałowym od osiągniętych zysków.
Jednak według postanowień Ustawy z dnia 16 listopada 2000 r. o domach składowych, instytucją taką nie może kierować osoba skazana prawomocnym wyrokiem – a taką osobą jest właśnie Marcin P., niegdysiejszy właściciel punktów Multikasa, gdzie można było regulować rachunki za prąd, gaz itp. W pewnym momencie firma zaczęła zatrzymywać pieniądze klientów wystawiając im w zamian potrwiedzenia wpłaty na rachunek Multikasy, a nie potwierdzenia wystawienia faktury.
Stąd w 2010 roku Ministerstwo Gospodarki zakazało Amber Gold działalności składowej…jednak firma nadal świadczyła tego typu usługi (przechowując towary, w tym przypadku metale szlachetne, i nimi obracając) oferując przy tym usługi bankowe bez zezwolenia Komisji Nadzoru Finansowego – stąd Amber Gold znalazł się także na liście ostrzeżeń publicznych wydaną przez KNF.
Wątpliwości powinien wzbudzić także regulamin, do którego przestrzegania zobowiązywał się każdy klient. Za wpłacone pieniądze Amber Gold kupował w zamian złoto, którym mógł dowoli obracać, oficjalnie gwarantując klientowi przynajmniej zwrot początkowej wpłaty w przypadku krachu. Nie mówiąc już o kilkunastoprocentowym zysku.
Amber Gold miał jednak prawo zmieniać warunki umowy w dowolnym momencie jej trwania. A do tego odsetki były wypłacane po potrąceniu kosztów i prowizji rozpisanych w regulaminie. Firma w praktyce mogła podwyższyć swoje opłaty manipulacyjne o procent stanowiący zysk klienta. Wypłacając klientowi zysk pomniejszyłaby go o zwiększone opłaty. Na papierze wszystko się zgadzało, klient uzyskał dokładnie tyle, ile Amber Gold mu obiecał.
Umowę można było jednak w każdej chwili zerwać, ale byłoby to obwarowane wysokimi karami i innymi ukrytymi opłatami. Amber Gold odkupiłby złoto od klienta, ale po kursie ustalonym według własnego 'widzimisie’ (czyli stratnym dla klienta). A do tego dochodzi jeszcze 20%-procentowa kara za zerwanie umowy.
Do tego dochodzą niejasności w kwestii źródeł dochodów samej firmy. Amber Gold zasłaniał się tajemnicą biznesową mówiąc o pochodzeniu kilkunastoprocentowych zysków z obracania kruszcami klientów. Tak naprawdę, w momencie zawarcia umowy nie było wiadomo, jak zarabia sama firma ani skąd pochodzą zyski klientów.
Po pewnym czasie pojawiły się także pożyczki, których źródła można się doszukać we wpłatach klientów na 'złote lokaty’. Wszystko było w porządku, dopóki nie brakowało nowych klientów – jednak gdy działo się odwrotnie forma natychmiast traciła płynność, bowiem bieżąca działalność była finansowana z bieżących wpłat. Nazywa się to piramidą finansową.
Oczywiście, w razie plajty klienci nie byli zabezpieczeni w żaden sposób. Fundusz Poręczeniowy AG to tylko atrapa wystawiona na potrzebę marketingu, będąca niemal w całości własnością Amber Gold. Firma zapewniała także, że jej działalność ubezpiecza PZU, ale zakład ubezpieczeń nie wypłaci odszkodowania, jeżli plajtująca firma nie działała zgodnie z prawem (np. działalność Amber Gold jako domu składowego bez zezwolenia MG).
Nie jest pewne w jaki sposób nabici w butelkę klienci dostaną z powrotem wpłacone środki. 7 tysięcy osób zasiliło działalność Amber Gold kwotą około 80,000,000 złotych, a sprawa zatacza coraz szersze kręgi – KNF jeszcze w 2009 roku złożył zawiadomienie do gdańskiej prokuratury, ale ta uznała, że Amber Gold nie prowadzi działalności niezgodnej z prawem.
Jednak przynajmniej częściowo do nieszczęścia przyczyniła się również chęć łatwego i szybkiego zarobku. Takie rzeczy jednak nie istnieją, każda pożyczka musi być spłacona, a każdy zysk przynosi także koszty.
Źródła: FT.com; knf.gov.pl; kancelariakrakow.com; wprost.pl; wpolityce.pl; własne