Między Ukrainą i ECB
Nominacja Donalda Tuska ma wymiar głównie polityczny i może się okazać, że dla rynków będzie ona znaczyć niewiele, zwłaszcza w ujęciu lokalnym. Trzeba więc skupić się ponownie na sprawach międzynarodowych.
W piątek S&P zyskał 0,3 proc. i nie zawiódł inwestorów w Europie. Ważniejsze są jednak przyczyny tej zwyżki – wydatki Amerykanów spadły w lipcu o 0,1 proc. (oczekiwano wzrostu o 0,1 proc.), a dochody rosły wolniej (0,2 proc.) niż oczekiwano (0,3 proc.). Jest coraz bardziej oczywiste, że rynek przyjmuje słabe dane równie dobrze jak mocne dane, tłumacząc to (tj. takie wyjaśnienia najczęściej znajdziemy w wypowiedziach analityków) większymi szansami na opóźnienie podwyżek stóp w Stanach. Być może tak właśnie jest, ale też sytuacja, w której rynek przyjmuje wzrostami i słabe i mocne dane makro rzeczywiście najczęściej ma miejsce w ostatniej fazie rynku byka, co należy mieć na uwadze, gdyby podobne reakcje się powtarzały, również w innych miejscach świata.
Np. w Chinach. Indeks w Szanhgaju rósł o 0,7 proc. godzinę przed rozpoczęciem notowań, a Hang Seng o 0,25 proc., po tym jak odczyt PMI – ten oficjalny – wyniósł 51,1, o 0,1 mniej niż oczekiwali analitycy. PMI mierzony przez Markit i HSBC, spadł do 50,2 z 51,7 w lipcu. To nawet głębszy spadek niż wynikający ze wstępnego odczytu, mimo to indeksy zyskują. Nikkei zyskiwał 0,3 proc. na pół godziny przed końcem notowań, Kospi balansował w okolicach poziomów z piątku.
W Europie początek może być niemrawy. Znacznie większe znaczenie niż wybór nowych władz UE może mieć rosyjska ofensywa na Ukrainie oraz zapowiedź zaostrzenia unijnych sankcji wobec Moskwy, co z pewnością spotka się z kontrą. W tle mamy też publikację PMI w Europie i oczekiwanie na czwartkową decyzję ECB. Dziś giełdy w Nowym Jorku nie pracują, więc tempo w Europie może przysiąść także z tego powodu.
Emil Szweda
Open Finance