Matematyka dla zaawansowanych inwestorów cz. 3
Moje rozważania, które na tym portalu rozpocząłem kilka miesięcy temu, bazują na podstawowych tezach i przykładach, jakie zawarłem w swoim wykładzie wygłoszonym 11 maja 2015 roku w Katowicach w ramach przedsięwzięcia "Antykwariat Sztuki1". Jak napisałem już w części pierwszej eseju: "Są próbą ich pogłębienia i rozszerzenia, ale bez odwoływania się do specjalistycznego piśmiennictwa. Chciałbym przekazać przede wszystkim swoje osobiste doświadczenia, a nie wiedzę dostępną w literaturze. Przez "osobiste doświadczenia" rozumiem nie tyle własną wiedzę i poglądy, ale przede wszystkim poznawcze rezultaty moich rozmów, spotkań i przygód z artystami. Uwzględnię także emocjonalny kontekst moich kontaktów z ich dziełami oraz najbliższym otoczeniem."
[rachunek całkowy]
Mam nadzieję, że nikogo takim podtytułem nie wystraszyłem. Już wcześniej uspakajałem, że pojęcia matematyczne traktuję w obszarze inwestowania w sztukę jako wyrafinowaną paralelę. Tak to wytłumaczyłem na samym początku: „Rachunek całkowy dla wielu z nas stanowi próg ludzkich możliwości, bastion nie do zdobycia. Ale z całego dorobku tego działu matematyki, który powstał w III wieku p.n.e., a został twórczo rozwinięty w XVII w. przez Isaaca Newtona i Gottfrieda Wilhelma Leibniza, zaczerpniemy tylko samą bardzo ogólną ideę sumowania drobnych elementów. W matematyce lub jej technicznych zastosowaniach służy m.in. do określenia pola figur płaskich lub objętości i pola powierzchni brył obrotowych. Dla nas będzie tylko symbolem wpływu zaangażowania artysty, a także wielbicieli jego talentu i właścicieli jego dzieł na ich przyszłą wartość rynkową. Pokażę, jak te wszystkie drobne i rozproszone działania społeczne, etyczno-moralne wybory, a nawet zaniechania składają się jak puzzle w większą całość. Jest nim miejsce artysty i jego dzieł w historii. To od tak pojmowanego zaangażowania, nie tylko artystycznego, zależy to miejsce.”
Julia Curyło, Kot Schrödingera, 2015, 150 x 156 cm, olej i akryl na płótnie
Jeżeli ktoś wpisze w swojej internetowej wyszukiwarce „marcin kowalik malarstwo”, to w przeciągu 0,30 sek. otrzyma ok. 21.300 linków. Dla porównania, jeżeli wpiszemy „masaccio malarstwo”, to mniej więcej w podobnym czasie otrzymamy…. tylko 14.300 linków. Oczywiście na tę różnicę składa się także wiele pozaartystycznych przyczyn i nie chciałbym ponownie straszyć czytelnika nazbyt techniczną tematyką. Ale same liczby już mają swoja wymowę. Dla złapania proporcji i dystansu do omawianych spraw, sprawdźcie proszę wynik dla haseł „trybunał konstytucyjny” oraz „śmierć i dziewczyna”, a zobaczycie jaki dystans nas dzieli od spraw zajmujących na co dzień zdecydowaną większość naszych rodaków.
Ta dość spora ilość linków prowadzących do stron i dokumentów związanych z Marcinem Kowalikiem, bohaterem moich rozważań, nie wzięła się z niczego. Przyznam, że na początku mojej znajomości z artystą i jego artystycznymi przedsięwzięciami, zaskakiwała mnie ilość podejmowanych przez niego działań. Zastanawiałem się nawet czasami jaki jest ich cel. Szczególnie gdy podejmował się malowania obrazów na ulicy lub w przestrzeniach postindustrialnych. Najbardziej zaskoczył mnie gdy 5 lipca 2015 roku we współpracy z Grupą artystyczną LASEM oraz projektantką Agnieszką Nataszą Splewińską zrealizowali projekt DEFRAMESTRACJI. Polegał on na wycięciu płótna z uprzednio namalowanego obrazu i stworzenia z niego kreacji w którą następnie ubrano Beatę Wnuk – żonę prezydenta Zamościa. Wszystkie te działania odbywały się publicznie na Rynku Wielkim w Zamościu. Było dla mnie oczywistym, że są to działania związane przede wszystkim z tym, co nazywamy zarządzaniem marką artysty i jego rozpoznawalnością. Nie bez znaczenia były także performatywne aspiracje Marcina Kowalika, który już od czasów studenckich angażował się w przedsięwzięcia artystyczne ulegające modyfikacji w każdorazowym ich odgrywaniu i wciągające odbiorcę w sytuację twórczą. Te wszystkie aktywności pozostawiają „elektroniczne ślady” w postaci artykułów, recenzji, notatek prasowych, niezliczonych fotografii, filmów, wpisów na blogach itd. Artysta także systematycznie dokumentuje swoje działania artystyczne na swojej stronie internetowej oraz w mediach społecznościowych. Liczne grono entuzjastów twórczości artysty multiplikuje te informacje, a to tłumaczy tak dużą ilość tzw. „trafień” w internetowej przeglądarce.
Obraz w pigułce – Edycja 2014, Młodzi artyści przy pracy, fot. M. Kowalik
Ma to kolosalne znaczenie dla rozpoznawalności artysty oraz jego indywidualnego stylu. Proces ten kształtuje także artystę. Od wielu ludzi otrzymuje on informację zwrotną, także tę dotyczącą recepcji jego dokonań i dyskursu toczącego się wokół podejmowanych przez niego tematów.
[obraz w pigułce]
Jedno z tych przedsięwzięć Marcina Kowalika zasługuje na uwagę szczególną. „Obraz w pigułce”, to prowadzony od kilku lat cykliczny projekt, który wymyka się prostej kategoryzacji. Marcin Kowalik jest pomysłodawcą, koordynatorem i opiekunem artystycznym projektu. Realizuje go Wojewódzki Specjalistyczny Szpital Dziecięcy im. św. Ludwika w Krakowie we współpracy z Krakowską Akademią Sztuk Pięknych im. Jana Matejki i UBS Kraków pod Patronatem Honorowym Marszałka Województwa Małopolskiego. Projekt ma charakter artystyczno-edukacyjny o złożonym i zróżnicowanym oddziaływaniu na jego uczestników. Dzieci przebywające w szpitalu tworzą z plasteliny prace na zadany temat. Każda z wykonanych prac staje się cząstką wielkoformatowego obrazu w wyniku ich malarskiej reinterpretacji przez studentów Akademii Sztuk Pięknych oraz zaproszonych gości. Na bazie modułów wykonanych przez dzieci, „dorośli artyści” malują wyznaczone im cząstki obrazu w rozrysowanej na jego płaszczyźnie siatce perspektywicznej.
Powstały w ten sposób obraz jest odsłaniany i przekazywany Szpitalowi i Dzieciom podczas uroczystego wernisażu. „Szpital zyskuje wartościowe dzieło sztuki o złożonej historii, spójnej z tym miejscem. Angażuje się, aby podnieść jakość czasu, który mali pacjenci spędzają na leczeniu” – możemy przeczytać w folderze wydanym przez Organizatorów Projektu. Publikacja podkreśla także pozytywny wpływ na otoczenie takich niewielkich i bezinteresownych aktywności. Obserwuję kolejne edycje tego Projektu i widzę jak rozszerza się jego zasięg i z jakim entuzjazmem realizują go wszyscy zaangażowani w niego ochotnicy. Wszystko wskazuje na to, że projekt będzie realizować także w innych szpitalach dziecięcych. Sukces tych przedsięwzięć w dużej mierze zależy nie tylko od artystów-wolontariuszy, ale także od inwestorów. Tak, inwestorów. Dla sprawnej realizacji każdego wydania Projektu potrzebne są niewielkie nakłady. Profesjonalne zajęcia plastyczne dla małych pacjentów i niezbędne materiały do realizacji prac plastycznych, nadzór artystyczny nad całym Projektem, zakup podobrazia i farb – to koszt od 5 do około 10 tysięcy złotych. Chciałbym zachęcić wszystkich czytelników do inwestowania w tego rodzaju projekty artystyczne. Jako działanie podejmowane w związku ze społeczną odpowiedzialnością biznesu (z ang. CSR – Corporate Social Responsibility) może okazać się niezwykle rentowne. Nasze własne czynne zaangażowanie w Projekt, a być może także naszych pracowników i partnerów biznesowych, przyniesie dodatkowe pożytki, których nie sposób przeliczyć na pieniądze. W tym wypadku matematyka jest już niepotrzebna. Te wszystkie drobne i niskonakładowe działania sumują się w nieskończoność, ponieważ wraz z informacją przekazywaną za pośrednictwem mediów społecznościowych tworzą wokół artysty i jego dorobku niepowtarzalną aurę. Zawód, czy raczej misja bycia Artystą to wyjątkowa społeczna odpowiedzialność. Historia pamięta tylko tych artystów i tylko te dzieła, które w trwały sposób związane są z kontekstem. Kiedy potrafią nawiązywać lub komentować istotne dla ich czasu problemy, trendy zachodzących zmian i towarzyszące im emocje. W przeciwnym wypadku rozsypują się w pył zapomnienia, bez względu na wartość księgową.
Obraz w pigułce – Edycja 2014, Gotowe dzieła, fot. M. Kowalik
Wszystkich zainteresowanych Projektem zapraszam do odwiedzenia strony internetowej: https://www.facebook.com/obrazwpigulce/
Całkiem niedawno, bo 11 grudnia 2015 roku, odbył się w Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu Dziecięcym im. św. Ludwika w Krakowie uroczysty wernisaż wystawy najnowszego obrazu powstałego w ramach Projektu „Obraz w pigułce”. Nosi on tytuł „Wodny świat”. Bliższe informacje znajdują się pod adresem: https://www.facebook.com/events/327544980703192/
[konkluzja]
Dodawanie w nieskończoność nawet nieskończenie małych elementów daje zaskakujące rezultaty – jak starałem się to wykazać, nie tylko w matematyce. W tym odcinku swoich rozważań starałem się przekonać potencjalnych inwestorów do finansowania projektów, które przekładają się przede wszystkim na powiększanie kapitału społecznego, markę i rozpoznawalność artysty. Wiem, że większość jest za takim kapitałowym zaangażowaniem, które przynosi szybkie, wymierne, a przede wszystkim osobiste korzyści inwestorowi.
Historia najcenniejszych kolekcji sztuki nie daje nadziei tym oczekiwaniom…
Nieprzypadkowo ten akapit opatrzyłem nagłówkiem zawierającym wzór wyjściowy zasady nieoznaczoności Heisenberga, a cały odcinek ilustruję obrazem Julii Curyło. Szukając ilustracji do części poświęconej „rachunkowi całkowemu”, przypomniałem sobie o cyklu „kosmicznym” tej artystki (Cosmonaut Saints) i obrazie, którego tło zawiera wzory matematyczne z tajemniczym znakiem całki2. Obrazy tej artystki odnoszą się do tak interesujących zagadnień z dziedziny mechaniki kwantowej, jak eksperyment myślowy (paradoks z hipotetycznym kotem) Erwina Schrödingera z 1935 roku, czy też poszukiwań „boskiej” cząsteczki z wykorzystaniem Wielkiego Zderzacza Hadronów (chodziło o odkrycie bozonu Higgsa i udowodnienie, że naprawdę istnieje). Badania te, jak również wyniki programów badawczych kosmosu, przynoszą odpowiedzi na wiele pytań. Ich rezultatem są też dylematy moralne i pytania o fundamentalnym dla nas znaczeniu. Julia Curyło nie daje nam jasnych odpowiedzi na żadne z nich. Balansuje na pograniczu fizyki i metafizyki, nie przesądzając jednak gdzie leży granica pomiędzy naukami ścisłymi i filozofią, pomiędzy sztuką a kiczem. Ten uroczy balans na pograniczu dwóch przenikających się światów oraz dylematy związane z ograniczeniami naszej wyobraźni będą tematem moich kolejnych inwestorskich dociekań.
Przypisy:
1 „Antykwariat Sztuki” – na stronie internetowej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach możemy odnaleźć następujący opis projektu: „Antykwariat sztuki” to cykl wykładów dotyczących wyceny, gromadzenia, rozpoznawania, przechowywania i ochrony dzieł sztuki. Celem spotkań jest zintegrowanie środowisk zawodowo powiązanych ze sztuką: historyków sztuki, prawników, kryminologów, ekonomistów. Projekt realizowany przez Studenckie Koło Naukowe Historyków Sztuki (Uniwersytet Śląski) przy wsparciu i współpracy merytorycznej Biblioteki Śląskiej w Katowicach. Adres: http://www.us.edu.pl/cykl-wykladow-pt-antykwariat-sztuki
2 Polską nazwę „całka” zawdzięczamy Janowi Śniadeckiemu, który to słowo zaproponował jako odpowiednik terminu „integraf”. Symbol całki to wydłużona, stylizowana litera „S”, ponieważ jeden z twórców rachunku całkowego, Gottfreid Wilhelm Leibniz (1646 – 1716) nazywał ją „summa”.
Jerzy Cichowicz