Matematyka dla zaawansowanych inwestorów cz. 1.
[antykwariat sztuki]
Moje rozważania bazują na podstawowych tezach i przykładach, jakie zawarłem w swoim wykładzie wygłoszonym 11 maja 2015 roku w Katowicach w ramach przedsięwzięcia "Antykwariat Sztuki". Są próbą ich pogłębienia i rozszerzenia, ale bez odwoływania się do specjalistycznego piśmiennictwa. Chciałbym przekazać przede wszystkim swoje osobiste doświadczenia, a nie wiedzę dostępną w literaturze. Przez "osobiste doświadczenia" rozumiem nie tyle własną wiedzę i poglądy, ale przede wszystkim poznawcze rezultaty moich rozmów, spotkań i przygód z artystami. Uwzględnię także emocjonalny kontekst moich kontaktów z ich dziełami oraz najbliższym otoczeniem.
W tytule katowickiego wykładu posłużyłem się postacią pszczelarza. Wydał mi się przekonywującym modelem behawioralnym kolekcjonera sztuki lub sprawnego inwestora działającego na rynku sztuki. Jest to ważne i dla naszych dzisiejszych rozważań.
U znanych mi pszczelarzy zaobserwowałem bardzo pozytywne cechy, które nie występują powszechnie w społeczeństwie. Są to PRACOWITOŚĆ i PRZEZORNOŚĆ. Ich właściwa proporcja tworzy najważniejszą, trzecią cechę – ZAANGAŻOWANIE. Ich znaczenie i wpływ na sukcesy w pszczelarskiej aktywności są oczywiste i zrozumiałe. Ale jak mają się one do kolekcjonerów i inwestorów aktywnych w tak innej dziedzinie jak sztuka? I co to wszystko ma wspólnego z matematyką?
[zacznijmy od matematyki]
Zacznijmy od matematyki. To teraz obowiązkowy przedmiot na maturze, więc nie będzie tak ciężko. Pamiętam jeszcze dobrze swój egzamin kwalifikacyjny GMAT, który otworzył mi przed laty dostęp do studiów MBA. Każde z zadań tego testu wymagało odnalezienia specjalnego „klucza”. Dzięki niemu, przy pomocy zazwyczaj banalnych działań matematycznych, określało się wielkości pomocne w wyborze prawidłowej odpowiedzi. Nie złożoność działań lub przekształceń matematycznych decydowały o sukcesie, ale szybkość w odnajdywaniu tego co trzeba policzyć lub oszacować. Dokładność nie była krytyczna, bardziej rząd wielkości. Test ten, stale adaptowany i aktualizowany jest nadal stosowany. Podobnie i dzisiaj nie stawia wysokich progów matematycznych. Wymaga jednak odnajdywania drogi do wiedzy, która tkwi w samym zadaniu. Podobnie będzie w tym opracowaniu. W kolejnych trzech odcinkach poruszymy z pozoru proste zagadnienia matematyczne, których znajomość jest niezwykle pomocna dla każdego miłośnika sztuki, nie tylko o kolekcjonerskich czy inwestorskich zapędach. Będą to w kolejności:
- Arytmetyka liczb całkowitych.
- Rachunek prawdopodobieństwa.
- Rachunek całkowy.
Chciałbym już teraz zapewnić, że nie będziemy zgłębiać tych zagadnień od strony teoretycznej czy też skomplikowanych zadań. Wplatając do swoich rozważań pojęcia matematyczne chciałbym wykorzystać jedynie ich paralelne związki ze sztuką. Powiążę też wymienione wyżej dziedziny z przedstawionym modelem pszczelarskich wartości i receptą na sukces. Wymienione dziedziny matematyczne i cechy pszczelarzy pomogą mi podzielić omawianą tematykę na następujące części:
Część 1. W której interesować nas będzie rola pracowitości artysty w procesie budowania trwałej wartości jego dzieła. Postaramy się odnieść do takich miar jak ilość namalowanych obrazów, udział w wystawach indywidualnych i zbiorowych, zdobyte nagrody i wyróżnienia. Omówimy także znaczenie wieku artysty na wycenę jego dorobku.
Część 2. W tym odcinku cyklu postaram się wykazać, że to w ludzkiej przezorności możemy dopatrywać się zaczynu do powstania rachunku prawdopodobieństwa. Odwracając następnie kierunek tego rozumowania przyjrzymy się zagadnieniu przewidywalności rynku sztuki, a szczególnie roli i znaczeniu informacji wyprzedzających zjawiska rynkowe.
Część 3. Rachunek całkowy dla wielu z nas stanowi próg ludzkich możliwości, bastion nie do zdobycia. Ale z całego dorobku tego działu matematyki, który powstał w III wieku p.n.e., a został twórczo rozwinięty w XVII w. przez Isaaca Newtona i Gottfrieda Wilhelma Leibniza, zaczerpniemy tylko samą bardzo ogólną ideę sumowania. W matematyce lub jej technicznych zastosowaniach służy m.in. do określenia pola figur płaskich lub objętości i pola powierzchni brył obrotowych. Dla nas będzie symbolem wpływu zaangażowania artysty, a także wielbicieli jego talentu i właścicieli jego dzieł na ich przyszłą wartość rynkową. Pokażę, jak te wszystkie drobne i rozproszone działania społeczne, etyczno-moralne wybory, a nawet zaniechania składają się jak puzzle w większą całość. Jest nim miejsce artysty i jego dzieł w historii. To od tak pojmowanego zaangażowania, nie tylko artystycznego, zależy to miejsce. I co najważniejsze, w swoich rozważaniach będę posługiwać się przykładem artysty tworzącego współcześnie, a którego prace są dostępne na rynku, podobnie jak wiedza o jego twórczości oraz poza artystycznej aktywności. Tym artystą będzie Marcin Kowalik z Krakowa.
[część 1 – VIVA L’ARTE]
Co decyduje o tym, że artysta jest uważany za młodego, dojrzałego lub uznanego? Do jakiego wieku artysty będziemy jego dzieła traktować jako młodą sztukę? Czy namalowanie przez artystę kilkuset obrazów upoważnia nas do traktowania go w inny sposób? Można by mnożyć te pytania dodając do nich kolejno: ilość wystaw, nagród, stypendiów itp. Ale to nie posunie nas do przodu. Wyraźnie wszyscy z tym mają kłopot i każdy radzi sobie na swój sposób.
Jedna z najbardziej znanych w Polsce komercyjnych galerii, prowadzona od wielu lat przez Katarzynę Napiórkowską i jej córki: Justynę oraz Magdalenę, dzieli oferowane na stronie internetowej obrazy na trzy kategorie. Wyróżnikiem każdej z nich jest motto. Każde z nich zapowiada jakiego rodzaju sztuki i artystów możemy się w niej spodziewać, ale nie wprowadza ostrych kryteriów wiekowych.
ARS LONGA, to motto towarzyszy prezentacji Dzieł Klasyków Sztuki Polskiej. Zaczerpnięto je z łacińskiego tłumaczeniem greckiej maksymy Hipokratesa z Kos: „Vita brevis, ars longa, occasio praeceps, experimentum periculosum, iudicium difficile”, czyli: „Życie krótkie, sztuka długa, okazja ulotna, doświadczenie niebezpieczne, sąd niełatwy”. Maksyma ta dotyczy wprawdzie procesu zgłębienia sztuki medycznej, ale dzisiaj stosuje się ją przeważnie w skróconej formie w stosunku do sztuki. Nie zaskoczy nas zestaw uznanych artystów w tej kategorii. Niektórzy już nie żyją, a ich twórczość znalazła trwałe miejsce w historii, np.: Tadeusz Brzozowski (1918-1987), Maria Anto (1936-2007), Roman Opałka (1931-2011).
ALTER EGO (łac. drugi ja), to motto towarzyszy prezentacji Artystów Młodego Pokolenia. Jak właścicielka Galerii zaznacza, prezentowane w tej części internetowej ekspozycji dzieła wyszły spod pędzla najbardziej obiecujących i uzdolnionych artystów młodego pokolenia. Jak zwodnicze może okazać się określenie „młode pokolenie” przekonamy się znajdując tu prace Wilhelma Sasnala (ur. w 1972 r.), Rafała Olbińskiego (ur. w 1943 r.), ale także zmarłego w 2009 r. Franciszka Starowieyskiego. Może w tym przypadku motto tej kategorii traktować należy dosłownie?
VIVA L’ARTE, to motto przewodnie prezentacji aktywnie działających artystów polskich. To tytuł i zawołanie (powinno być: „Eviva l’arte”, co w języku włoskim znaczy – Niech żyje sztuka!), które zaczerpnięto z hymnu na cześć sztuki i artysty oraz ich roli w społeczeństwie. Napisał go Kazimierz Przerwa-Tetmajer ok. 120 lat temu. Motto doskonale określa intencję tej kategorii internetowego wydania Galerii, ale wiersz w całości zachował swoją aktualność. Dobrze charakteryzuje kondycję znacznej grupy artystów i dlatego przytoczę go w całości.
Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Eviva l’arte!
Eviva l’arte! Człowiek zginąć musi –
Cóż, kto pieniędzy nie ma, jest pariasem,
Nędza porywa za gardło i dusi –
Zginąć, to zginąć, jak pies, a tymczasem,
Choć życie nasze splunięcia niewarte:
Evviva l’arte!
Eviva l’arte! Niechaj pasie brzuchy
Nędzny filistrów naród! My, artyści,
My, którym często na chleb braknie suchy,
My, do jesiennych tak podobni liści,
I tak wykrzykniem: gdy wszystko nic warte,
Evviva l’arte!
Evviva l’arte! Duma naszym bogiem,
Sława nam słońcem, nam, królom bez ziemi!
Możemy z głodu skonać gdzieś pod progiem,
Ale jak orły z skrzydły złamanemi –
Więc naprzód! Cóż jest prócz sławy co warte?
Evviva l’arte!
Evviva l’arte! W piersiach naszych płoną
Ognie przez Boga samego włożone:
Więc patrzym na tłum z głową podniesioną,
Laurów za złotą nie damy koronę,
I chociaż życie nasze nic niewarte:
Evviva l’arte!
Obraz ponury i nie dający wielkich nadziei na przyszłość, ale powróćmy do Galerii. Evviva l’arte! W tej kategorii mamy sporą różnorodność i każdy tam może znaleźć coś dla siebie. Różnice wieku pomiędzy prezentowanymi tam artystami przekraczają trzydzieści lat. Podobne niespodzianki napotykam na aukcjach młodej i najmłodszej sztuki, które odbywają się w Warszawie dość często. Zazwyczaj pojawiają się na nich prace bardzo młodych artystów, często jeszcze studentów. Ale od czasu do czasu oferowane są prace autorów urodzonych w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Zazwyczaj jest to związane z powrotem artysty do twórczości po bardzo długiej przerwie, ale nie tylko. Czasami jest to akt desperacji artysty, którego prace nie znajdują nabywców.
[kiedy zatem przychodzi w sztuce czas na dojrzałość?]
Kiedy zatem przychodzi w sztuce czas na dojrzałość? Masaccio (1401-1428) żył zaledwie 27 lat, a wszystko co stworzył było genialne i tak uważano już za jego życia. Profesjonalistą i mistrzem został w 1422 roku mając zaledwie 21 lat. Marcin Kowalik, którego twórczości chciałbym poświęcić teraz uwagę, ma 33 lata. Nie wiem dlaczego, ale we wszystkich tekstach o nim nadal określany jest jako „ten młody i dobrze zapowiadający się artysta” lub w podobny sposób. A może to ilość obrazów lub wystaw jest decydująca o statusie „młodego” lub „dojrzałego”? Musimy powrócić, przynajmniej na chwilę, do matematyki.
66 + 33 = ?
Działanie dość proste. Sprawdziłem to na sześcioletnim wnuku. Ale moja początkowa wiara w matematykę, dla której 66 + 33 = 99, poddana została próbie.
Co sądzicie o wyrażeniu: 66 + 33 = 169 lub 66 + 33 = 1609? Jest i wariant skrajnie zagadkowy: 66 + 33 = 16.09.2015
To taki żart i marketingowy wybieg. Otóż „66/33” to tytuł najnowszej i od dawna zapowiadanej wystawy. Jej wernisaż odbędzie się 16.09.2015 roku w warszawskiej Galerii STALOWA. Jej bohaterami będą mistrz i uczeń, tzn. prof. Adam Wsiołkowski i dr Marcin Kowalik. W wywiadzie dla lutowego wydania magazynu Gazzetta Italia Marcin Kowalik ujawnił genezę oraz źródło tytułu tego artystycznego projektu:
„Od dawna zbieraliśmy się, aby zestawić nasze prace obok siebie, lecz szukaliśmy jakiegoś ciekawego wspólnego mianownika. Moje 33 to dokładnie połowa wieku profesora (66 lat).”
dr Marcin Kowalik fot. Grzegorz Pastuszak
Znam obu artystów. Byłem na ich wystawach, także w ich pracowniach. Przeczytałem o nich praktycznie wszystko co zostało napisane. Z każdym z nich rozmawiałem na tyle długo aby powiedzieć, że ta wystawa jest niezwykle ważna dla nich obu. Ich drogi życiowe połączyły się na korytarzu krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych jeszcze w 2002 roku. Marcin malował widok z okna korytarza, a dokładniej na krakowski Kleparz (to najstarsze targowisko Krakowa). Przechodzącego korytarzem Profesora poprosił o korektę. Profesor Adam Wsiołkowski (to było jeszcze przed wyborem pracowni przez Marcina) wzbraniał się, ale w końcu udzielił początkującemu studentowi paru wskazówek. Padła też wówczas propozycja przyjścia na wystawę. Jak powiedział mi prof. Adam Wsiołkowski wystawa znajdowała się w jakiejś takiej „dziurce” z piwem. Wisiało w niej około dwudziestu obrazów Marcina jeszcze z czasów Szkoły Plastycznej w Zamościu. I tak ta historia się zaczęła. Wybór pracowni Profesora, dyplom z wyróżnieniem, studia doktoranckie i rozprawa doktorska, asystentura, a teraz wspólna wystawa „66/33”. Nie ma w tej historii niczego przypadkowego. Jest matematyczna i geometryczna dokładność. Dlatego nie zgadzam się z prof. Andrzejem Bednarczykiem, który na koniec swojej recenzji wystawy prac Marcina Kowalika z 2009 roku pt.: „Nieznane Królestwo” napisał:
„W tym świecie nie narodził i nigdy się nie narodzi Isaac Newton, ani Gottfried Wilhelm Leibnitz, nie opisują go żadne równania różniczkowe i tak, jak chcieli postmoderniści, historia zamarła w jednym punkcie tu i teraz”.
To była wystawa ukazująca część malarską rozprawy doktorskiej Marcina Kowalika. Znam doskonale te prace. Przeczytałem także rozprawę. Pan profesor, zapuszczając się w nieznane sobie obszary, myli się zarówno na polu matematyki jak i filozofii. Obszerniej o istocie twórczości Marcina Kowalika oraz jej matematyczności – w następnym odcinku.
Informacje o wystawie „66/33” można znaleźć na stronie www.stalowa.art.pl
Fotografia autora wykonana przez: Anna Gibson Photography
Jerzy Cichowicz