Licznik jak komputer wsparciem dla producentów energii z OZE
Robert Lidke, aleBank.pl: Czy liczniki do pomiaru zużycia prądu elektrycznego, teraz lub za chwilę będą działały jak komputery?
Paweł Pisarczyk, Atende Industries: Tak, uważam, że liczniki będą komputerami. Tak jak telefony, które były nudne i służyły wyłącznie do dzwonienia, też się stały komputerami. Więc licznik będzie „asystentem” energetycznym, który będzie pomagał nam racjonalnie i mądrze zużywać energię. Funkcjonalności tego licznika są nam jeszcze nieznane, dlatego musi być komputerem, żeby można było używać na bieżąco informacji, które licznik pozyskuje, aby podejmować racjonalne decyzje.
Domyślam się, że zaletą takiego urządzenia będzie to, że nie trzeba będzie go wymieniać, tylko będzie można po prostu zmieniać aplikacje, które będą stosowane?
‒ Tak, to jest największa zaleta, bo właściwie nie wiemy jeszcze, co licznik powinien robić w przyszłości. Wiemy, że ma mieć Zielony Ład, że ma „rozmawiać” z inwerterami, z urządzeniami domowymi, natomiast nie jesteśmy w stanie zadekretować tej funkcjonalności. Czyli nie jesteśmy w stanie stworzyć specyfikacji przetargowej, która pozwoli np. zrobić licznik na wiele lat do przodu, a zatem musimy myśleć inaczej. Musimy myśleć o tym, by licznik stał się skalowalnym urządzeniem Internetu rzeczy.
Załóżmy, że np. „Kowalski” ma taki licznik w domu, ma panele słoneczne na dachu, ma wiatrak. Jakie może mieć korzyści z takich inteligentnych liczników?
‒ Przede wszystkim pozwoliłyby mu sterować jego inwerterami fotowoltaicznymi, urządzeniami. Teraz to, co widzimy, to w instalacjach fotowoltaicznych inwertery działają w trybie włącz/wyłącz, czyli jeśli jest za wysokie napięcie na danej fazie, to podejmują decyzję o wyłączeniu, żeby nie destabilizować sieci.
Gdybyśmy mieli taki licznik, wiedzę od dystrybutora, co należy zrobić, aby było dobrze, to można w sposób miękki sterować inwerterem, aby np. produkował mniej, ale się nie wyłączył, narażając nas na straty. To jeden z podstawowych przykładów.
Po drugie, moglibyśmy dostawać informacje o cenach energii i włączać pewne urządzenia wtedy, kiedy energia jest tania, współpracować z systemem energetycznym.
Zapewne stacja pogodowa też by się tutaj przydała?
‒ Tak, ale te informacje możemy już przekazywać bezpośrednio do licznika z systemów centralnych. Komunikacja jest bardzo potrzebna. Ale przede wszystkim skalowalność.
Licznik, komputer, mówiliśmy o skali „Kowalskiego”, a teraz przejdźmy do skali województwa czy całego państwa. Na ile może inteligentny licznik pomóc w mądrym zarządzaniu zużyciem energii na poziomie kraju?
‒ Uchylę teraz trochę rąbka tajemnicy. Rozmawiamy z klastrami energii, które pojawiły się już w Polsce. To są porozumienia cywilno-prawne, które mają agregować wytwórców. I klastry stoją przed problemem, że chciałyby wiedzieć, ile energii produkują w danym momencie, ile jest nadwyżek energii, żeby sprzedać ją sąsiadowi. I licznik, który byłby w stanie „mówić” o tym w czasie rzeczywistym, pozwoliłby nawet na rozliczenie tej energii i zapisanie takiej transakcji ‒ taka użyteczność jest bardzo potrzebna.
Stąd, w skali województwa, w skali powiatu, gminy, licznik, który pozwala się programować tak jak chce tego dana wspólnota ‒ jest czymś bardzo potrzebnym.
Kiedy tego typu urządzenia pojawią się w naszym kraju?
‒ My już posiadamy tego typu urządzenia. Pierwszych 120 liczników, które stworzyliśmy, które były robione na początku jako urządzenia bez ograniczeń finansowych już wyprodukowaliśmy. One jeszcze dodatkowo mają moduł sztucznej inteligencji, który pozwala stwierdzić, jakie urządzenia korzystające z prądu są włączone. Wyobrażam sobie, że w przyszłości będzie taka sytuacja, że kiedy ładujemy samochód elektryczny, to licznik będzie wiedział o tym, i np. będzie podpowiadał nam, żeby naładować samochód dopiero za parę godzin.
Obecnie wspólnie z Apatorem industrializujemy taki licznik, dostosowujemy go do produkcji masowej. Zakładamy, że gotowość do produkcji masowej osiągniemy w czwartym kwartale roku 2021.