Leszek Balcerowicz o tym czy rząd powinien ciąć wydatki
Jacek Ramotowski: Nowy rząd powinien zacząć od cięcia wydatków?
Leszek Balcerowicz: Za czasów rządów PiS wydatki budżetowe wzrosły o ok. 100 mld zł, czyli o 3 pkt. proc. PKB i wzrost ten wynikał głównie ze wzrostu wydatków socjalnych. W konsekwencji wzrosły łącznie podatki, a na dodatek deficyt. Odziedziczyliśmy złą sytuację fiskalną.
Niepokoił mnie fakt, że w kampanii wyborczej ze strony Koalicji Obywatelskiej nie było krytyki tego procesu fiskalnego szkodnictwa, a co gorsze – licytowanie się na obietnice. Nawet Lewica nie była tak populistyczna. I dochodzimy do obecnej sytuacji, w której mamy budżet rozdęty, z rozdętymi wydatkami i deficytem, a do tego dochodzą nowe.
Moim zdaniem, jest to nieodpowiedzialne z punktu widzenia interesów kraju i co najmniej ryzykowne z punktu widzenia interesów głównej rządzącej partii, bo politycy nie rozdają własnych pieniędzy. Międzynarodowa sytuacja gospodarcza nie będzie łatwa, w Niemczech prawdopodobna jest recesja, co będzie rzutować na nasz wzrost gospodarczy i na tym tle w interesie kraju potrzebna byłaby daleko posunięta wstrzemięźliwość.
Przemilczanie tego, co robił PiS z gospodarką, i co się dziedziczy, było nieodpowiedzialne, zarówno ze względów merytorycznych, jak też politycznych. Właściwe było pokazanie ludziom, społeczeństwu – słuchajcie, mamy takie a takie problemy, podbite wydatki budżetowe, podbity deficyt, rozszerzony sektor państwowy. Jeśli tego nie usuniemy, to w konsekwencji społeczeństwo będzie ponosić koszty. Prędzej czy później. Tego w kampanii wyborczej w ogóle nie było.
Odziedziczyliśmy pisowską politykę gospodarczą, w tym budżetową, i po stronie głównej partii opozycyjnej widzę jak na razie pisizm plus.
Polega on nie tylko na zachowaniu tych podbitych wydatków wymagających przecież wyższych podatków, ale na dodatek na dodawaniu nowych, za pomocą retorycznego uzasadnienia, że podjęli ogromne zobowiązania wobec wyborców i muszą ich dotrzymać.
Są zobowiązania odpowiedzialne i nieodpowiedzialne, i większym złem jest realizacja nieodpowiedzialnych zobowiązań niż ich zaniechanie.
To co nowy rząd może zrobić? Zabrać 500+?
Zawsze trzeba oceniać, jakie są warianty, a nie mówić, że nie mogą tego lub tamtego.
Nie sądzi pan, że np. zabranie 500 + skończyłoby się polityczną katastrofą koalicji rządzącej?
– Z punktu widzenia politycznego mieliśmy Gierka. Mieliśmy pisizm. Powoływania się na usprawiedliwienia „polityczne” są uzasadnieniem złej polityki.
Jak rząd powinien ją zmienić?
– Przede wszystkim odwrócić nacjonalizację. Nie jest to bardzo popularne, żeby państwo, a tak naprawdę politycy zagarniali pod swoją władzę kolejne części gospodarki, a tymczasem nie widziałem w kampanii wyborczej opozycji żadnego odniesienia się do polityki nacjonalizacji.
Nie przypominam sobie żadnej zasadniczej krytyki PiS dotyczącej gospodarki. Argentyna spadła z pozycji jednego z najbogatszych krajów Ameryki Południowej do pozycji pariasa, bo populizm zagnieździł się w całym spektrum sceny politycznej.
Po drugie, nowy rząd powinien przedstawić ludziom realne wybory. Pokazać, jaka jest sytuacja finansów publicznych i ukazać istniejące możliwości. Jeśli tę politykę będziemy kontynuować poprzez zwiększanie wydatków publicznych, to będą takie a takie konsekwencje. A jeśli nie będziemy jej kontynuować, czyli ograniczymy takie a takie wydatki, to na krótszą i na dłuższą metę będziemy mieć taką a taką sytuację.
To byłoby uczciwe przedstawienie sytuacji. To jedyne moralne i profesjonalne postawienie sprawy. To powinno być już przygotowane. Na razie mamy brak takiej diagnozy.
Całość wywiadu z prof. Leszkiem Balcerowiczem można bezpłatnie przeczytać oraz posłuchać w formie audiobooka w styczniowym ’24 numerze Miesięcznika Finansowego BANK – TUTAJ