Kto najbogatszy może być na świecie, USA czy Chiny? I co z Polską?
Zwierciadełko namęczy się, natrudzi, napoci, a jednoznacznych odpowiedzi jednak nie udzieli, przynajmniej nie od razu.
Świat żyje rywalizacją Chin z Ameryką. USA. Pościg Chińczyków robi wrażenie. W 1960 roku Stany wytworzyły produkt brutto wart 542 mld ówczesnych dolarów, Chiny uciułały go wtedy za 59 mld dolarów. W 2020 r. produkt USA osiągnął 21 000 mld dolarów, Chin już 14 700 miliardów.
Urwał nać! Ależ wyścig!, z ust wyrywa się w emocjach.
Wielu wieszczy zatem, że już niebawem Chiny przegonią Amerykę. I mogą mieć rację. Za 5 do 10 lat zdarzyć się może istotnie, że całkowity produkt brutto uzyskany przez Chiny będzie wyższy od amerykańskiego i Stany zepchnięte zostaną z najwyższego podium w tym rankingu.
Sukces będzie spektakularny, ale do pewnego stopnia jednak bagatelny, bowiem uzyskany dzięki zatrudnieniu kilka razy większej liczby ludzi.
USA per capita nie do pokonania przez Chiny, na razie
W Stanach PKB per capita jest aż sześć razy większy niż w Chinach (63 tys. dol. do 10,5 tys. dol.). W warunkach ceteris paribus, tzn. jeśli okoliczności nie ulegną zasadniczej zmianie, to w produkcji liczonej na głowę nawet przez kilka dekad Stany są nie od pokonania i nie ma też szans na przynajmniej zbliżony wynik obu państw.
Bogactwo jest funkcją czasu, narasta długimi latami
Jednak przede wszystkim PKB to konkurencja sprinterska, podczas gdy gromadzenie bogactw to maraton, w którym Chiny bardzo długo nie biegały. Zepchnięte na peryferia, nie miały przez dwa stulecia na wpisowe. Teraz już mają, ale w porównaniu z Ameryką i Europą Zachodnią mają olbrzymie zaległości.
PKB to roczny dochód. Gdy jest duży, gdy przybywa go z każdym rokiem i nie jest roztrwaniany, jego wytwórcy mają się coraz lepiej, ale wcale nie muszą być bogaci.
Bogactwo jest funkcją czasu, narasta długimi latami, tak naprawdę dopiero po stuleciach staje się odporne na niszczycielskie burze miotające się po świecie.
Być pierwszym w B+R
Niemcy zburzone były po II wojnie nie mniej niż Polska, ale bogate były przed wojną jak Jaśnie Pan, a my byliśmy jak nieborak z morgą kiepskiej ziemi. Oni więc znów przewodzą, my ciągle gonimy.
Zachód ma nadal dwa atuty: umie wymyślać i produkować to co wymyślił. Chińczycy umieją naśladować i świetni są robotach ręcznych, tak jak kiedyś mistrzami byli w wypalaniu porcelany. Z główkowaniem u nich coraz lepiej, ale do „najlepiej” jeszcze im daleko.
USA i Europa nie dadzą się wyprzedzić Chinom pod względem gospodarczym, jeśli będziemy jako Zachód ciągle pierwsi w dziedzinie badań i rozwoju. Są na to spore szanse.
Chociaż Chińczyków jest więcej, mają tysiące lat naukowych tradycji i są coraz lepiej wykształceni, to nie cieszą się wolnością.
Wzrost można napędzać i popędzać, bogactwo jest znacznie mniej ruchliwe
Istnieje rosyjskie słowo „szaraszka” na określenie specjalnych obozów Gułagu, w których więziono naukowców i inżynierów, żeby tworzyli nowe wynalazki, lecz głównie po to, żeby kopiowali wzory wykradzione przez sowieckich szpiegów. Jednak szaraszki Stalinowi nie pomogły – plany bomby atomowej musiał wykraść.
Porównywanie dzisiejszych Chin ze stalinowskim reżimem jest daleko nie na miejscu, ale nauka jest tam jednak pod kontrolą władz i mało dobrego z tego dla Chin wynika.
Mnóstwo nowego bogactwa Państwa Środka przybrało formę mieszkań i domów. Było ich potrzeba bardzo dużo ze względu na wielką migrację ze wsi do miast, ale zbudowano ich o wiele za dużo, a poza tym wielką część w skromnym i kiepskim standardzie.
Business Insider podał, że w Chinach pustych stoi 65 milionów mieszkań. Wg FT, chińskie pustostany pomieściłyby (w zachodnioeuropejskim standardzie, rzecz jasna) 90 mln osób. Po pierwsze, ogromne marnotrawstwo, Po drugie, budynki wznoszone na chybcika starzeją się nieładnie i z czasem bogactwo w kłopot się zamienia.
Wzrost można napędzać i popędzać, bogactwo jest znacznie mniej ruchliwe. Popędzaniem gospodarki zajmuje się w Chinach państwo. Na Zachodzie skala wtrącania przez rządy nosów w gospodarkę jest na szczęście znacznie, znacznie mniejsza. I świetnie, bardziej z tego kryzys niż hossa, a pierwszy dłuższy jest od drugiej.
Tomy ksiąg by pisać w tej kwestii, ale najkrócej rzecz ujmując, politycy i urzędnicy podejmują z reguły złe decyzje gospodarcze, bo dla nich gospodarka to narzędzie polityczne, a zanim straty narosną, już ich nie ma.
W Chinach ludzie mają gorzej, bo politycy nie odchodzą na żądanie ludu, więc Stany długo jeszcze będą górą.
A co z nami? Nic pewnego powiedzieć się dziś nie da, więc „się zobaczy”, jak to mówią. Kto wie, może ochłonie zwycięska mniejszość i da szanse rozsądnej większości iść naprzód.