Katarzyna czyha na konto
Haker (a jak twierdzą fachowcy – crackerzy) to niewątpliwie wysokiej klasy specjaliści. Problemem nas wszystkich jest, że wykorzystują swoja fachowość w niecnych celach, czyniąc sobie z przestępstwa źródło dochodów. Poza swoją wiedzą wykorzystują również dwa elementy.
Pierwszy to banki, oczywiście, walczą one z crackerami. Wygląda to tak, jak pojedynek klubu puszkarskiego z producentami pancerzy w książce Juliusza Verne’a „Z Ziemi na Księżyc”: jedni konstruowali coraz doskonalsze pociski, drudzy – coraz grubsze pancerze. U Verne’a puszkarze zwyciężyli: nie było pancerza dla pocisku, który miał dotrzeć do Księżyca.
Pancerze banków też maja swoje ograniczenia. Doskonale pokazał to ubiegłoroczny atak na Plus Bank. Oszust ukradł dane klientów i włamał się na ich konta. Straty szacowano na 4 mln zł. Przestępcę wprawdzie ujęto, ale wciąż zasadne jest pytanie: czy wszyscy klienci banku byli tak nieostrożni, że łatwo było zdobyć ich dane, czy również pewną niefrasobliwością wykazał się bank. To drugie jest o tyle prawdopodobne, że Plus Bank gigantem nie jest – a z przeprowadzonych jakiś czas temu badań wynika, że część wielkich zagranicznych banków nie szyfrowała połączeń ze swoimi klientami bankowości elektronicznej.
A klienci… Tę anegdotę powtarzałem już na różnych łamach kilkukrotnie. Jak opowiadali przedstawiciele jednego z dużych banków, wkrótce po rozpoczęciu remontu budynku mieszczącego jeden z oddziałów wpadł do niego wielce podenerwowany klient. Cóż się okazało: położony na ścianie tynk zakrył wypisany przez niego na ścianie PIN do karty.
Niedaleka od prawdy jest scena z obecnej kampanii mBanku, w której klient mówi dziewczynie to, czego nie powiedział wcześniej żadnej innej: login i hasło do konta. Czymże innym jest wejście na stronę, która nieudolnie naśladuje stronę banku, robienie przelewów w kafejce internetowej, łączenie się z bankiem niezabezpieczoną siecią itp, itd.
Katarzyna Wielka w grobie się przewraca.
Przemysław Szubański
Redaktor Gazety Giełdy Parkiet