Jeśli ten program ma się powieść, będzie potrzebna pomoc banków
Z Krzysztofem Pietraszkiewiczem, prezesem Związku Banków Polskich, rozmawia Przemysław Szubański
Przemysław Szubański: Jakie są Pana pierwsze wrażenia po zapoznaniu się z programem, przedstawionym przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego?
Krzysztof Pietraszkiewicz: Program traktuję dziś, jako ważny dokument do studiowania, do przemyśleń, analiz, – czyli też spojrzenia krytycznego, choć konstruktywnego, i opisania warunków niezbędnych do spełnienia, by był to program wiarygodny. Sądzę natomiast, że polscy przedsiębiorcy, ale także ci, którzy decydują o kwestiach rozwoju czy jego finansowania – samorządy, miasta – a także inwestorzy zagraniczni oczekują zawsze ogłoszenia programu rządowego, by znaleźć w nim informacje o celach, działaniach i metodach postępowania rządu. Wszyscy chcą wiedzieć, czego się trzymać.
Ten program jest jednak skierowany nie tylko do tych, którzy będą podejmować lub realizować decyzje rozwojowe, ale również jest to przesłanie do opinii publicznej. Pokazany jest program rozwojowy, zrównoważony zakładający zaangażowanie społeczności lokalnych. Trochę żałuję, że przedstawienie tego programu nie zostało poprzedzone szerszymi konsultacjami, ale nie wykluczam że rząd będzie poszukiwał w następnych tygodniach ekspertyz czy debat o tym, co powinno być zrobione, by program ten zyskał stosunkowo szerokie poparcie i przedsiębiorców i społeczeństwa.
Osobiście zawsze interesuje mnie program rządu, szczególnie nowego, ale marzy mi się, aby wzorem innych krajów ponad podziałami politycznymi powstawało porozumienie, co do kilku głównych kierunków rozwoju kraju. Projekty, które mają perspektywę kilkunastu czy kilkudziesięciu lat, strategiczne znaczenie, powiązane z dużymi nakładami finansowymi, wymagają takiego porozumienia. W niektórych krajach tworzy się specjalne komitety, tzw. future committee – w parlamencie, przy rządzie lub prezydencie, w zależności od systemu politycznego, by uwiarygodnić i ustabilizować realizację takich programów.
PS: Jak, Pańskim zdaniem, można zachęcić przedsiębiorców do uczestnictwa w programie?
KP: Trzeba najpierw odpowiedzieć na pytanie: co polskim i zagranicznym przedsiębiorcom przeszkadza w podejmowaniu decyzji o inwestycjach i rozwoju. Badania przeprowadzane w Polsce wśród przedsiębiorców, których depozyty w bankach sięgają 230 mld zł wykazały, że główną przyczyną był brak widocznej – i przekonywującej – strategii rozwoju kraju. Drugim argumentem była niewiedza o tym, czy Polska przystąpi do strefy euro i jakie będą warunki wejścia do niej. Na trzecim miejscu znalazł się brak własnej strategii rozwoju, – ale wynikało to z tych dwóch pierwszych punktów. Wreszcie kolejna przyczyna to brak ekspertów, którym mogliby powierzyć stworzenie tych strategii. Jak zatem widać, ważne jest dla przedsiębiorców nakreślenie krajowych i regionalnych programów rozwoju.
Druga kwestia to stabilność makroekonomiczna. Trudno sobie wyobrazić większą skłonność do ryzyka, do inwestowania, kiedy nie ma pewności w tym obszarze. A ta stabilność to panowanie nad długiem publicznym, deficytem budżetowym, ale i nad pewnymi oczekiwaniami społecznymi. System emerytalny, świadczenia, zakres redystrybucji muszą być przedmiotem porozumienia, godzącego kwestię rozwoju z lepszym niż dotychczas zaspokajaniem potrzeb społecznych. I może być tak, że te potrzeby społeczne zdominują gospodarkę na tyle, że inwestowanie stanie się zbyt ryzykowne i niepewne.
PS: Jak widzi Pan kwestie finansowania programu?
KP: Potrzebujemy mobilizowania krajowego kapitału, ale nie tylko po to, by w większym zakresie realizować wewnętrzne inwestycje z zasobów krajowych. Także po to, by zwiększyć absorpcję i poziom produkcyjnych inwestycji zagranicznych, na których bardzo nam powinno zależeć. Bardzo wielu inwestorów patrzy, bowiem, jaki jest poziom zaangażowania kapitału krajowego w poszczególne branże czy dziedziny. Jeżeli widzą możliwość wspólnego inwestowania, ich skłonność do ryzyka jest znacznie większa.
Trzeba będzie też powiedzieć Polakom, że jesteśmy wciąż krajem na dorobku. Dobrze byłoby, gdyby wzrostowi poziomu życia i dochodów towarzyszyło powstrzymanie w niektórych obszarach rozpasanej konsumpcji na rzecz oszczędności i inwestycji. Szczególnie, gdy ta konsumpcja wiąże się z dużym importem zagranicznych towarów i negatywnie rzutuje na nasz bilans obrotów handlowych.
PS: Co jest najbardziej potrzebne obecnie, by można było realizować program?
KP: Konieczna jest troska o budowanie wysokiej pewności prawnej obrotu gospodarczego i stabilności prawa. Dla inwestorów, zarówno krajowych, jak i zagranicznych, pewność prawa, funkcjonowanie instytucji państwa ma ogromne znaczenie. Musimy szybko uporać się z kłopotliwymi sytuacjami, które wywołują obawy o stabilność prawa, jego przestrzeganie, działanie prawa wstecz, respektowania umów, które zostały zawarte zgodnie z prawem. Takie głosy docierają do nas nie tylko z rynku, nie tylko od inwestorów zagranicznych, ale i od krajowych.
PS: A jak w tym wszystkim znajdą się polskie banki?
KP: System finansowy będzie wielkim, strategicznym partnerem w realizacji programu, różnych jego segmentów, co w polskich warunkach oznacza przede wszystkim angażowanie systemu bankowego. Jeśli ten program rozwoju – gospodarczego i społecznego – ma się powieść, bardzo często będzie potrzebna pomoc banków. Trzeba jednak pamiętać, że polski sektor bankowy nie może być destabilizowany różnymi inicjatywami prawnymi, prowadzącymi do nadmiernych, skumulowanych obciążeń w krótkim czasie. Z drugiej strony musi być elementem programu rozwoju kraju. Polska, bowiem jest słabo ubankowiona. Wiele parametrów: fundusze, kredyty, stosunek depozytów do PKB stawia nas na jednym z ostatnich miejsc w całej Unii Europejskiej. Jeżeli rzeczywiście chcemy zrealizować te wielkie programy rozwojowe, musimy zadbać o oszczędności, w tym długoterminowe – również w bankach. Musimy też zadbać o budowę funduszy własnych sektora – a one są tworzone głównie z wypracowywanych zysków. Niestety, strategia osiągania zysków jest kwestionowane przez wielu polityków i niektóre środowiska – a jest to przeciwstawne do programu rozwojowego.
PS: Banki będą tylko finansować?
KP: Zarówno poszczególne banki, jak i Związek Banków Polskich i związane z bankowością ośrodki analityczne poświęcą temu programowi wiele uwagi i niewątpliwie będziemy chcieli zgłosić pewne sugestie i propozycje. Dla nas budowa strategii wspólnego wzrostu z klientami i partnerami jest bardzo ważna i chcielibyśmy do tych programów rozwojowych, jako sektor bankowy wnosić bogactwo naszych doświadczeń. A jesteśmy przecież branżą nie tylko stabilną, ale bardzo mocno technologicznie zaawansowaną i chętnie podzielimy się doświadczeniami i propozycjami działań, które czyniłyby polską gospodarkę bardziej efektywną, bardziej przewidywalną i stabilną. Od tego, bowiem zależy tez tempo realizacji programu i jego sukces.
Oprócz tego realizacja wielu zadań będzie wymagała nowych instrumentów finansowych a czasami nawet wyszukanej inżynierii finansowej.Stworzenie i stosowanie takiego arsenału nowych narzędzi finansowania zwykle wymaga ścisłej współpracy banków z rządem i na to liczymy i do tego jesteśmy gotowi.
Przemysław Szubański