Bank i klient: Jak nie przegrać z cyfrową rzeczywistością
Problem pojawił się pod koniec ubiegłego wieku. Dynamiczny rozwój internetu, w połączeniu z wykorzystywaniem nowoczesnych technologii sprawił, że przyszłość tradycyjnych oddziałów bankowych stanął pod dużym znakiem zapytania. W międzyczasie przyszedł światowy kryzys gospodarczy. Ale doświadczenia ponad dziesięciu lat pokazują, że te obawy były niepotrzebne, a w naszej przestrzeni usług finansowych jest miejsce dla jednych i drugich.
Marcin Szypszak
Banki, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie powoli wychodzą z pokryzysowego paraliżu. Najchętniej zapomniałyby już o latach 2008-2009, ale skutki, jakie przyniosła liberalna polityka kredytowa w połączeniu z aż nadto widoczną rozrzutnością będą odczuwalne jeszcze przez długie lata. Finansowego dołka nie da się zasypać. Przynajmniej nie tak łatwo.
Nie wpadły w sieć…
Kiedy na początku wieku na rynku usług finansowych coraz mocniej zaczęła się rozpychać wirtualna bankowość, wielu wieszczyło rychły upadek tradycyjnych placówek. W szybkim tempie rosła liczba zakładanych rachunków oszczędnościowo-rozliczeniowych drogą on-line. Klienci zamykali swoje dotychczasowe ROR-y, przenosząc się do internetowych. Jednak po jakimś czasie przyszło opamiętanie. Tak po stronie banków, które przez moment zachłysnęły się zmianami, jak i klientów, którzy zdali sobie sprawę, że nie wszystko uda się załatwić drogą elektroniczną. Co więcej, do załatwienia niektórych spraw wręcz wymagana jest rozmowa z konsultantem, mającym pieczę nad naszym kontem.
Lata 2004-2008 to fantastyczny okres dla naszej bankowości. Jak grzyby po deszczu rosły nowe placówki bankowe. U schyłku 2004 r. było ich 11 754, by już po czterech latach liczba ta wzrosła do blisko 15 tys. Wynik imponujący. Okazało się, że wciąż rozwijająca się bankowość elektroniczna nic nie szkodzi ekspansji tradycyjnych placówek. Co więcej, obie formy dotarcia do klienta mogą doskonale się uzupełniać!
…ale dały się kryzysowi
Trzeci kwartał 2008 r. diametralnie zmienił pozycje banków. Kiedy przyszedł kryzys, na szczytach władz tych instytucji zaczęły się nerwowe ruchy. Przede wszystkim w poszukiwaniu oszczędności. Zaczęło się od ograniczania rozrostu biurokracji, czyli od zwolnień. Pod koniec 2008 r. w bankach, w Polsce pracowało 181 295 pracowników różnego szczebla. Według danych opracowanych przez Komisję Nadzoru Finansowego w czerwcu 2009 r. poziom zatrudnienia w sektorze bankowym osiągnął pułap 178 431 osób. Pół roku później zmalał o kolejne 4 tys. W grudniu ubiegłego roku banki zatrudniały 174 577 pracowników. Stało się jasne, że redukcja zatrudnienia musi wpłynąć na liczbę placówek. Zresztą nie tylko to decydowało o zamknięciu części z nich. Kierownictwu zależało na cięciu pozostałych kosztów, w tym opłat czynszowych. Jednocześnie znów zaczęto wzmacniać pozycję bankowości internetowej i mobilnej, która miała przejąć część zadań realizowanych do tej pory w oddziałach. Z 14 698 placówek (dane na grudzień 2008 r.), pół roku póź...
Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:
- zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
- wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
- wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
- zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.
Uwaga:
- zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
- wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).
Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:
- bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI