Inflacja jeszcze długo nam nie dokuczy
Spadkowa tendencja cen coraz wyraźniej wyhamowuje. W czerwcu deflacja sięgnęła już tylko 0,8 proc., była więc o połowę niższa niż w lutym. Nie oznacza to jednak, że mamy zacząć obawiać się powrotu inflacji. Z szacunków NBP wynika, że aż do końca 2017 r. pozostanie ona poniżej 2,5 proc.
Według najnowszych danych GUS, w czerwcu wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych był niższy niż przed rokiem o 0,8 proc. Deflacja powoli więc słabnie, ale wciąż trudno ocenić, czy sprawdzą się prognozy, że pożegnamy się z nią ostatecznie pod koniec roku. Wiele zależeć będzie od sytuacji na rynku surowców energetycznych, głównie ropy naftowej.
Jej ceny w ostatnich miesiącach wykazują tendencję spadkową, która może być kontynuowana w związku ze słabnącą gospodarką chińską oraz perspektywą wznowienia eksportu przez Iran, po podpisaniu porozumienia w sprawie programu badań nuklearnych. Od początku maja notowania ropy na giełdach obniżyły się z 68 do 58 dolarów za baryłkę, czyli o prawie 15 proc. W perspektywie mamy więc utrzymanie się sporo niższych niż przed rokiem cen paliw na stacjach i co za tym idzie, kosztów transportu, mających spory wpływ na wskaźnik inflacji. Będzie on trzymany na niskim poziomie również przez ceny towarów żywnościowych. Ma to związek zarówno z urodzajem na rynku krajowym, jak również sytuacją na świecie. Według danych Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia (FAO), w czerwcu indeks cen żywności spadł o 1 proc., osiągając poziom najniższy od jesieni 2009 r. Według GUS w czerwcu paliwa na stacjach były tańsze niż przed rokiem o 10,2 proc., a żywność o 1,9 proc.
Z opublikowanej kilka dni temu projekcji inflacji, przygotowanej przez NBP wynika, że choć czynniki sprzyjające deflacji będą stopniowo tracić na znaczeniu, to jednak aż do końca 2017 r. dynamika cen konsumpcyjnych pozostanie poniżej celu inflacyjnego, ustalonego przez bank centralny na 2,5 proc. z możliwością odchylania się w zakresie od 1,5 do 3,5 proc. Ostatni raz poziom wyższy niż 2,5 proc. inflacja osiągnęła w listopadzie 2012 r., czyli prawie trzy lata temu.
Oprócz czynników podażowych, związanych z surowcami energetycznymi oraz żywnością, powrotowi tendencji inflacyjnej nie sprzyja także słaba presja po stronie popytu. Mimo poprawy sytuacji na rynku pracy i przyzwoitej dynamiki wzrostu średniego wynagrodzenia, eksperci nie spodziewają się, by ceny miały pójść w górę pod wpływem zwiększonych zakupów konsumentów. Producenci zaś wciąż będą korzystać z niskich cen surowców, a więc nie będą mieć powodów do przerzucania wyższych kosztów na odbiorców swych wyrobów i usług. Słaba koniunktura w globalnej gospodarce powoduje, że ceny importowanych surowców i wyrobów także wykazują tendencję spadkową i nieprędko ulegnie ona zamianie.
Na inflację ograniczająco wpływać będzie także polityka państwa w kwestii cen administrowanych, w tym gazu i energii elektrycznej dla gospodarstw domowych.
Prognozy zawarte w projekcji inflacyjnej NBP znajdują potwierdzenie także w przewidywaniach analityków. Zakładają one, że w tym roku średnio ceny będą niższe o 0,6 proc. niż w 2014 r., a w przyszłym roku średnioroczna inflacja wyniesie 1,5 proc. Do około 2 proc. zwiększy się w 2017 r.
Poziom inflacji ma bezpośredni wpływ na politykę pieniężną. Choć poziom stóp procentowych NBP zależny jest także od dynamiki wzrostu gospodarczego, który pozostaje na dość wysokim poziomie, oczekiwania podwyżek stóp procentowych są bardzo umiarkowane. Średnia prognoz analityków dla głównej stopy referencyjnej na bieżący rok wynosi 1,58 proc., co oznacza, że prawdopodobieństwo wzrostu kosztu pieniądza jest niewielkie. Rośnie ono dopiero w przyszłym roku, jednak średnia wynosząca 1,63 proc. sugeruje, że możemy spodziewać się jednej, sięgającej 0,25 proc. punktu procentowego podwyżki stopy referencyjnej, wynoszącej obecnie 1,5 proc.
Łukasz Lefanowicz
Prezes Zarządu Gerda Broker