Hulajnogi – dyskusje, obawy, regulacje – sprawa europejska
Elektryczne hulajnogi w Niemczech dopiero od lipca
Niemcy nie zawsze są szybcy w działaniu, ale z zasady dogłębni i dokładni i dotyczy to również – zdawałoby się prostej – sprawy wprowadzenia do miast hulajnóg z napędem elektrycznym. Już od dawna śmigają one po ulicach Warszawy, Barcelony, Paryża czy Wiednia, ale nad Renem czy Szprewą zagościły formalnie dopiero od połowy czerwca, a praktycznie od lipca.
Pionierem było miasto Herne w Nadrenii Północnej-Westfalii; obecnie, wypożyczane, jeżdżą po 60 mniejszych i większych aglomeracjach niemieckich landów. Niewątpliwie dojdą następne. Użytkowanie pojazdu zależnie od firmy kosztuje od 15 nawet do 25 centów za minutę.
Definicja hulajnogi
Rozporządzenie o hulajnogach wydał federalny minister komunikacji Andreas Scheuer. Precyzuje, że mogą one rozwijać prędkość od 6 do 20 km/godz, ważyć do 55 kg, mierzyć do 140 cm wysokości i mieć rozpiętość kierownicy do 70 cm. Muszą być wyposażone w dwa działające niezależnie od siebie hamulce. Konieczne jest ubezpieczenie drogowe, o czym ma zaświadczać naklejka z hologramem.
W języku urzędowym to „elektryczny minipojazd z drążkiem kierowniczym” (Elektrokleinstfahrzeug mit Lenkstange), a potocznie E-Roller lub E-Scooter.
E-Scooter to nie zabawka
Wstępne doświadczenia można określić jako pozytywne z pewnymi zastrzeżeniami. W pierwszych tygodniach nie odnotowano wypadków, ale widziano pijanych użytkowników „stwarzających zagrożenie”. W Kolonii „panuje chaos”, każdego dnia policja rejestruje incydenty; w innych miastach Nadrenii Północnej-Westfalii jest wszakże spokojnie, poza Bonn, gdzie na początku sierpnia ciężkie obrażenia odniosła jadąca na hulajnodze 22-latka.
Rzecznik policji landu wezwał do ostrożności: „Usilnie radzimy, by najpierw dobrze zapoznać się z tym nowym środkiem lokomocji. Poćwiczyć wsiadanie i wysiadanie. E-Scooter to nie zabawka”.
Zarządzenie ministra jasno ustanowiło podstawowe zasady, jak choćby tę, że hulajnogi z napędem elektrycznym mogą poruszać się tylko ścieżkami rowerowymi lub gdy ich nie ma, jezdniami, a nie chodnikiem. Wciąż jednak pozostają szare strefy, np to, gdzie i jak wolno parkować pojazdy.
Strefy wolne od hulajnóg
Dyrektor zarządzający Związku Miast Niemieckich (Deutscher Städtetag) Helmut Dedy przyznał, że „nie doceniliśmy początkowych trudności”. Domagał się od ministra „klarowniejszych reguł” i wezwał firmy wynajmujące hulajnogi, by lepiej informowały o zasadach ich użytkowania. Apelował też, by nie pozostawiać ich tam, gdzie przeszkadzają innym.
Sceptycyzmu nie kryła przewodnicząca Związku Socjalnego (Sozialverband Vdk) Verena Bentela. Jej zdaniem, „dopuszczenie hulajnóg elektrycznych na tę skalę było nieprzemyślane”. Stwarzają one „ryzykowne sytuacje zwłaszcza dla małych dzieci, dla osób starszych i niepełnosprawnych”.
Podobnie Sören Bartol, wiceprzewodniczący frakcji SPD w Bundestagu. Postuluje on zintensyfikowanie kontroli ze strony policji i służb miejskich, ewentualne podwyższenie mandatów drogowych (najniższy obecnie to 15 euro) i zobowiązanie władz samorządowych, by wyznaczyły strefy odstawiania hulajnóg: „Nie wolno dopuścić, by leżały na chodnikach i stwarzały pułapki dla przechodniów”.
Część miast już ustanowiła strefy z zakazem jazdy e-hulajnogami. W Kolonii to płyta wokół katedry, w Dortmundzie i Düsseldorfie strefy dla pieszych (nie wolno tam jeździć też na rowerach), a także parki bez trasy rowerowej.
Niemcy nie śpieszyli się z wprowadzeniem hulajnóg z napędem elektrycznym i obserwowali doświadczenia z innych miast. Ale życie pokazało, że i tak trzeba się na własnej skórze przekonać o zaletach i wadach tych minipojazdów z „drążkiem kierowniczym”. Już dziś wiadomo, że potrzebna będzie daleko idąca reglamentacja ich użytkowania. Nad Renem, nad Szprewą, ale także nad Wisłą.