Horyzonty Bankowości 2013: Jak uatrakcyjnić ofertę bankową

Marcin Szypszak

Jurek ma 38 lat. Pracuje w dużej korporacji reklamowej. Jest specjalistą. Na swojej pracy zna się jak mało kto, dlatego mimo kryzysu na rynku nie musi martwić się o zatrudnienie. Zarabia całkiem nieźle, dzięki czemu każdego miesiąca na jego rachunek bankowy wpływa kilka tysięcy złotych pensji. W oczach banku, w którym posiada konto, jest bardzo atrakcyjnym klientem, o którego warto dbać. Atrakcyjnym, ale i wymagającym, co podkreśla zresztą sam zainteresowany. – Świadomie wybrałem bank, świadomie też zdecydowałem się na takie, a nie inne konto – mówi Jerzy Maniewski – decydowało nie tylko jego oprocentowanie czy opłaty i prowizje, ale dodatkowe opcje, z których mogę korzystać.

Chodzi tu, m.in. o łatwy dostęp do linii kredytowej, internetowych kanałów dostępu czy… pakietu usług assistance. W przypadku Jerzego okazało się to być kluczowym argumentem za! – Dużo pracuję, nie mam czasu na korzystanie z państwowych przychodni lekarskich ani ochoty, by za wszystko płacić z własnej kieszeni – mówi mężczyzna – dzięki pakietowi, stanowiącemu bonus do konta mogę, swobodnie korzystać z większości usług medycznych, i to w renomowanej klinice. Wprawdzie posiadacz konta nie bierze pod uwagę faktu, że za ów „bonus” płaci, i to co miesiąc, w ramach opłat za prowadzenie rachunku, natomiast – co oczywiste – i tak jest wygrany. Koszty są dużo mniejsze niż średnia miesięczna cena abonamentu w najgorszej nawet klinice, zaś czasu spędzonego w kolejce do państwowego specjalisty nie sposób przeliczyć na pieniądze…

Dodatkowy pakiet wodzi na pokuszenie…

Pakiety usług assistance, jako dodatek do wielu produktów bankowych, w tym do niektórych rachunków osobistych, pojawiły się na naszym rynku kilka lat temu. Wiązało się to zarówno z większą konkurencją, powodowaną pojawieniem się na nim kolejnych central bankowych, jak i rozwojem towarzystw ubezpieczeniowych, prywatnej służby zdrowia i licznej grupy podmiotów gotowych świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Każdy widział w tym swój interes. Jak grzyby po deszczu wyrastały przychodnie, kliniki i szpitale będące w stu procentach w prywatnych rękach. I one musiały rozpocząć walkę o klientów. By przetrwać, walka ta musiała być skuteczna. Wiadomo, że trudniej jest planować wydatki i inwestować w rozwój przychodni, jeśli nie ma się pewności co do obłożenia pacjentami. W przypadku podpisanych umów i określonej liczby klientów abonamentowych jest inaczej. Choćby zarobek miał być mniejszy, to systematyczność wpłat jest niepodważalnym argumentem za. Z tego właśnie założenia wychodzili właściciele prywatnych klinik, ale też zakładów naprawczych, serwisów ...