Horyzonty bankowości 2012: Nie chcemy gwałtownych zmian

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

bank.04.2012.foto.074.a.150xO przyszłości rynku bankowego w Polsce z Wojciechem Kwaśniakiem, wiceprzewodniczącym Komisji Nadzoru Finansowego, rozmawia Grzegorz Brudziński

Gdy mówimy o planowanych zmianach rekomendacji, to gdzie powinniśmy się ich spodziewać?

– Zmiany dojrzewają w trzech obszarach tematycznych, choć na dobrą sprawę powinniśmy zacząć od generalnej uwagi. Po wejściu w życie dyrektywy CRD wraz z kolejnymi poprawkami, KNF rozpoczął w 2008 r. przegląd istniejących rekomendacji, które niekiedy w niezmienionej formie istnieją od 2002 r. Część zmian została już wprowadzona, niektóre jeszcze analizujemy lub jesteśmy w trakcie konsultacji z uczestnikami rynku

Taka procedura jest zachowana w przypadku produktów typu bancassurance, które były tematem listu przewodniczącego Andrzeja Jakubiaka, skierowanego w ostatnim czasie zarówno do banków, jak i firm ubezpieczeniowych. Drugim obszarem, gdzie może nastąpić zmiana naszego stanowiska, jest rynek międzybankowy i współpraca zaangażowanych tam banków. Trzeci zakres tematyczny, który dojrzewa do zmian regulacyjnych, to standardy corporate governance w bankach. Myślę, że najszybciej jednak nowe zapisy zobaczymy w przypadku produktów bancassurance i powinno to mieć miejsce na jesieni 2012 r.

Czy podejście indywidualne regulatora w ostatnich miesiącach nasiliło się?

– Widzę to inaczej. Jeśli pamiętamy o bardzo dużej aktywności regulacyjnej międzynarodowych gremiów i zderzymy to z bardzo dobrą kondycją polskiego sektora bankowego, to nie wydaje się nam wskazane, aby w naszych krajowych bankach dodatkowo wzmagać niepewność regulacyjną. Preferujemy działania o charakterze indywidualnym. Nadzór ma na tyle dużo instrumentów indywidualnego oddziaływania, że może bezpośrednio docierać do tych instytucji, których funkcjonowanie mogłoby być źródłem podwyższonego ryzyka.

Regulacje o charakterze ogólnym mają tę niegodność, że utrudniają działalność tych banków, które funkcjonują prawidłowo i odpowiedzialnie. Proszę pamiętać, że ta niepewność przenosi się następnie na klientów banków i na całą gospodarkę, a przecież nie o to chodzi. Dopóki zatem nie znajdziemy się w sytuacji, która będzie powodowała konieczność działań o charakterze nadzwyczajnym, nie będziemy sięgać po metody, które byłyby dodatkowym kosztem dla wszystkich.

Nadzór polega na tym, że wobec konkretnych instytucji prowadzimy czynności o charakterze indywidualnym, analitycznym czy inspekcyjnym. Do tego celu wykorzystujemy metodologię opartą na systemie oceny punktowej, na systemie BION, a także na analizie grup rówieśniczych. Jest to ważne, aby odpowiednio wcześnie korygować działalność tych, którzy prowadzą nadmiernie ryzykowną działalność.

Bo koszty ewentualnej porażki, która…

-… prowadzi do upadłości banku ponosi bezpośrednio cały sektor, a nie tylko właściciele czy klienci banku, jak w przypadku innych branż. Tu trzeba jeszcze dodać, że koszty takie w największym stopniu obciążają największe banki. Bo one właśnie ponoszą najwyższe obciążenie na rzecz Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Wysokość odprowadzanych tam składek to nic innego jak miara ryzyka funkcjonowania całego sektora, a mogą ją zawyżać nieodpowiedzialne działania, np. mniejszych banków. Naszą rolą jest, aby na odpowiednio wczesnym etapie temperować apetyt na nadmierne ryzyko, a tym samym nie dopuszczać do generowania przez system kosztownych obciążeń dla wszystkich.

Dążymy do tego, aby na rynku dominowały dobre jakościowo standardy zarządzania bankiem oraz koncentracja banków na celach długo- i średnioterminowych. Bo one zapewniają stabilność, a nie strategie krótkoterminowe, skupione na walce o udziały rynkowe. Dobrze jest zatem, gdy bankom udaje się wyważyć troskę o wynik finansowy z podejmowanym ryzykiem tak, aby nawiązywać do dobrych standardów kluczowych uczestników rynku.

Dla branży consumer finance zimnym prysznicem była Rekomendacja T.

– W gorącej dyskusji, jaka wokół niej się wywiązała, często zapomina się o jej genezie. Kredyty konsumenckie są udzielane zazwyczaj na bardzo krótki okres. Zwykle na rok, a maksymalny okres kredytowania to dwa lata. Niepokojące jest zatem, gdy w przypadku tak szybko zapadającego portfela udział kredytów zagrożonych przekracza 20 proc. i pnie się nadal w górę. Przypomnę, że dobry standard nadzorczy określa 20-procentowy próg jako sytuację kryzysową, a w przypadku 30 proc. mowa już jest o poważnym kryzysie. Całe szczęście, że o owe 30 proc. otarł się portfel tylko nielicznych banków. Tak więc reakcja nadzoru była po części naturalna. Mamy jednak świadomość powodowanych nią zmian na rynku oraz potrzeby przeprowadzenia analizy, która będzie podstawą do wyciągania dalszych wniosków i ewentualnych korekt.

Mamy jeszcze rynek nieruchomości.

– Tu rzeczywiście aktywność sektora jest bardzo duża, a niekiedy na poziomie indywidualnym zbyt daleko posunięta. Nie należy bowiem porównywać zaangażowania kredytowego do polskiego PKB czy do liczby mieszkańców, tylko odnosić go do sumy bilansowej banków. Jeśli to uczynimy, to natychmiast się przekonamy, że te proporcje w naszym kraju są wyższe niż średnia w UE. Mamy zatem pierwszy czynnik ryzyka systemowego, z którym niekiedy idzie w parze także drugi. Bo w części banków akcja kredytowa w tym segmencie była prowadzona w zagranicznej walucie, a dodatkowo oparta na finansowaniu krótkoterminowym. Przy takiej różnorodności postaw konkretnych banków nie należy się zatem dziwić, że obok rekomendacji ogólnej uznaliśmy za wskazane indywidualne oddziaływanie.

Bo proszę spojrzeć. Mamy banki, które wprawdzie finansowały rynek nieruchomości, ale nie udzielały w ogóle kredytów walutowych albo robiły to w marginalnym stopniu. Inne natomiast uczyniły hipoteczny kredyt walutowy swoim sztandarowym produktem. Tu siłą rzeczy koncentracja różnych ryzyk jest wyższa niż przeciętna w branży.

W końcu dochodzimy do kwestii, która jest wspólnym wzywaniem dla wszystkich banków w Europie, a nie tylko polskich, czyli do zapewnienia dostępu do stabilnych źródeł finansowania i jego kosztu. Tu pojawia się kolejne źródło napięć dla części banków, bo przecież musimy pamiętać, że udzielały one nisko marżowych kredytów walutowych, podczas gdy od tego czasu koszty refinansowania poszły w górę. Chyba nie muszę mówić, jakie to ma znacznie dla efektywności czy stabilności ich działania. Aby uporać się z tymi słabościami, banki muszą stopniowo zmienić swoje strategie biznesowe. To nie jest proces łatwy do przeprowadzenia w obecnych warunkach rynkowych, ale nieuchronny.

I tu wracamy do indywidualnego podejścia?

– Prowadzi ono najszybciej do efektów. Dodajmy do tego jeszcze podstawowy warunek osiągnięcia stabilności działania w długim okresie, co zapewnia odpowiednio wysoki kapitał, z jednym wszakże zastrzeżeniem. To musi być kapitał wysokiej jakości. Nie żaden hybrydowy tylko realny, o którym można powiedzieć, że ma cechy gotówki. W tym kontekście należy widzieć naszą decyzję w sprawie parametrów określających podział zysku i wypłatę dywidendy za ubiegły rok.

Muszę powiedzieć, że przyszło nam podejmować decyzje w sprzyjających warunkach, kiedy banki mają wysokie zyski. Dodatkowo, jeśli porównamy wielkość funduszy banków z ich aktywami, nie można mówić o nadmiernym wykorzystaniu dźwigni finansowej, czyli lewarowaniu. Ich model biznesowy jest konserwatywny, bo na wynik składają się przede wszystkim dochody odsetkowe i prowizyjne, a mówimy tu o rekordowym zysku sektora za ubiegły rok. Mamy zatem komfortowe warunki, aby sięgając do tego źródła, zwiększyć kapitał w wybranych instytucjach, zapobiegając tym samym ewentualnej materializacji ryzyk w przyszłości.

Niektórzy tego szczęścia nie mieli…

-…i tu można przypomnieć zabiegi globalnych grup finansowych w Europie Zachodniej, na czele z UniCredit, która aby zebrać kapitał, musiała zaproponować nową emisję akcji z dużym dyskontem wobec notowanych już papierów wartościowych. Idąc krok dalej, wzmocnienie kapitałowe naszego sektora jest także niezbędne z uwagi na przyjęcie standardów związanych z Bazyleą III. Władze europejskie deklarują, że będą one obowiązywać od 2013 r. Nawet jeśli terminów nie uda się dotrzymać, to wcześniej czy później będą one jednak punktem odniesienia dla wszystkich.

To po pierwsze, a po drugie my wciąż jesteśmy postrzegani jako rynek wschodzący, który z natury rzeczy jest odbierany jako obarczony większym ryzykiem. Jeśli zatem chcemy przyciągać kapitał, jeśli chcemy być dobrze oceniani, musimy być całkowicie transparentni i wiarygodni w świetle ...

Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:

  • zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
  • wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
  • wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
  • zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.

Uwaga:

  • zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
  • wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).

Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:

  • bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI