Gospodarka czerwona jak cegła
Jeśli jest tak dobrze, to co jest źle? Zbyt szybkie tempo rozwoju prowadzi do przegrzania gospodarki. Mieliśmy z tym zjawiskiem do czynienia po szybkim wzroście z lat 2006-2008. Wprawdzie późniejsze spowolnienie – na co zwraca uwagę „Parkiet” – było spowodowane głównie światowym kryzysem, ale i przegrzaniem gospodarki, czego dowodem mogą być bańka na rynku nieruchomości i wysoka inflacja – w 2008 r. zbliżyła się do 5 proc.
Agencja S&P Global Ratings potwierdziła niedawno rating Polski na poziomie „BBB+” z perspektywą stabilną. Ale ostrzega: Polska gospodarka jest elastyczna, otwarta i wydajna. Jednocześnie istnieje ryzyko jej „przestymulowania” z uwagi na kombinację procyklicznej polityki fiskalnej, akomodacyjnej polityki monetarnej, rosnącego popytu zewnętrznego, wzrostu transferów z UE i szybkiego wzrostu płac. Do tego można dodać spadające bezrobocie i efekt 500+ – czyli ucieczkę z pracy kobiet.
Poziom wykorzystania mocy produkcyjnych w przemyśle doszedł w październiku do 81,4 proc. – podał GUS. To najwyżej w historii. Rekordy efektywności biją przy tym największe firmy, tj. zatrudniające powyżej 250 pracowników – wykorzystanie mocy produkcyjnych jest tam obecnie na poziomie 84,4 proc. – pisze portal money.pl.
Maszyny zatem są wykorzystywane „do imentu”, w górę idą wskaźniki wydajności, a za nimi zyski. Można płacić więcej pracownikom. Można czy trzeba? 23,9 proc. firm przemysłowych zgłasza problemy ze skompletowaniem załogi. Żeby pozyskać pracowników, trzeba im więcej płacić. Czyli w firmie zostaje mniej pieniędzy. Produkcja rośnie, moce produkcyjne wykorzystane w znakomitej większości – czyli potrzebne są inwestycje. Nakłady brutto na środki trwałe w sektorze przemysłowym (odpowiedzialny za 27 proc. wartości dodane) były w I półroczu większe o 5,8 proc. niż rok temu, tj. o 1,1 mld zł. W tym samym czasie produkcja sprzedana przemysłu rosła jednak o aż 9,3 proc., tj. o 49 mld zł. Czyli dużo szybciej niż przyrastały inwestycje – podkreśla money.pl. Jednak jednocześnie zatrudnienie zwiększyło się o 3,1 proc., a płace o średnio 5 proc., czyli na wynagrodzenia poszło łącznie o 8,3 proc. więcej. Czyli mniej na inwestycje. Przykład? Największe wykorzystanie mocy produkcyjnych jest w produkcji wyrobów skórzanych – 90,4 proc. Jednocześnie inwestycje w tej branży spadły w I półroczu o 8,2 proc., a produkcja sprzedana wzrosła o 6 proc. Zamiast na inwestycje przedsiębiorstwa wydawały na pracowników, którzy najwyraźniej byli bardziej niezbędni dla zwiększenia produkcji w branży niż nowe maszyny, czy budynki. Zatrudnienie wzrosło o 8,6 proc., a wynagrodzenia poszły w górę o 4,5 proc. Czy długo tak można? Podobna sytuacja może się zacząć klarować w innych branżach. Wtedy o 4 procentach tylko pomarzymy.
Przemysław Szubański