Główny ekonomista ING Banku Śląskiego: kontynuacja odbicia koniunktury gospodarczej w kształcie V będzie trudna
„W naszych danych bankowych widzimy, że po dynamicznym odbiciu z maja i czerwca, początek lipca w danych o przelewach i kartach jest nieco wypłaszczony. Po pierwszym odbiciu – będącym typowym dla epidemii – następuje przyhamowanie. Kontynuacja odbicia w kształcie V jest trudna. Zakładamy spadek PKB w III-IV kw. o odpowiednio 6,5 proc. i 3,4 proc.” – powiedział PAP Biznes Benecki.
Dane za maj i czerwiec zaskakiwały in plus
Ekonomista zaznaczył, że dane za maj i czerwiec często zaskakiwały in plus, ale w całym II kw. sektor usług rynkowych mocno ucierpiał, a to ta część gospodarki zwykle stabilizuje koniunkturę w czasie recesji. Zdaniem Beneckiego, sytuacja w usługach nie była jednak tak zła, jak zakładają to szacunki NBP i spadek PKB w II kw. mógł wynieść ok. 9 proc.
Czytaj także: Ekonomiści Credit Agricole rewidują prognozy gospodarcze na lata 2020-2021 >>>
„Odbicie w maju i czerwcu było dosyć dynamiczne, niektóre dane zaskakiwały po wyższej stronie. To sugeruje, że spadek PKB w II kw. może być nieco płytszy, niż wcześniej zakładaliśmy. Z drugiej strony NBP w swojej projekcji wskazał na dużą większą skalę spowolnienia niż oczekiwania rynkowe. Jednym z powodów pesymistycznych prognoz NBP jest głęboki spadek sektora usług rynkowych w II kw. 2020 r., który mocno obniża tempo PKB także w całym roku. Ta część gospodarki zwykle stabilizowała koniunkturę w czasie recesji, tym razem lockdown spowodował, że to właśnie ona mocno ucierpiała. Tę część gospodarki GUS najmniej opisuje, stąd wahania prognoz rynkowych. Chociaż nasze prognozy tempa PKB na cały rok są niższe niż konsensus, to jednak uważamy że sytuacja nie będzie wyglądać aż tak źle jak wskazuje to NBP. Spodziewamy się, że spadek PKB w II kw. wyniesie 9-10 proc., pewnie bliżej 9 proc.” – powiedział Benecki.
Z czego wynika dynamiczne odbicie w maju i czerwcu?
„Dynamiczne odbicie w maju i czerwcu wynika z paru rzeczy. Po pierwsze taka jest uroda recesji spowodowanych przez epidemię, widać to było w Azji. Mamy gwałtowne hamowanie, a potem bardzo mocne odbicie. Zwykle to początkowe odbicie układa się w kształt V, problemem jest to, co będzie potem. Na początku dynamicznie działa efekt popytu odroczonego. W naszym przypadku rządowe programy pomocowe też na pewno pomogły. Tarcze zmniejszyły pierwsze cięcia zatrudnienia, dostarczyły płynności firmom, to miało wpływ na poczucie bezpieczeństwa gospodarstw domowych i zapewne stoi za szybkim odbiciem sprzedaży detalicznej” – dodał.
Niższa skłonność gospodarstw domowych do wydawania
W ocenie ekonomisty, po mocnym odbiciu w maju i czerwcu, gdy przestanie działać odroczony popyt, skłonność gospodarstw domowych do wydawania może być dużo niższa niż przed pandemią.
„Z naszych badań, przeprowadzonych w panelu 13 krajów wynika, że pomimo relatywnie małej pierwszej fali pandemii w Polsce i gigantycznych programów rządowych, Polacy podchodzą ostrożnie do wydatków i chętniej do oszczędzania. Skłonność do konsumpcji wygląda na niższą od Niemiec, choć jest większa niż u Francuzów i Włochów” – powiedział Benecki.
„Większa ostrożność Polaków w wydawaniu, w porównaniu do Niemców, wydaje się naturalna – wciąż mamy mniej oszczędności niż kraje rozwinięte. W momentach kryzysowych mamy świadomość, że trzeba mocniej zacisnąć pasa i być przygotowanym na wszystkie scenariusze. Stąd też obawy o to, w jakim tempie konsumpcja będzie odbijać. Dużo nowych świadczeń socjalnych, które pojawiły się przed epidemią, mocno wspierały PKB, ale potem przestały działać. Już przed epidemią było widać, że efekt tych programów jest słabszy, że coraz częściej skłaniamy się do oszczędzania tych środków niż wydawania” – dodał.
Na PKB w kolejnych kwartałach mocno rzutować będą też inwestycje prywatne
Główny ekonomista ING Banku Śląskiego wskazał, że na PKB w kolejnych kwartałach mocno rzutować będą też inwestycje prywatne.
„Drugim elementem, mocno rzutującym na PKB, będą inwestycje prywatne, które nawet przed pandemią nie rosły dynamiczne. Wcześniej hamującym elementem było ryzyko podatkowe i niepewność legislacyjna, teraz mamy dodatkowy element w postaci ryzyka epidemiologicznego. Ożywienie inwestycji prywatnych może być bardzo trudne” – ocenił.
„Niepewność w tej chwili jest dwa razy większa niż przed epidemią, a już wtedy inwestycje kulały. Bardzo pesymistyczny obraz pokazuje badanie koniunktury NBP, około 1/4 firm zamierza drastycznie ograniczyć lub wycofać się z już prowadzonych inwestycji. Wskaźnik nowych inwestycji notuje najniższe historycznie poziomy, im dłuższa perspektywa – tym firmy są bardziej pesymistyczne” – dodał.
Sytuacja epidemiologiczna wciąż pozostaje ryzykiem dla polskiej gospodarki
Zdaniem Beneckiego, mimo wychodzenia gospodarki z lockdownu i znoszenia obostrzeń sanitarnych, sytuacja epidemiologiczna wciąż pozostaje ryzykiem dla polskiej gospodarki.
„Kolejny element, który będzie niekorzystanie wpływać na koniunkturę, to druga fala epidemii. Więcej efektów tego zagrożenia zobaczymy w danych o konsumpcji po wakacjach. W lipcu-sierpniu efekt wakacji w kraju będzie bardzo mocny, popyt skumuluje się w Polsce, to latem będzie działało wspierająco na konsumpcję, mniej na sprzedaż detaliczną” – powiedział ekonomista.
Epidemia będzie miała parę mikrofal?
„Epidemia będzie miała parę mikrofal. Decyzje administracyjne o wprowadzaniu i znoszeniu obostrzeń sanitarnych to jedno, ale przy liczbie zachorowań rzędu 500 osób dziennie konsumenci w jakimś stopniu będą wracać do samoograniczania się. Wydaje się, że będziemy mieć do czynienia z paroma falami i to będzie wpływać na sentyment i na PKB. Ankiety przeprowadzane wśród właścicieli punktów handlowych wskazują, że liczba odwiedzin drastycznie spadła. Być może w ośrodkach turystycznych i na ulicach nie widać strachu przed epidemią, ale w części gospodarki to wciąż jest bardzo widoczne” – dodał.
Spadek PKB w 2020 r.
ING prognozuje, że w całym 2020 r. spadek PKB wyniesie 4,2 proc., a w 2021 r. polska gospodarka urośnie o 4,5 proc.
„Jeżeli chodzi o 2020 r. to trzymamy się naszego scenariusza, lekko poniżej konsensusu rynkowego. Zakładamy spadek PKB w 2020 r. o 4,2 proc. rdr. Z kolei jeśli chodzi o lata 2021-2022 to ryzyka dla prognoz są raczej skierowane w górę, ze względu na fundusz odbudowy UE, bardzo dobrą pozycję startową polskiej gospodarki przed pandemią i duże programy fiskalne, które złagodziły destrukcyjny wpływ recesji” – powiedział.
„W 2021 r. zakładamy wzrost o 4,5 proc. Będzie tutaj działał efekt bazy. Historia pokazuje, że Polska jest bardzo sprawna w wykorzystywaniu tych pieniędzy. Sporo projektów, które mogłyby być finansowane z pieniędzy z wieloletniego budżetu UE może być sfinansowane z planu odbudowy. Ten element zacznie działać od drugiej połowy 2021 r. i łącznie w ciągu czterech lat pieniądze z funduszu odbudowy mogą dodać ok. 4 pkt. proc. do naszego wzrostu gospodarczego” – dodał.
Prognoza inflacyjna
ING szacuje, że w przyszłym roku średnia inflacja CPI wyniesie ok. 1,7 proc. rdr, w tym roku 3,2 proc.
W ocenie ekonomisty, w miesiącach letnich spadek inflacji bazowej jest spowolniony m. in. przez efekt odroczonego popytu, jednak pod koniec roku jej spadek będzie szybszy.
Czytaj także: Credit Agricole: ożywienie wzrostu PKB w Polsce w kształcie logo Nike >>>
„GUS stopniowo wraca do normalnego zbierania cen, więc mniejsza część koszyka to „przeciąganie” trendów sprzed pandemii, to powinno pozwolić na spadek inflacji bazowej. Jednak w miesiącach letnich efekt odroczonego popytu oraz efekt wakacji w kraju spowolni spadek inflacji bazowej. Na krótką metę mamy sytuację popytowo-podażową, która nie sprzyja natychmiastowemu spadkowi inflacji. Podaż niektórych usług jest wciąż ograniczona, np. mniejszy dostęp do turystyki zagranicznej z uwagi na zagrożenie wirusem albo zbyt restrykcyjne reżimy sanitarne. Jednocześnie programy rządowe spowodowały stabilizację zatrudnienia i wsparły stronę popytową. To podbija część cen usług” – ocenia Benecki.
„Dodatkowo mamy usługi, których ceny rosną niezależnie od stanu koniunktury, takie jak np. ceny wywozu śmieci, telewizji kablowych. Przez jakiś czas to będzie oddziaływać na wolniejsze hamowanie inflacji bazowej. Zakładamy jednak, że na przełomie roku górę wezmą efekty popytowe, spadek kosztów pracy, silne spowolnienie gospodarcze i wtedy zejście inflacji bazowej będzie szybsze” – powiedział.