Główny ekonomista Credit Agricole: możliwy silny wzrost liczby osób objętych kwarantanną istotnym czynnikiem ryzyka dla polskiej gospodarki
„Wciąż podstawowym czynnikiem ryzyka dla sytuacji gospodarczej w najbliższych miesiącach jest pandemia i jej przebieg. Niemniej jednak jesteśmy skłonni utrzymywać naszą prognozę dla PKB tak długo, jak długo nie będzie sygnałów wskazujących, że prawdopodobieństwo lockdownu – choć nie takiego jak w kwietniu, ale znaczącego zwiększenia obostrzeń – wzrasta” – powiedział główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska.
„Od połowy kwietnia zakładaliśmy, że spadek PKB w 2020 r. wyniesie 3,8 proc. i do początku września konsekwentnie trzymaliśmy się tej prognozy. Sytuacja cały czas była niepewna, czynniki ryzyka równoważyły się. Przesunięcie naszej prognozy w górę to wynik przede wszystkim tego, że II kw. był lepszy od naszych oczekiwań – zarówno jeśli chodzi o sam spadek PKB, jak i jego strukturę. Dodatkowo, dane z początku III kw. też okazały się lepsze. Odczyty z gospodarki za sierpień były mieszane i łącznie są neutralne dla zrewidowanej naszej prognozy spadku PKB w tym roku o 2,8 proc.” – dodał.
Możliwy silny wzrost liczby osób objętych kwarantanną
Borowski podkreślił, że w najbliższych miesiącach istotnym czynnikiem ryzyka jest możliwy, znaczny wzrost liczby osób przebywających na kwarantannie, co negatywnie wpłynie na nastroje i konsumpcję.
„Istotnym i jak sądzę niedocenianym czynnikiem ryzyka jest możliwy silny wzrost liczby osób objętych kwarantanną. Póki co nie widać tu eksplozji, ale jeżeli zrealizuje się bazowy scenariusz epidemiologiczny, a więc duży wzrost liczby zakażeń w okresie jesienno-zimowym, to wzrost liczby osób na kwarantannie będzie znaczący. Zadziała tu efekt „akceleratora szkolnego” – jeden uczeń zarażony koronawirusem skutkuje kwarantanną dla wielu osób. A w przypadku tych pracowników, którzy nie mogą wykonywać pracy zdalnej, oznacza to zwolnienia chorobowe” – ocenił.
„To z pewnością będzie negatywnie wpływało na nastroje i skłonność gospodarstw domowych do konsumpcji. Nawet jeśli nie będzie lockdownu, to fakt, że sytuacja epidemiologiczna będzie się pogarszać i liczba osób przebywających na kwarantannie będzie rosła, negatywnie odbije się na nastrojach konsumenckich, których profil w najbliższych miesiącach będzie przypominał literę W. W naszej prognozie zakładamy, że dynamika konsumpcji w III kw. wyniesie 0 proc. rdr, a w IV kw. nieznacznie wzrośnie i wyniesie 0,5 proc. rdr” – dodał.
W ocenie ekonomisty, czynnikiem, który mógłby zmienić prognozy in plus byłoby ewentualne pojawienie się nowych programów stymulacji fiskalnych w Europie.
„Czynnikiem na plus dla prognoz, który może się pojawić, to ewentualne pojawienie się nowych stymulacji fiskalnych w Europie, głównie w Niemczech, choć wpływ tego czynnika będzie zauważalny w 2021 r. Ważne będzie to, jak inne kraje będą się podnosić z epidemii. Tu mogą być jakieś czynniki zaskoczenia w górę” – powiedział.
„Na kurs walutowy liczyć specjalnie nie można, asymetryczne oddziaływanie szoku związanego z drugą falą będzie niewielkie. W konsekwencji, nie można liczyć na to, żeby w Polsce pojawiła się deprecjacja złotego w skali istotnej dla niwelowania skutków tego wstrząsu” – dodał.
Załamanie inwestycji w Polsce
W swojej prognozie Credit Agricole zakłada, że załamanie inwestycji w Polsce będzie bardzo głębokie, ale relatywnie krótkotrwałe.
„W prognozie inwestycji na ten rok uwzględniamy kilkuprocentowy wzrost inwestycji publicznych – tu scenariusz jest w tej chwili bardziej optymistyczny niż zakładaliśmy. W przypadku firm prywatnych, stopień wykorzystania mocny jest wciąż niski, nie ma istotnych bodźców do inwestowania. Impulsy zaczną się pojawiać dopiero w drugiej połowie 2021 r. Dlatego zakładamy, że załamanie inwestycji będzie bardzo głębokie, ale dość krótkotrwałe” – powiedział ekonomista.
„Umiarkowane ożywienie inwestycyjne zacznie się już w II kw. 2021 r., a w kolejnych kwartałach będzie przybierać na sile. Jeśli chodzi o drugą połowę roku 2021 r. bardzo ostrożnie szacujemy napływ środków z unijnego Funduszu Odbudowy. Wydaje się, że będzie się to rozkręcać powoli, a wyraźne efekty tego programu pojawią się dopiero w latach 2022-2023” – dodał.
Poziom PKB sprzed kryzysu Polska osiągnie prawdopodobnie dopiero w połowie 2021 r.
Zdaniem Borowskiego, poziom PKB sprzed kryzysu wywołanego pandemią – tj. z I kw. – Polska osiągnie prawdopodobnie dopiero w połowie 2021 r., jednak kumulacja czynników ożywienia może w latach 2022-2023 przynieść wzrost w okolicach 4 proc.
„Choć obecna sytuacja związana z Covid-19 przypomina katastrofę naturalną, reakcja gospodarki nie wskazuje na tylko krótkookresowe zakłócenie. Poziom PKB sprzed kryzysu, tj. z I kw. 2020 r., przekroczymy dopiero w drugiej połowie 2021 r. Na przyszły rok zakładamy wzrost gospodarczy na poziomie 3,6 proc. – to ostrożna prognoza. Jeszcze w I kw. będziemy w dość wyraźnym uścisku pandemii. Dopiero potem sytuacja zacznie się poprawiać” – powiedział.
„W połowie przyszłego roku będziemy mieć złożenie kilku czynników – zmniejszenie obaw gospodarstw domowych w związku z oczekiwaną dystrybucją szczepionki, efekty globalnej stymulacji fiskalnej i monetarnej, rosnący napływ środków unijnych. Impulsów popytowych będzie na tyle dużo, że od połowy 2021 r. gospodarka wyraźnie przyspieszy i wejdzie w okres kilkuletniego ożywienia. Oczekiwana dystrybucja szczepionki w połowie 2021 r. nie oznacza, że szybko zaszczepimy dużą część populacji. Z pandemią będziemy mieć do czynienia przez cały 2021 r. Niemniej jednak, kumulacja czynników ożywienia powinna dać nam wzrost PKB w latach 2022-2023 w okolicach 4 proc.” – dodał.
Dynamika wynagrodzeń wypłaszczy się
W ocenie ekonomisty, planowane w sektorze publicznym zwolnienia i ograniczanie wzrostu płac będzie wyraźnie widoczne w przyszłorocznych danych. Czynnik ten będzie hamował wzrost płac ogółem i – pośrednio – wzrost płac w sektorze prywatnym.
„W naszym scenariuszu zakładamy, że w najbliższych miesiącach dynamika wynagrodzeń rdr wypłaszaczy się i pozostanie na poziomie ok. 3 proc. dla całej gospodarki. Przez te kilka pandemicznych miesięcy sytuacja na rynku pracy zmieniła się w kierunku wzmocnienia pozycji pracodawcy, więc nie ma silnych impulsów do wzrostu wynagrodzeń. Ponadto, w sektorze publicznym planowane są zwolnienia i ograniczanie wzrostu płac” – powiedział.
„To będzie wyraźnie widoczne w przyszłorocznych danych – czynnik ten będzie hamował wzrost płac ogółem i – pośrednio – wzrost płac w sektorze prywatnym. To będzie też jeden z czynników hamujących ożywienie konsumpcji. Między innymi z tego powodu nasza prognoza dla wzrostu PKB na przyszły rok jest ostrożna” – dodał.
Czytaj także: Ekonomiści Credit Agricole rewidują prognozy gospodarcze na lata 2020-2021 >>>
Borowski zaznaczył, że w najbliższych miesiącach sytuacja na rynku pracy nieco „urealni” się, co spowoduje wzrost stopy bezrobocia. Niemniej jednak, w ocenie ekonomisty, już na początku 2021 r. mogą być widoczne pierwsze efekty zwiększania zatrudnienia, antycypującego poprawę sytuacji gospodarczej.
„Po ustąpieniu przejściowych czynników, takich jak dodatek solidarnościowy, stopa bezrobocia jeszcze wzrośnie i sytuacja na rynku pracy nieco się „urealni”. W tym momencie mamy do czynienia z hibernacją zatrudnienia i zarejestrowanych bezrobotnych. Zakładamy, że na koniec roku stopa bezrobocia wyniesie 7,5 proc. na skutek odhibernowania liczby bezrobotnych, ale już od I kw. 2021 r. spodziewamy się stopniowej poprawy sytuacji” – ocenił ekonomista.
„Od początku przyszłego roku powinniśmy mieć już widoczne pierwsze efekty zwiększania zatrudnienia, antycypującego poprawę sytuacji gospodarczej. Również w branżach najbardziej dotkniętych Covid-19. Dopiero jednak II kw. przyniesie wyraźniejsza poprawę. Poza firmami, które skorzystały z tarczy finansowej i doszły do wniosku, że jednak niezbędna jest restrukturyzacja, większość pracodawców będzie w mieć pamięci rynek pracownika sprzed pandemii, do którego wrócimy w perspektywie kilku kwartałów. Dlatego też nie ma podstaw do nadmiernego pesymizmu jeśli chodzi o stopę bezrobocia w średnim terminie” – dodał.
Inflacja w 2021 roku poniżej 2 proc.
Credit Agricole szacuje, że w najbliższym czasie wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych w Polsce będzie utrzymywać się w okolicy 3 proc., jednak w 2021 r. CPI mocno spadnie.
„W najbliższych kwartałach inflacja będzie utrzymywać się w okolicach 3 proc., a w przyszłym roku zobaczymy silny spadek ze względu na efekt bazy, szczególnie w przypadku inflacji bazowej. W przypadku żywności oczekujemy deflacji w II kw. 2021 r. W przyszłym roku w zasadzie jedynym czynnikiem, który podbija inflację, będzie wzrost dynamiki cen paliw. Zakładamy, że globalne ożywienie będzie podbijać ceny surowców, będziemy mieć tu wyraźne wzrosty, wspierane przez niską bazę. Poza tym brak jest czynników o istotnym proinflacyjnym wpływie” – powiedział ekonomista.
„W związku z tym inflacja w 2021 r. będzie utrzymywać się poniżej 2 proc. Wyraźniejszy wzrost inflacji zobaczymy dopiero w 2022 r. Prognozując inflację w Polsce bierzemy pod uwagę scenariusze dotyczące inflacji bazowej w strefie euro, która pozostanie bardzo niska przez wiele lat, wyraźnie niższa niż cel EBC. W strefie euro będziemy mieć długotrwały powrót do równowagi i niską presję popytową. To będzie hamować wzrost inflacji w Polsce” – dodał.