Główny ekonomista Banku Pekao: ożywienie gospodarki to mozolny marsz, do końca roku nie uda się odrobić strat
„W kwietniu spadek aktywności gospodarczej był bardzo mocny, ale wiemy, że to był dołek i teraz z niego wychodzimy. Choć to wychodzenie nie jest bardzo dynamiczne, to współgra z powolnym otwieraniem gospodarki i znoszeniem kolejnych restrykcji. W II kw. PKB spadnie prawdopodobnie w dwucyfrowy tempie – myślę, że to będzie spadek między 10 a 15 proc.” – powiedział Pytlarczyk.
Czytaj także: Agencja Fitch obniżyła prognozę dynamiki PKB Polski do -3,2 proc. rdr w 2020 roku >>>
„Wszystkie majowe dane, które się do tej pory ukazały, sugerują, że maj jest już lepszy niż kwiecień, choć wciąż aktywność ekonomiczna jest znacznie poniżej normy. W przypadku sprzedaży to wciąż jakieś 10 proc. poniżej normalnej aktywności. Co prawda popyt na żywność jest w miarę sztywny, ale widać, że na inne kategorie jest on wciąż poniżej normalnych poziomów” – dodał.
Obecna prognoza Pekao zakłada spadek PKB Polski w 2020 r. o 4,4 proc.
Mimo stopniowego ożywienia, na koniec roku nie uda się w całości odrobić poniesionych strat – obecna prognoza Pekao zakłada spadek PKB Polski w 2020 r. o 4,4 proc. Pytlarczyk wskazuje jednak, że może on być głębszy.
Czytaj także: Prezes PFR: spadek PKB w II kwartale może być trochę niższy niż 10 proc. rdr >>>
„Teraz wchodzimy w fazę, w której ludzie mają większą skłonność do oszczędzania i większą awersję do ryzyka. Dlatego to wychodzenie z kryzysu nie będzie V-kształtne, tylko bardziej U-kształtne. Ożywienie to będzie mozolny marsz w górę. Dane z miesiąca na miesiąc powinny być lesze, ale na koniec roku nie odrobimy tego, co straciliśmy. Nasza prognoza dla PKB w 2020 r. zakłada spadek o 4,4 proc. Jest pewnie przestrzeń, żeby ten spadek wyniósł 4-6 proc., w zależności od tego, jak sytuacja będzie się rozwijała” – powiedział.
Ryzyko dla prognozy PKB
„Ryzyka dla prognozy PKB to przede wszystkim to, że recesja w kwietniu mogła być głębsza, a wychodzenie będzie wolniejsze. Te ryzyka są jednak trochę kompensowane tym, że sytuacja na rynku pracy dzięki tzw. tarczom antykryzysowym nie jest taka dramatyczna. Negatywny wpływ może mieć też jednak zmieniony wzorzec konsumpcji” – dodał.
Rynek pracy
Zdaniem ekonomisty, pomoc dla firm zaproponowana w tarczach pozytywnie wpływa na polski rynek pracy.
„Patrząc na rynek pracy w kwietniu, mamy tu raczej pozytywną niespodziankę. Ubytek etatów wyniósł ok. 150 tys., i jak porównany z tym, co działo się np. we Francji, gdzie ubyło ok. 750 tys. w jednym strzale, to wydaje się, że sytuacja u nas nie jest zła. Widać ewidentny wpływ tarczy – firmy chomikują pracę, żeby spełnić kryteria do otrzymania pomocy w ramach programu” – powiedział ekonomista.
Prognozowana stopa bezrobocia
W połowie maja ekonomiści Pekao zrewidowali w dół prognozowaną na koniec roku stopę bezrobocia, która – według obecnych szacunków banku – wyniesie ok. 8-9 proc.
„Dużo będzie zależało od tego jak będziemy się otwierali, jak będzie z epidemią. Ważne jest jednak, żeby w tej pierwszej fazie zahibernować gospodarkę, żeby ona przeszła w stosunkowo niezłej kondycji do etapów luzowania restrykcji. Bo wiadomo, że inne jest zachowanie człowieka, który stracił pracę, a inne kogoś, kto jest tylko na tymczasowym zawieszeniu czy urlopie” – powiedział ekonomista.
Czytaj także: Możliwe scenariusze wzrostu polskiej gospodarki po pandemii COVID-19 >>>
„Wpływ tarczy i hibernacja to są tylko pierwsze miesiące, potem ten etap musi się skończyć. W gospodarce następują pewne zmiany i będą po prostu sektory, w których pojawią się niewypłacalności i redukcja zatrudnienia. Nasz model konsumpcji i spędzania czasu wolnego zmienią się. Nie przesadzajmy, że to koniec świata, ale w perspektywie dwóch lat wiele z naszego stylu życia się zmieni i w związku z tym będą ofiary na rynku pracy” – dodał.
Ewentualny ponowny lockdown będzie mniej restrykcyjny?
Zdaniem Pytlarczyka, nawet jeśli jesienią pojawi się druga fala epidemii i ponowny lockdown, będzie on mniej restrykcyjny niż ten, z którym mieliśmy do czynienia w kwietniu.
„Pozytywne jest to, że cała Europa otwiera się dość synchronicznie. Są wakacje, wielu krajom bardzo zależy na turystyce. Tam widać aż nadmierny optymizm co do stanu epidemii. Wszyscy widzimy, jak kosztowy jest lockdown, jak kosztowna jest ta recesja. Każdy kraj ma ten sam problem” – powiedział.
„W tym momencie tolerancja społeczna i tolerancja firm dla lockdownu jest mniejsza. I nawet jeśli jesienią pojawi się druga fala epidemii, to będzie ona już inna. Po pierwsze, gospodarki są już doświadczone i lepiej przygotowane, wydolność służby zdrowia jest lepsza. Po drugie – tolerancja jest mniejsza. Nawet jeśli będziemy mieli drugą falę, to takiego zamknięcia, z jakim mieliśmy do czynienia w kwietniu, nie będzie” – dodał.
Co ze stopami procentowymi?
Główny ekonomista Banku Pekao nie spodziewa się działań ze strony Rady Polityki Pieniężnej już na czwartkowym posiedzeniu.
„Nie spodziewamy się obniżki już teraz. Rada widzi, że lockdown się łagodzi, że jeszcze jakiś czas temu każda faza otwierania była pod znakiem zapytania, a teraz mamy już III etap i czekamy na IV. Nie realizują się jakieś negatywne scenariusze dla Polski. Kwiecień był dnem, z którego powoli wychodzimy. Pieniądze z tarczy są wtłaczane w gospodarkę, co w miarę sprawnie przebiega. Myślę, że nie ma potrzeby pilnych działań ze strony Rady” – powiedział.
„W dalszym horyzoncie RPP może zdecydować się na kosmetyczną obniżkę, o 25 pb” – dodał.