Gaz z USA, czy to się opłaca?

Gaz z USA, czy to się opłaca?
Fot. stock.adobe.com/FOTOWAWA
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Prezydent Andrzej Duda podziękował prezydentowi USA za dostawy do Polski skroplonego gazu (LNG), co zapewne zdumiało Donalda Trumpa, przyzwyczajonego do twardych negocjacji handlowych. Płynny gaz ma być alternatywą dla gazu kupowanego w Gazpromie, a przedstawiciele polskiego rządu zapowiadają, że po roku 2023, kiedy to wygaśnie długoterminowy kontrakt, przestaniemy gaz rosyjski kupować.

#WitoldGadomski: #Gazprom w konkurencji z #USA nie jest bez szans z uwagi na znacznie niższe koszty transportu gazu oraz możliwość stosowania dumpingu cenowego

W ubiegłym roku Polska kupiła od Gazpromu 9,86 mld m3 gazu, a  2,71 m3 kupiliśmy od innych dostawców w postaci gazu płynnego.

Docelowo Stany Zjednoczone mają stać się głównym dostawcą LNG. Rewolucja łupkowa sprawiła, że Stany Zjednoczone stały się jednym z największych producentów gazu na świecie. LNG zaczęto eksportować dopiero w roku 2016 z terminalu w Luizjanie. Obecnie w USA w budowie jest sześć terminali, przystosowanych do skraplania i wysyłania gazu.

Polska centrum sprzedaży amerykańskiego gazu w Europie Środkowej?

Amerykańska Agencja Informacji Energetycznej (EIA) prognozuje, że całkowity eksport LNG z USA wzrośnie do ok. 340 mln m3 dziennie, czyli ok. 120 mld m3 rocznie. Gazprom w ubiegłym roku wyeksportował, głównie do Europy, ponad 200 mld m3 gazu.

W Rosji Gazprom konkuruje z  Rosneftem i prywatną firmą gazową Novatek. Novatek planuje podnieść docelową produkcję LNG 2030 z obecnych 78 mld m3 do prawie 100 mld m3. Konkurencja na rynku gazu płynnego będzie zatem coraz większa.

Polska ma być dla Amerykanów ważnym rynkiem zbytu i mają oni nadzieję, że za pośrednictwem Gazoportu Świnoujście, a być może także planowanego terminala w Gdańsku, będą sprzedawali gaz do Europy Środkowej.

Gaz rosyjski versus amerykański

Ceny spot gazu w Henry Hub (to skrzyżowanie kilku gazociągów w Luizjanie) wynoszą obecnie poniżej 2,50 dolara za BTU, czyli nieco ponad 90 dolarów za 1000 m3. Ceny spot wahają się. W ubiegłym roku przekraczały 110 dolarów z 1000m3.

Do tego trzeba dodać koszty upłynnienia gazu, przewozu specjalnymi gazowcami, ponownego zgazowania oraz amortyzacji terminalu w Świnoujściu. Łącznie daje to ok. 140 dolarów za 1000 m3, a ostateczna cena to  230-260 dolarów za 1000 m3. Cena, jaką płaci importer obliczana jest na podstawie średnich cen w ostatnich miesiącach.

Formuła cenowa Gazpromu jest inna – oparta jest na średnich cenach ropy naftowej. Może się więc zdarzyć, że cena z Gazpromu spada, a z USA rośnie lub odwrotnie. W ubiegłym roku gaz kupowany w Gazpromie kosztował średnio 245 dolarów za 1000m3.

Porównywalne ceny

Ceny są więc porównywalne. Oba kierunki importu obarczone są ryzykiem, zarówno wzrostu cen, jak i nieprzewidzianych turbulencji – wzrost kosztu frachtu, opóźnienia w dostawach, itd.

Oceniając opłacalność importu z obu kierunków trzeba jeszcze uwzględnić jeden ważny czynnik. Jest prawdopodobne, że w dłuższym okresie ceny gazu amerykańskiego będą rosły wraz z rosnącym eksportem.

Przez wiele lat rządy USA świadomie utrudniały eksport, by utrzymać niskie ceny energii na rynku wewnętrznym. Gazprom w konkurencji z USA nie jest bez szans z uwagi na znacznie niższe koszty transportu gazu oraz możliwość stosowania dumpingu cenowego.

Źródło: aleBank.pl