Funt brytyjski najsłabszy w historii

Funt brytyjski najsłabszy w historii
Fot. stock.adobe.com/bukhta79
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Kurs brytyjskiego funta w poniedziałek spadł o niemal 5 proc. - do najniższego poziomu w historii. To najmocniejszy spadek kursu funta w ciągu dnia od marca 2020 r., gdy inwestorzy wpadli w panikę w związku z rozpoczynającą się wówczas pandemią Covid-19 na całym świecie.

Osłabienie brytyjskiego funta nastąpiło po tym, jak rząd obiecał kontynuowanie obniżek podatków, podsycając obawy, że polityka fiskalna spowoduje gwałtowny wzrost inflacji i zadłużenia – informują dealerzy.

Funt osłabił się do 1,0350 USD.

Upadek funta pokazuje, że rynki nie mają zaufania do Wielkiej Brytanii i że jej siła finansowa jest zagrożona.

– mówi Jessica Amir, strateg Saxo Capital Markets.

„Funt jest o włos od parytetu, a sytuacja będzie się tylko pogarszać” – dodaje.

Ryzyko osiągniecia parytetu w tym roku wzrosło w poniedziałek do 50 proc. z 32 proc. w piątek.

Dr Przemysław Kwiecień CFA, główny analityk XTB:        

„Rynki generalnie lubią cięcia podatków – o ile nie są one finansowane skokowym wzrostem deficytu w okresie wysokiej inflacji. Czy ambicje premier Liz Truss zmuszą Bank Anglii do zwołania nadzwyczajnego posiedzenia? A może wyjątkowo szybko zakończą jej karierę? Na razie wywołały załamanie funta.

Program nowej premier obejmuje m.in. obniżenie najwyższej stawki PIT z 45% do 40%, rezygnację z planowanych podwyżek stawek dla biznesu i zmniejszenie podatków od zakupu nieruchomości. Generalnie to byłyby pomysły, które bardzo spodobałyby się rynkowi. Problem w tym, że brytyjska gospodarka już teraz cierpi na tzw. podwójny deficyt (deficyt sektora finansów publicznych oraz deficyt na rachunku obrotów bieżących), co po prostu oznacza konieczność polegania na zagranicznym finansowaniu. W tym kontekście ważne jest stworzenie wrażenia, że polityka gospodarcza będzie dbać o stabilność pieniądza.

Czytaj także: Najwyższa podwyżka stóp procentowych w Wielkiej Brytanii od 1995 roku >>>

W Wielkiej Brytanii jest dokładnie na odwrót. Już wcześniej Bank Anglii ociągał się z podwyżkami stóp procentowych. Owszem, w czwartek stopy wzrosły o 50bp, ale na poziomie 2,25% są sporo niżej niż w USA, zdecydowanie poniżej inflacji, a tempo podwyżek jest niższe niż w przypadku EBC i SNB. W tym kontekście rynek uważa, że ogromny wzrost deficytu będzie po prostu monetyzacją długu. Jeszcze rok temu takie zagrywki przechodziły bez większego echa, ale teraz, gdy Fed daje jasno do zrozumienia, że chce złamać inflację niezależnie od kosztów, inne banki mogą robić to samo lub ryzykować dalsze osłabienie swoich walut.

To także bardzo poważne ostrzeżenie dla rządów. W kontekście rosnących cen energii zwiększanie transferów staje się bardzo popularne. W pewnej skali zdaje się to być rozwiązanie akceptowane przez rynki, łatwo jednak o przekroczenie cienkiej linii, za którą jest już fiskalna stymulacja i jak widać na przykładzie funta, może to się skończyć nawet kryzysem walutowym.

Warto to mieć na uwadze patrząc dziś na złotego. Bo choć frank i dolar kosztują blisko 5 złotych, relacja względem euro jest jednak dość stabilna. To też oznacza, że rynek cały czas może dopiero zareagować wyprzedażą złotego, jeśli straci cierpliwość. Podobnie jest to ostrzeżenie dla RPP.

Poniedziałkowy kalendarz jest formalnie dość spokojny. Jednak to nie wydarzenia z kalendarza będą przyciągać uwagę rynków. Inwestorzy czekają na odpowiedź Banku Anglii na załamanie kursu funta, przyglądają się wygranej prawicowej koalicji we Włoszech, patrzą na sytuację na Ukrainie. O 9:10 euro kosztuje 4,7531 złotego, dolar 4,9101 złotego, frank 4,9927 złotego, zaś funt 5,2426 złotego.

Źródło: PAP BIZNES, XTB