Fundusz naprawczy Unii Europejskiej mniej korzystny dla Polski niż mówi premier Morawiecki?
Zgodnie z propozycją Komisji Europejskiej Polska miałaby otrzymać z funduszu New Generation EU Fund 37,7 mld euro dotacji i 26,1 mld euro pożyczki.
Premier Morawiecki ogłasza sukces
Tyle że propozycje Komisji są kwestionowane przez cztery kraje tzw „oszczędnej czwórki”: Szwecję, Holandię, Danię i Austrię, które domagają się, by środki z funduszu, który zostanie stworzony poprzez emisję wspólnych obligacji europejskich, zostały udostępnione potrzebującym krajom w postaci pożyczek, a nie dotacji. Piątkowy szczyt pokazał, że „oszczędni” nie są skłonni do kompromisu.
Mimo to premier Mateusz Morawiecki ogłosił sukces, podkreślając, że Polska będzie trzecim największym beneficjentem funduszu – po Włoszech i Hiszpanii.
Bezwarunkowe wsparcie dla propozycji Komisji Europejskiej ze strony polskiego rządu kontrastuje z umiarkowaną krytyką planu wypowiedzianą przez premierów Węgier i Czech.
Czechy i Węgry jednym głosem nie po myśli Polski
Węgierski premier Victor Orbán w radiowym wywiadzie stwierdził, że pożyczanie pieniędzy jest sprzeczne z węgierską filozofią. Narzekał, że obywatele węgierscy będą musieli spłacić pożyczki greckie, włoskie lub francuskie, a ponieważ spłata będzie trwała przez 30 lat, dług spadnie na kolejne pokolenia.
Podobnego zdania był czeski premier Andrej Babis, który w wywiadzie dla dziennika „Mladá fronta Dnes” mówił, że Komisja chce zmusić Czechy do gwarantowania pożyczek dla krajów, które były fiskalnie nieodpowiedzialne.
Nikt nie spodziewa się, że Czechy i Węgry dołączą do „oszczędnej czwórki”, ale krytyka planu Komisji Europejskiej przez przywódców tych krajów jest zapewne elementem taktyki negocjacyjnej.
Polska, wyrażając pełną aprobatę dla planu ograniczyła możliwość wynegocjowania lepszych warunków niż te, przedstawiane przez Komisję.
Niewygodne dla Polski propozycje
Tymczasem plan Komisji Europejskiej zawiera także propozycje niewygodne dla Polski.
Spłata pożyczek, zaciągniętych przez New Generation EU Fund, która rozpocznie się w 2027 roku i potrwa przez 50 lat, wymagać będzie podniesienia składek, wpłacanych do budżetu Unii – średnio o 0,6 % dochodu narodowego brutto Unii. W przypadku Polski oznaczać to będzie wzrost składki o blisko 1 mld euro rocznie.
Jednym ze źródeł dochodów Unii Europejskiej mają być wpływy z aukcji uprawnień do emisji CO2. Dotychczas były one przejmowane przez poszczególne rządy i służyły transformacji energetycznej.
Komisja Europejska proponuje, by rządy utrzymały dotychczasowy poziom dochodów z aukcji, ale ponieważ dochody te będą rosły, gdyż Unia chce zaostrzyć politykę klimatyczną, przyrost dochodów, ponad dotychczasowy poziom, będzie przejmowany przez Komisję Europejską.
Komisja szacuje, że może to przynieść 10 mld euro. W dużej mierze uszczupli to dochody polskiego budżetu, o czym zresztą mówiła wicepremier Jadwiga Emilewicz w „Financial Times”.
Komisja Europejska zaproponowała też cięcia w funduszach spójności, przez co Polska straci w budżecie na lata 2021-2027 aż 17 mld euro.
Środki z New Generation EU Fund mają być przeznaczane na inwestycje, ożywiające gospodarkę, ale zgodne z priorytetami Unii, między innymi na gospodarkę cyfrową i zieloną energię. To utrudni Polsce korzystanie z nich.
Ostateczny bilans planu Komisji Europejskiej może być zatem dla Polski mniej korzystny niż się wstępnie wydaje.