Fotowoltaika: możliwy większy udział OZE w bilansie energetycznym Polski
Robert Lidke: Organizacje międzynarodowe postawiły przed Polską cele określające udział energii odnawialnej w ogólnym bilansie energetycznym naszego kraju do roku 2020. Żeby osiągnąć te cele, to na przykład w bilansie produkcji energii elektrycznej OZE powinno mieć udział w 2020 roku na poziomie 20 procent. Czy ten cel jest realny do osiągnięcia?
Grzegorz Wiśniewski: Zacznijmy od tego, że cel ogólny już teraz jest nieosiągalny. Dlatego, że w tej chwili mamy około 12 procent energii odnawialnej w ogólnym bilansie energetycznym kraju. Wszystko wskazuje na to, że w roku 2020 nie dojdziemy nawet do 13 procent. A przypomnę, że ten ogólny wyznaczony cel dla OZE to 15 procent. To oznacza, że zabraknie 2 pkt procentowych.
Wracając do kwestii udziału OZE w bilansie energii elektrycznej. Tu nie ma żadnego wyznaczonego celu. Udział OZE w tym rodzaju energii może nawet wynosić zero, jeśli okazałoby się, że cel ogólny, czyli 15 procent udziału energii odnawialnej w ogólnym bilansie energetycznym byłby spełniony.
Chodzi jednak o to, że w ciepłownictwie, w transporcie drogowym nie mamy realnych szans na zwiększenie udziału energetyki odnawialnej. Natomiast postawienie na rozwój OZE w produkcji energii elektrycznej daje największe szanse na zbliżenie się do pułapu wyznaczonego dla poziomu udziału energii odnawialnej w całym bilansie energetycznym Polski, a jednocześnie dobrze wpisuje się w ogólny trend elektryfikacji ciepłownictwa i transportu.
Ale tak się może stać, jeśli wybierzemy taki rodzaj produkcji energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych, który jest tani, i jednocześnie można go szybko uruchomić, czyli chodzi tu o krótki cykl inwestycyjny.
Okazuje się, że jest technologia, która rozwija się szybciej niż zakładano. Tą technologią jest fotowoltaika. Rząd zakładał, że 2020 roku będą 3 MW energii z fotowoltaiki, w tej chwili mamy już 300 MW.
A jeśli te plany, które są wpisane do nowelizacji ustawy o OZE będą zrealizowane, to w roku 2020 będziemy mieli już 1200 MW, czyli 400 razy więcej niż to było planowane. Widać więc wyraźnie, że ta technologia ma potencjał rozwojowy. Wydaje się, że do 2020 roku jesteśmy w stanie jeszcze więcej – niż przewiduje to ustawa – wyprodukować energii elektrycznej dzięki panelom fotowoltaicznym.
Nawet, jeśli rozwiniemy produkcję energii elektrycznej ze słońca, to jednak nie da się, jak już mówiłem, osiągnąć wyznaczonego pułapu udziału energii odnawialnej w całym bilansie energetycznym Polski. Ale przynajmniej możemy znacznie zmniejszyć tę różnicę, i dzięki temu jako podatnicy będziemy ponosić niższe koszty niewywiązania się ze zobowiązań w zakresie OZE. Naszym zdaniem już teraz należy podjąć decyzję – czy lepiej mocno inwestować w rozwój fotowoltaiki, czy też nic nie robić i zapłacić miliardy złotych kary za niezrealizowane cele ekologiczne. Chyba lepiej wydać pieniądze i coś z tego mieć, niż wydać pieniądze na kary i wspierać produkcję zielonej energii w innych krajach, która jako tańsza zacznie i tak do nas coraz szerzej wpływać, dodatkowo pogarszając bilans płatniczy kraju.
W czym fotowoltaika jest lepsza od innych zielonych technologii produkcji energii elektrycznej?
Inwestycje fotowoltaiczne są bardzo szybkie w realizacji. Dla energetyki wiatrowej morskiej cykl inwestycyjny to 6 lat, biomasa, biogaz 4 lata, energetyka wiatrowa lądowa 2 lata. Fotowoltaika -zgodnie z wymogami prawymi w aukcjach na energię z OZE – najdłużej 18 miesięcy. A jeśli inwestor ma od razu finansowanie, to jest w stanie zrealizować inwestycję nawet przez 12 miesięcy.
Jak duże mogą być instalacje fotowoltaiczne?
W systemie aukcyjnym gdzie może pojawić się fotowoltaika szansę mają technologie poniżej 1 MW, ale powyżej pół megawata. Jest to typowy rynek dla niezależnych inwestorów, niezależnych producentów energii. Farma o mocy jednego megawata kosztuje około 4 – 4,5 mln złotych, o mocy pół megawata około 2,5 – 3 mln złotych.
Ceny oferowane w systemie aukcyjnym, a pierwsza aukcja zostanie ogłoszona w tym roku, wynoszą maksymalnie 420 złotych za megawatogodzinę, i są to ceny, które mogą pokryć koszty inwestycji i przynieść zyski na takim poziomie, że przyciągają inwestorów.
Ale inwestorzy, którzy postawili na wiatraki sparzyli się na tych inwestycjach. Zmieniły się przepisy, zasady opodatkowania, koncerny energetyczne kontrolowane przez państwo przestały odbierać energię elektryczną wytworzoną przez wiatraki. Teraz wielu z inwestorów bankrutuje. Nie obawiają się, że inwestycje w fotowoltaikę mogą przynieść straty jak inwestycje w farmy wiatrowe?
Mamy w tej chwili nowe ministerstwo, nowy system wsparcia. Odeszliśmy od systemu zielonych certyfikatów do systemu aukcyjnego. I teoretycznie nie ma związku z tym, co się wydarzyło z wiatrakami. Tu mamy nowy system oparty na taryfach gwarantowanych przez państwo. Wydaje się, że ten system jest bardziej stabilny i bardziej bezpieczny dla inwestorów. Tam cena certyfikatów zależała od popytu i podaży, czyli od gry rynkowej na towarowej giełdzie energii, a tutaj państwo gwarantuje cenę przez 15 lat i jeszcze ją indeksuje o wskaźnik inflacji. Czyli teoretycznie system jest bezpieczny.
To nie znaczy, że to co było nie liczy się. System się zmienił, ale banki są te same. Inwestorzy są też ci sami. Przy blokadzie energetyki wiatrowej część z nich zainteresowała się fotowoltaiką.
Banki oceniają, że zagrożone są kredyty inwestorów wiatrakowych na kwotę 11 mld złotych. Zarówno banki jak i inwestorzy mają ograniczone zaufanie do państwa, które w każdej chwili może wprowadzić np. podatki, które zmienią reguły gry.
Banki nie mają w swoich portfelach oddzielnej zakładki pod tytułem fotowoltaika. Mają portfel – energetyka odnawialna. Jeżeli mają w tym portfelu kredyty zagrożone, to trudno je przekonać do dalszego angażowania się w OZE.
Inwestorzy mają nieco krótszą pamięć i rozwijają swoje projekty fotowoltaiczne. Jednak potrzebują finansowania, czyli muszą się po nie zwrócić do banków.
Przede wszystkim inwestorzy potrzebują finansowania na etapie składania oferty do systemu aukcyjnego. Aukcja, która ma się odbyć w tym roku dotyczy maksymalnie 1 gigawata mocy fotowoltaicznej, czyli potrzebne będzie 5 mld złotych promes finansowania tylko na ten rok, a potem realnego finansowania inwestycji.
Inwestorzy mając problem z pozyskaniem finansowania w bankach w kraju zaczęli szukać finansowania w zagranicznych funduszach inwestycyjnych. Pojawiają się też firmy z kapitałem zagranicznym, np. firmy z Litwy, które są w stanie prefinansować tego typu inwestycje z własnych środków.
Jest też deklaracja Europejskiego Banku Inwestycyjnego, który może zaoferować 50 procent finansowania projektu, na w sumie 500 mln złotych.
Ogólna sytuacja na rynku jest taka, że koszt kapitału dla inwestorów w fotowoltaikę będzie wyższy ze względu na wysoko oceniane ryzyko. W Polsce rosną koszty kapitału w energetyce odnawialnej mimo wysokiego wzrostu gospodarczego. Oprocentowanie kredytów dla inwestycji w OZE w ciągu ostatnich 3-4 lat podniosło się o prawie 2 pkt procentowe. W fotowoltaice podniesienie kosztu kapitału o 2 pkt procentowe powoduje, że koszty energii wyprodukowanej w farmie fotowoltaiczne rosną o 6-7 procent. To z kolei przekłada się na wzrost kosztów energii dla odbiorców i spadek konkurencyjności całej krajowej energetyki.
Jeśli nie przekonamy inwestorów, że nie ma ryzyka, to może być problem z zagospodarowaniem całego zapotrzebowania na energię z OZE zgłaszanym przez państwo, gdzie teraz właśnie szczególną rolę może odegrać fotowoltaika.
Uważamy, że jest szansa nie tylko na produkcję 1,2 GW energii elektrycznej z urządzeń fotowoltaicznych, co przewiduje tegoroczna aukcja, ale także na produkcję 2 GW więcej, czyli 3,2 GW w roku 2020.
Skąd takie założenie?
Inwestorzy mają już warunki przyłączenia do sieci na 2 GW energii fotowoltaicznej. Potrzebna jest tylko decyzja o ogłoszeniu dodatkowej aukcji na dostarczenie kolejnych 2 GW energii elektrycznej z farm fotowoltaicznych.
3,2 GW energii fotowoltaicznej wymagają finansowania na poziomie 11 mld złotych. Inwestorzy są, mamy projekty, finansowanie też można zdobyć. Ale rynek musi być znacznie wcześniej poinformowany o tym, że taka dodatkowa aukcja się odbędzie. Chodzi o czas, ponieważ zależy nam, aby maksymalnie zbliżyć się do wyznaczonego na 2020 rok celu ekologicznego i jak najbardziej ograniczyć wysokość kar, które polski podatnik będzie musiał zapłacić za niezrealizowanie tego celu.
W ostatnich dniach pojawiły się uzgodnienia wyznaczające nowe cele ekologiczne Unii Europejskiej. W 2030 udział OZE w ogólnym bilansie energetycznych całej Wspólnoty powinien wynosić minimum – 32 procent, co przekłada się na cel dla Polski rzędu 27 procent, czyli dwa razy więcej niż będziemy mieć w 2020 roku.
Jeśli będziemy mieli zaległości wobec celu z 2020 roku i zapłacimy kary, to nic nas nie zwolni z obowiązku realizacji celu ekologicznego w 2030 roku. Tę brakującą lukę w wytwarzanej zielonej energii i tak będziemy musieli nadrobić.
Moim zdaniem najrozsądniej jest zainwestować w fotowoltaikę zamiast płacić kary. To, co mielibyśmy wydać na kary zainwestujmy w nowoczesną technologię, która tanieje z miesiąca na miesiąc, zainwestujmy w przemysł, który ma szanse rozwojowe i tworzy miejsca pracy. Zwiększa też lokalne bezpieczeństwo energetyczne i zmniejsza import paliw.
Inwestując w fotowoltaikę budujemy podstawę do tego, aby realizować kolejne cele ekologiczne wyznaczane przez Komisję Europejską.