Felieton: Lepiej myśleć przed, niż potem poprawiać
To już chyba tradycja polska. Najpierw wprowadzamy - podatek, rozwiązanie prawne - nie badając wcale lub „po łebkach” jego skutki. Potem albo następuje seria nowelizacji, albo ustawodawca wycofuje się rakiem z bubla. Patrząc na historię ostatnich 27 lat, przykłady można by mnożyć. Ot, chociażby szumnie zapowiadany podatek od sprzedaży detalicznej wędruje - w formie projektu ustawy - od Annasza do Kajfasza, co chwila zmieniając swój wygląd w miarę odkrywania raf, niedoróbek i ewidentnych bzdur.
A ile było głosów krytycznych wobec podatku bankowego: że niepotrzebny, że źle skonstruowany, że za wysoki. Początkowo miał np. obejmować również aktywa w postaci obligacji Skarbu Państwa. Trudno to uznać za zachętę do finansowania deficytu budżetowego przez bodaj czy nie najważniejszego sponsora państwa, jakim są banki. To zostało zmienione. Ale wzrosła za to wysokość – z 0,39 proc. aktywów do 0,44. Tymczasem Węgry, które wprowadziły podatek bankowy jako jedne z pierwszych w Europie (w roku 2010), i to w wysokości 0,53 proc. szybko zorientowały się, jak szkodliwe to jest dla państwa. I już w tym roku podatek spadł do 0,31 proc., a w latach 2017-2019 będzie dalej obniżany.
Czy podobnie będzie w Polsce? Nie można tego wykluczyć. Nie wyklucza tego bowiem minister finansów. Paweł Szałamacha zasugerował wprawdzie podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego, „żeby branża polubiła ten podatek”, ale jednocześnie powiedział, że po pół roku jego obowiązywania można będzie rozmawiać o korektach. Oczywiście, może to oznaczać podwyższenie podatku (to oczywiście żart, choć nie takie rzeczy się zdarzały), ale raczej należy liczyć się z obniżką. Już bowiem widać, że nie przyniesie on takich kwot, jakie zakładano. Tym bardziej, że niektórym już udaje się lub uda się haraczu uniknąć. BOŚ ma stratę, Getin Bank ma stratę, niektórym, bankom jakoś aktywa się zmniejszają… Sposobów walki z podatkami jest wiele. Zwłaszcza z niedopracowanymi. I kłania się stare rzymskie przysłowie: cokolwiek czynisz, czyń mądrze i oczekuj końca. Bo „dużo, byle jak i prędko” (tym razem Boy) się nie opłaca.
Przemysław Szubański