Felieton: Karty zbłądziły pod urzędowe strzechy
Rok 2016 powinien zostać zapisany złotymi głoskami w historii zarówno polskiego obrotu bezgotówkowego, jak i w pamięci Polaków. A także w krajowej księdze, będącej kompilacją Guinessa z Darwinem. Chodzi mi o pojawienie się płatności kartą w urzędach skarbowych oraz na poczcie (od czerwca).
Jedno i drugie bardzo mnie cieszy. Ale… Każdy zainteresowany może sprawdzić, od kiedy polskie banki wydają karty płatnicze czy obejrzeć statystyki rozwoju obrotu bezgotówkowego. I teraz niech sobie Poczta Polska policzy: ile osób w ciągu ostatnich powiedzmy 20 lat zrezygnowało z wykonania jakiejś operacji, bo miało tylko kartę? A dlaczego skarbówka (czyli Ministerstwo Finansów) nie mogło wymóc wcześniej zmian w ordynacji podatkowej na szanownych posłach? Może wyjść z inicjatywą ustawodawczą? Ile problemów w ogóle by nie wystąpiło, gdyby płatnik mógł sięgnąć do portfela i zapłacić jakiś podatkowy niedobór kartą? Powie ktoś: są bankomaty. Są. Ale klient niekoniecznie ma pieniądze na koncie i może skorzystać z karty debetowej. Ma kredytową: a co oznacza korzystanie z kredytowej w bankomacie, czytelnikom Cashless.pl chyba tłumaczyć nie trzeba.
Nie wiem, jak poradzi sobie z płatnościami bezgotówkowymi Poczta Polska. Biorąc pod uwagę strach przed konkurencją, zmiany w kierownictwie i wyniki finansowe myślę, że cały proces przebiegnie szybko i sprawnie, a klienci będą zadowoleni. Nie spotkają ich takie niespodzianki jak w niektórych urzędach skarbowych, wymagających od płacących kartami gotówki na pokrycie prowizji operatora terminala. Urząd tej prowizji płacić nie może, przerzucono ją na płatnika. Gotówka przy płatności bezgotówkowej. Jaka szkoda, że Stanisław Bareja nie żyje…
Reasumując: mamy szesnasty rok XXI wieku. Organizacje kartowe mają po kilkadziesiąt lat. Polskie karty dwadzieścia parę. Dwie polskie instytucje – jedna niezmiernie dla Polaków ważna, druga „tylko” ważna – właśnie wprowadziły/wprowadzają płatności kartą. No comments.
Przemysław Szubański