Fed będzie cierpliwy, a EBC zdeterminowany?
Wczorajsza publikacja protokołu z posiedzenia Fed ujawniła, że przedstawiciele komitetu otwartego rynku będą cierpliwi w kwestii terminu podwyżki stóp procentowych. Amerykańskim bykom pozwoliło to jednak jedynie na odrobienie strat z pierwszej części sesji. Dziś z protokołu EBC dowiemy się, jak bardzo jego członkowie zdeterminowani są do skupowania obligacji, a wiedza ta może mieć pewien wpływ na rynki finansowe.
Publikacja protokołu z posiedzenia Fed poprawiła nastroje na Wall Street, ale jedynie na tyle, by indeksy odrobiły straty, notowane przed tym wydarzeniem. W najgorszym momencie Dow Jones i S&P500 zniżkowały po około 0,4 proc., więc trudno było mówić o wyraźnej przewadze niedźwiedzi. Sesja zakończyła się remisowo, z lekkim wskazaniem na podaż. Słaba reakcja na wyraźnie gołębi sygnał jest rozczarowująca i budzi pewne obawy. Nie można jednak wykluczyć, że dziś, po namyśle, Amerykanie nabiorą większej ochoty do kupowania akcji. W końcu nie mają powodów do niepokoju na własnym podwórku, a Grecją nie muszą się tak bardzo przejmować.
Brak postępu w sprawie przedłużenia programu pomocy dla Grecji dziś również w Europie nie powinien być czynnikiem determinującym nastroje inwestorów. Może nim być natomiast publikacja protokołu z posiedzenia EBC, na którym podjęto decyzję o rozpoczęciu ilościowego luzowania polityki pieniężnej. Gdyby jego treść wskazywała na determinację i jednomyślność zarządu banku i jego gubernatorów w tej kwestii, byłby to powód do optymizmu. Ewentualne sygnały świadczące o wahaniach mogłyby wróżyć, że i sam skup obligacji może przebiegać z oporami. Pozytywny odbiór treści protokołu z pewnością byłby bodźcem dla byków, a indeksy w Paryżu i Frankfurcie ustanowiłyby nowe rekordy.
Nie ma natomiast żadnej pewności, czy optymizm przeniósłby się i na nasz parkiet, który wciąż jest niezwykle kapryśny. Nie ożywi go także protokół z posiedzenia RPP, który także dziś poznamy. Ostatnie dane z gospodarki zwiększają prawdopodobieństwo cięcia stóp, ale i na tego typu bodźce są ignorowane. WIG20 zaledwie dwa dni był w stanie utrzymać się powyżej 2350 punktów i wczorajszy, sięgający 0,6 proc. spadek, sprowadził go znów do trwającej od trzech tygodni stagnacji. Podobnie jak w trakcie poprzednich sesji, do poważniejszego pogorszenia sytuacji nie doszło jedynie dzięki lepszemu zachowaniu zaledwie kilku spółek. Nie widać żadnych branżowych prawidłowości, poza wyraźną słabością banków. Walory PKO i Pekao zniżkowały po ponad 1 proc. Papiery PGE zwyżkowały o 1 proc., a akcje Tauronu traciły 1,6 proc. Wszystko dzieje się przy mizernych obrotach. Poprzednia sesja, w trakcie której handel był bardziej ożywiony, miała miejsce przed świętami. Jak można się domyśleć, było to w dniu rozliczania instrumentów pochodnych. Trudno się spodziewać, by w najbliższym czasie zagranica odkryła nagle zalety naszego rynku, skoro spokojnie zarabiać może w Paryżu, Frankfurcie i Londynie. Z zazdrością możemy patrzeć nie tylko na główne parkiety, ale także choćby na Budapeszt, gdzie od połowy stycznia indeks wzrósł o 15 proc., czy nawet Pragę i Bukareszt, które ostatnio poszły w górę po 5-7 proc.
Dziś danych makroekonomicznych niezbyt wiele. Zaskakująco wypadły te z Japonii, gdzie eksport w styczniu wzrósł aż o 17 proc., a import spadł o 9 proc. W obu przypadkach oczekiwano znacznie mniejszej dynamiki. Nikkei zareagował zwyżką o 0,4 proc. Spora część giełd azjatyckich świętuje nowy rok.
Po wczorajszych silnych, sięgających 4,5-5,3 proc. spadkach notowań ropy i prawie 1,5 proc. zwyżce kontraktów na miedź, poranek przynosi niewielkie wahania w przeciwnych kierunkach. Brak zdecydowanych sygnałów ze strony kontraktów na główne indeksy, które minimalnie tracą na wartości.
Roman Przasnyski
analityk niezależny