Energia z wiatru po stałej cenie przez lata tylko dla firm o dobrym standingu finansowym?
Robert Lidke: Czy energia wiatrowa wraca do łask mimo, że nadal nie zmieniono ustawy 10 H?
Robert Koński: Czekamy na zmianę ustawy 10 H. Prace nad ustawą miały być zakończone w lecie, potem mówiono o wrześniu. Ale nadal nie widać ich końca.
Niezależnie od ustawy, tak, wiatr wraca do łaska wśród konsumentów energii. Wszyscy ci, którzy potrzebują energii odnawialnej, albo po prostu tańszej energii zwracają się w kierunku elektrowni wiatrowych.
Przy dzisiejszych cenach energii pochodzącej z konwencjonalnych źródeł czyli z węglowodorów, gazu ziemnego i węgla wiatr jest jedyną logiczną alternatywą. Także dlatego, że przy naszej długości i szerokości geograficznej „Polska wiatrem stoi.”
Wydaje się, że oczywistym ruchem w tej sytuacji będzie stawianie elektrowni wiatrowych na lądzie, które są w budowie znacznie łatwiejsze niż farmy wiatrowe na Bałtyku.
Ale skoro nadal istnieje ustawa 10 H, to ciągle jest mało w Polsce miejsc gdzie można stawiać elektrownie wiatrowe.
To prawda. Jednak w przypadku FIGENE Capital, mamy w tej chwili portfel 120 Megawatów, które były nam przyznane historycznie bez ograniczeń 10H. Dzięki temu możemy i planujemy wybudować elektrownie o mocy 120 Megawatów.
Państwa firma podpisała kontrakt z LPP. Na czym polega ten kontrakt? Jak się domyślam LPP nie będzie właścicielem elektrowni wiatrowej tylko będzie długoterminowy odbiorcą tej energii?
Tak, podpisaliśmy 2021 roku umowę PPA – Power Purchase Agreement, z LPP S.A., która zacznie obowiązywać na początku 2023 roku. Według naszej wiedzy jest to największy tego typu kontrakt w Polsce.
Obowiązywać będzie przez dziesięć lat, z możliwością przedłużenia o kolejne pięć. Będziemy dostarczali czystą zieloną energię zgodnie z politykę ESG firmy LPP. Jej źródłem będzie nasza elektrownia wiatrowa. Energia popłynie bezpośrednio z naszych turbin do magazynów LPP oraz do jej 170 sklepów na terenie całego kraju.
To nie jest jakaś farbowana na zielono energia, to jest zielona energia z wiatru, z elektrowni w Polsce
To jest bardzo ważny dla nas kontrakt ze względu na jego wielkość oraz na fakt, że LPP jest klientem, który nie budzi żadnych obaw ze strony banków. Nasze inwestycje budowane są na zasadzie Project Finance.
Bank, który je finansuje, musi ocenić odbiorcę energii elektrycznej. A LPP, jako czwarta co do wielkości spółka giełdowa nie budzi żadnych wątpliwości, jest wiarygodnym odbiorcą o dobrym standingu finansowym.
A na czym polega interes LPP, że będzie kupowało prąd od FIGENE a nie np. od PGE?
Gwarantowana, przewidywalna cena energii elektrycznej na stałym poziomie przez 10 lat plus czyste OZE. To nie jest jakaś farbowana na zielono energia. To jest zielona energia z wiatru, z elektrowni, która jest wybudowana w Polsce.
A jaka jest różnica między ceną rynkową, a tą którą oferujecie LPP?
Ta różnica była na tyle atrakcyjna, że LPP zdecydowało się podpisać ten kontrakt.
Czy wobec obecnej sytuacji na rynku energetycznym odczuwają Państwo rosnące zainteresowanie ze strony firm, samorządów czy np. spółdzielni mieszkaniowych żeby tego typu kontrakty podpisywać?
My dostarczamy energię elektryczną tylko do odbiorców biznesowych. Spółdzielnie mieszkaniowe nie są w obszarze naszych zainteresowań. Mają one inne taryfy na energię, które będą prawdopodobnie utrzymywane na sztucznie zaniżonym poziomie.
Natomiast biznes jest bardzo zainteresowany cenowo przewidywalną energią elektryczną. W zeszłym roku nasze negocjacje z odbiorcami biznesowymi były znacznie trudniejsze niż w roku obecnym. Trudno było przekonać biznes do zobowiązania się do odbioru energii przez dłuższy okres.
Wysokie ceny energii kompensują na tyle i koszt kredytu, i koszt inflacji, że już przez 5 lat można farmę wiatrową spłacić
W roku poprzednim staraliśmy się podpisywać kontrakty nie krótsze niż na 7 do 10 lat. Jednak w tym roku zdecydowaliśmy się na podpisywanie umów na 5 lat, bo cena energii tak poszła w górę. Jest to rozwiązanie preferowane przez biznes, niemniej również dla nas nadal korzystne.
W wyniku wzrostu cen kontrakt na 5 lat wystarczy aby sfinansować i spłacić kredyt bankowy na budowę takiej farmy wiatrowej.
Obecną sytuację na rynku energetycznym dobrze obrazuje również fakt powrotu do FIGENE Capital klientów, którzy nie podpisali z nami umów w zeszłym roku. Nasza oferta zawsze była wartościowa, ale teraz jej głównym atutem jest stabilność i przewidywalność dostaw energii. To dlatego firmy proszą o ponowne rozpoczęcie negocjacji.
A jakie są problemy z finansowaniem budowy elektrowni wiatrowych w czasie kiedy mamy wysokie stopy procentowe i jeszcze wyższą inflację?
To są dwa bardzo istotne wskaźniki. Kiedyś inflacja, czyli wskaźnik korekty inflacyjnej był pomijalny, ale przy obecnym poziomie inflacji jest on absolutnie niepomijalny i znacznie podnosi koszty.
Podobnie jest ze stopami procentowymi. W dzisiejszych czasach oczekiwane Project Finance jest już powyżej 10 procent, i to jest bardzo drogi kredyt.
Niestety dla odbiorców, a na szczęście dla nas, wysokie ceny energii kompensują na tyle i koszt kredytu, i koszt inflacji, że już przez 5 lat można farmę wiatrową spłacić.
W rozmowie ze mną przed chwilą mówił Pan o LPP, że jest dla banków firmą wiarygodną. Ale mamy szereg firm, które tak wiarygodne finansowo nie są, a też chciałby przejść na zieloną energię. Co można zrobić aby finansowanie zielonej transformacji było bardziej dostępne?
Jestem zwolennikiem wprowadzenia systemu wspierania OZE przez państwo. We Francji np. wkład własny do inwestycji w farmy wiatrowe wynosi 3 procent. Sektor bankowy finansuje pozostałe 97 procent, kredytem 22 letnim.
Na energię ze słońca wkład własny wynosi 5 procent. A banki finansują resztę kredytem także na 22 lata. To jest bezpośrednia pochodna tego, że państwo francuskie stawia na energię odnawialną jako uzupełnienie atomu, bo jak wiemy większość energii elektrycznej we Francji pochodzi z elektrowni atomowych.
Dla porównanie w Polsce współczynnik własnego wkładu do długu to jest 25 do 75 procent, może 30 na 70. Tak więc istotnie więcej.
Tutaj liczyłbym na jakieś wsparcie ze strony BGK czy PFR. Chodzi o stworzenie takich mechanizmów, dzięki którym, firmy, które nie mają tak fantastycznego ratingu jak LPP, mogły sięgnąć po energię odnawialną.
A to jest także istotne ze względu na jakość powietrza w Polsce, bo słyszymy ostatnio zachęty z różnych stron aby palić w piecach wszystkim oprócz opon samochodowych.
A co zdaniem Pana zmieniłoby zniesienie ograniczeń ustawy 10 H. Załóżmy, że już od października nie będzie tej ustawy?
Potencjalnie pojawiłoby się więcej miejsc, gdzie można by stawiać farmy wiatrowe. Nie oznaczałoby to jednak natychmiastowego odblokowania inwestycji.
Zanim taka farma powstanie należy przejść przez zmiany planu zagospodarowania przestrzennego, zrobić dokładne badania wpływu takiego wiatraka na środowisko, trzeba porozumieć się z lokalną społecznością czy jest ona zainteresowana tą inwestycją.
To wszystko trwa, tak więc zniesienie tej ustawy otworzy proces budowy elektrowni wiatrowych, ale nie zaczną one powstawać od razu. Namacalne korzyści odczujemy nie wcześniej niż za kilka lat.
Jeśli ta ustawa przestanie istnieć już za chwilę, to za kilka lat kiedy już powstanie dużo elektrowni wiatrowych jaka może być cena energii z wiatraków w porównaniu do ceny energii z tradycyjnych elektrowni?
W elektrowni wiatrowej największym kosztem jest capex pochłaniany przy budowie takiej farmy. Natomiast opex, czyli kapitał potrzebny do utrzymania farmy w dobrym stanie technicznym i w cyklu produkcyjnym nie jest wysoki.
De facto wiatrak to jest samograj. Jest stosunkowo mało awaryjny, nie potrzebuje szczególnej obsługi w odróżnieniu od konwencjonalnych elektrowni, które wymagają zatrudnienia armii ludzi. Instalacje wiatrowe po wybudowaniu są bardzo łatwe w obsłudze.
Aby powiedzieć jak tania byłaby energia musielibyśmy dojść do momentu, w którym pewna masa krytyczna dostępnej energii zostanie przekroczona, a jak wiadomo zapowiada się deficyt energii bo wzrasta zapotrzebowanie na energię elektryczną z roku na rok, a my nie dołączamy do sieci istotnych mocy wytwórczych.
Cena energii spadnie kiedy będziemy mieli nadwyżkę energii, a nie jej deficyt. Na razie jednak nie widzę przyczyn dla których ta nadwyżka miałaby się pojawić w sieci w najbliższym czasie.