EFNI 2018: Chiny nie chcą wojny handlowej. Cyfryzacja powstrzyma globalizację?
Andrzej Olechowski, przewodniczący rady nadzorczej Citi Handlowy, który moderował dyskusję zauważył, że silnik globalizacji krztusi się i gaśnie. Bezpośrednie inwestycje transgraniczne nie osiągnęły jeszcze poziomu z 2007 roku. Proces liberalizacji się zatrzymał przez nastroje protekcjonistyczne i nacjonalistyczne. System światowej wymiany handlowej został zakwestionowany przez Stany Zjednoczone. Prezydent Donald Trump stawia na relacje bilateralne. O tym jak będzie wyglądała globalna wymiana zdecydują USA, Chiny i Unia Europejska.
Gość z USA Charles R. Johnston, dyrektor zarządzający International Government Affairs w Citi przyznał, że administracja amerykańska rzeczywiście zmienia podejście do wymiany międzynarodowej. Popularne stało się hasło: przede wszystkim Ameryka. Prezydent Trump utożsamia gospodarkę z bezpieczeństwem państwa. Jeśli jakieś umowy handlowe mu zagrażają to należy je wypowiedzieć lub zmienić. Tak było z importem stali z Chin, czy UE. Rząd amerykański kładzie nacisk na bezpieczeństwo narodowe, co wywołuje napięcia w wymianie handlowej. Ale takie zjawisko zaczynamy też obserwować w Chinach, Japonii czy nawet w Niemczech. Może ono powodować erozje w handlu światowym. Donald Trump jest wyczulony na równowagę w wymianie towarowej, ma obsesję na punkcie deficytu. Wiele środowisk w USA nie zgadza się z taką polityką.
Ji Bo, główny przedstawiciel i zastępca dziekana, Cheung Kong Graduate School of Business z Chin przekonywał, że Chiny nie chcą wojny handlowej i nowych podziałów, bo byłoby to bardzo niekorzystne dla małych i średnich przedsiębiorstw. Popierają wymianę handlową i cenią sobie stabilność.
Zdaniem Ji Bo, mimo że Chiny rozwijają się bardzo szybko to nadal należą tylko do krajów rozwijających się. PKB jest wysoki, ale to nie jedyna miara oceny bogactwa. Bo już dochód na jednego mieszkańca wynosi tylko 14 tys. dolarów, gdy tymczasem w Holandii 50 tys. dolarów. 400 mln ludzi żyje poniżej granicy ubóstwa. W Chinach jest wielu ludzi bogatych, ale to tylko znikomy odsetek społeczeństwa. Aż 50 proc. chińskiego PKB wypracowują firmy z udziałem kapitału zagranicznego i to one odczułyby w pierwszym rzędzie skutki wojny handlowej.
Paweł Świeboda, wicedyrektor Europejskiego Ośrodka Strategii Politycznej, EPSC, Komisja Europejska, nie do końca zgodził się z tezą gościa z Chin, że jego ojczyzna należy do grupy państw rozwijających się. W wielu dziedzinach, także nowoczesnych technologii, np. półprzewodniki dorównuje największym potęgom gospodarczym.
Jego zdaniem wojna handlowa między USA i Chinami postępuje. W tych relacjach musi się jednak coś zmienić. Europa opowiada się za dalszą liberalizacją handlu, multilateralizm ma wpisany w swoje DNA. UE ma podpisanych 70 umów handlowych z różnymi krajami. I to przynosi wymierne korzyści.
Partnerem sesji plenarnej był Citi Handlowy.
Partnerem merytorycznym była Polityka Insight.
Źródło: Konfederacja Lewiatan