EBOiR podnosi prognozę wzrostu PKB Polski w 2021 roku z 3 do 5 proc.
„Nasze najnowsze prognozy dla całego regionu są dużo bardziej optymistyczne niż we wrześniu. Średni spadek PKB w 2020 r. we wszystkich krajach, w których działamy, wyniósł 2,3 proc. Był on niższy niż oczekiwaliśmy, ale – na tle tego, co działo się na świecie – nie wyglądał źle. Gospodarki dużo lepiej radziły sobie w III-IV kw. ubiegłego roku. W krajach naszego regionu mobilność ludności powróciła już od poziomu sprzed pandemii, podczas gdy w Europie Zachodniej jest ona ok. 5 pkt. proc. poniżej tego, co zaobserwowaliśmy przed kryzysem” – powiedziała Javorcik.
Obecnie prognozujemy, że polska gospodarka wzrośnie w 2021 r. o 5,0 proc., a w 2022 r. o 4,8 proc. Jeżeli jednak przyjrzymy się temu, o ile gospodarka wzrośnie od końca 2019 r. do końca 2021 r., to widzimy wzrost na poziomie 2,2 proc.
„Trzeba zatem pamiętać, że mimo tego, iż na tle innych krajów recesja w Polsce w ubiegłym roku nie była bardzo duża, nie oznacza to, że nie straciliśmy potencjalnego wzrostu” – dodała.
Czytaj także: Agencja S&P podwyższa prognozę wzrostu PKB Polski w tym i w przyszłym roku >>>
Regiony, w których działa Europejski Bank Odbudowy i rozwoju to Azja Centralna, Europa Centralna i państwa bałtyckie, Europa Wschodnia i Kaukaz, Europa Południowo-Wschodnia, kraje basenu Morza Śródziemnego (Egipt, Jordania, Liban, Maroko, Tunezja, Zachodni Brzeg i Gaza) oraz Turcja.
Polsce pomaga dobra sytuacja w eksporcie
Główna ekonomistka EBOiR podkreśliła, że w odbudowie koniunktury w Polsce pomaga dobra sytuacja w eksporcie, a także zdywersyfikowana gospodarka.
„Globalnie eksport towarów odbił, ale eksport usług – jeszcze nie. W związku z tym kraje, które eksportują towary lepiej sobie radzą. W Europie Centralnej i krajach bałtyckich sytuacja jest bardzo optymistyczna. Wiele z tych krajów eksportuje towary na rynek niemiecki, ale widać też odbicie w eksporcie usług, który w Europie Centralnej i krajach bałtyckich jest już powyżej poziomu z końca 2019 r. Zaobserwowaliśmy też, że globalnie napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych bardzo spadł, natomiast w państwach Europy Centralnej i krajach bałtyckich nie zanotowano aż tak dużego spadku. Optymizmem napawa nas też przewidywany wzrost inwestycji i to, że od drugiej połowy tego roku fundusze unijne zaczną napędzać gospodarkę” – powiedziała.
„Polsce bardzo pomaga też to, że jest dużym krajem ze zdywersyfikowaną gospodarką. W krajach, w których gospodarka jest zdominowana przez jeden sektor, np. turystykę, sytuacja jest trudniejsza. Ponadto, w krajach naszego regionu produkcja przemysłowa jako proc. PKB jest wyższa niż w innych krajach o podobnym poziomie dochodów. Naszemu regionowi bardzo pomogła produkcja przemysłowa. Kraje, gdzie produkcja przemysłowa jest ważniejszym komponentem gospodarki, lepiej dały sobie rade w zeszłym roku” – dodała.
Podstawowe ryzyko to napływ nowych mutacji koronawirusa
Zdaniem Javorcik, jednym z podstawowych ryzyk dla polskiej gospodarki w najbliższym czasie jest napływ nowych mutacji koronawirusa. Wśród czynników niepewności w dłuższym horyzoncie ekonomistka wymienia gorący rynek pracy i trendy demograficzne.
„Ryzykiem dla polskiej gospodarki jest z pewnością mutacja koronawirusa Delta. Przepływy ludzi między Polską a Wielką Brytanią – gdzie ta odmiana ma spory udział w zachorowaniach – jest znaczny, szczególnie w okresie wakacyjnym. Jest zatem szansa, że Delta przedostanie się do Polski w dużej ilości. To jest jednak wciąż bardzo duża niewiadoma” – powiedziała.
„Widzimy też, że rynek pracy w Polsce jest bardzo gorący. Płace w ubiegłym roku wzrosły o 7,8 proc. Ponadto, długookresowo trendy demograficzne nie są sprzyjające. Na to może jeszcze nałożyć się fakt, że postępująca cyfryzacja – która w czasie pandemii przyspieszyła – będzie stawiać duże wymagania dla starszych pracowników. Ludzie starsi, według statystyk, mają w nowych krajach członkowskich EU dużo niższe umiejętności cyfrowe niż ludzie w tym samym wieku w Europie Zachodniej. Istnieje ryzyko, że przez to zostaną oni wypchnięci z rynku pracy. Byłoby to bardzo negatywne w obliczu niesprzyjających trendów demograficznych i gorącego rynku pracy, który potrzebuje siły roboczej” – dodała.
Wiarygodność banku centralnego i zaufanie do polityki monetarnej kluczowe
Główna ekonomistka EBOiR zaznaczyła, że w kwestii podwyższonej inflacji w Polsce należy być „bardzo czujnym”. W dłuższej perspektywie inflację podbijać może sytuacja na rynku pracy.
„Odczyty inflacji w 2020 r. i w kwietniu tego roku w Polsce oraz na Węgrzech były najwyższe w UE. Trzeba być bardzo czujnym w tej kwestii. Na inflację składają się czynniki krótkookresowe i długookresowe. Jednym z krótkookresowych czynników, podbijających wskaźnik CPI, jest wzrost popytu – w czasie pandemii konsumenci nie mieli jak wydawać pieniędzy i teraz nadrabiają zaległości. Nakładają się na to wyższe ceny surowców na świecie i wyższe koszty wywozu śmieci w Polsce. To wszystko napędza krótkoterminowo inflację” – powiedziała.
„Długoterminowo trzeba jednak uwzględnić sytuację na rynku pracy. W Polsce bezrobocie jest bardzo niskie, i jeśli wysoki popyt krajowy i eksportowy utrzymają się, to pojawi się presja płacowa, a to z kolei przełoży się na podwyżki zarobków i cen” – dodała.
Javorcik podkreśliła, że w kontekście inflacji kluczowa jest wiarygodność banku centralnego i zaufanie do polityki monetarnej.
„Z badań wynika, że jeżeli ludzie przeżyli kilkuprocentową inflację, to szybko o niej zapominają. Natomiast jeżeli ktoś przeżył hiperinflację – a w Polsce znaczna część społeczeństwa pamięta hiperinflację z lat 90-tych – to obawa o inflację pozostaje na zawsze. Trzeba pamiętać, że to, czy będziemy mieć inflację zależy również od oczekiwań społecznych. Jeżeli wszyscy oczekujemy, że inflacja będzie rosła, to zachowujemy się w sposób ją wywołujący – ustalamy wyższe ceny, żądamy wyższych płac” – powiedziała ekonomista.
W tym kontekście kluczowa jest wiarygodność banku centralnego i zaufanie do polityki monetarnej. Ważne jest, aby społeczeństwo nie straciło wiary w to, że bank jest niezależny i – w momencie kiedy inflacja pójdzie do góry – odpowiednio zadziała.
„Nie chodzi o to, kiedy bank zdecyduje się na podwyżkę stóp procentowych, a o długoterminowe zaufanie. To jest kluczowe. Reputację buduje się bardzo długo, a stracić ją można w jednym momencie” – dodała.
Czujność należy zachować również w kontekście długu
Zdaniem ekonomistki EBOiR, czujność należy zachować również w kontekście długu, który w czasie kryzysu mocno wzrósł. Javorcik podkreśliła, że istnieje tendencja do zbyt optymistycznego podchodzenia do zadłużenia w pokryzysowych czasach.
„W czasie pandemii impuls ze strony polityki fiskalnej był znaczący we wszystkich krajach, trzeba było zadziałać. Oczywiście skutkowało to tym, że dług publiczny wzrósł. W tym momencie jesteśmy w bardzo komfortowej sytuacji, bo jesteśmy w stanie tanio pożyczać. Koszty pożyczania dla krajów naszego regionu jako całości wzrosły o 0,5 proc. – to bardzo mało. Jeżeli popatrzymy na kraje Europy Centralnej i państwa bałtyckie, to koszt obsługi długu jest na poziomie troszkę powyżej 1 proc. PKB. Niemniej jednak nie można liczyć na to, że stopy procentowe pozostaną na zawsze tak niskie. Po drugie, patrząc na długoterminową perspektywę, to dług we wszystkich krajach krajów postkomunistycznych jest na poziomie szczytu z lat 90-tych, a to dużo” – powiedziała ekonomistka.
„Patrząc na międzynarodowe doświadczenie widać, że po kryzysach podchodzimy za bardzo optymistycznie do kwestii długu. W tym momencie prognozy zakładają, że dług będzie spadał jako procent PKB, ponieważ mamy wzrost realny i inflację. Niemniej jednak badania pokazują, że po kryzysach takie prognozy są zbyt optymistyczne i to nie tylko dlatego, że zbyt optymistycznie podchodzi się do wzrostu. Tutaj należy być bardzo czujnym” – dodała.