„Dzień po” Opolu
Czyli leci taka matka In spe do lekarza po receptę – a tu najbliższy termin wizyty za tydzień. A to już nie na siły pastylki… Albo zostaje przyjęta od razu – a lekarz cierpi na nieuleczalną klauzulę sumienia. I biedna będzie obchodzić Dzień Matki i Dzień Dziecka – chociaż może niekoniecznie Dzień Ojca. Z różnych przyczyn. Ot choćby dlatego, że popularnym podobno ostatnio sportem jest zdejmowanie – bez zgody partnerki – prezerwatywy. Taki „tatuś” ojcem na pewno nie zechce być.
W tej sytuacji optymalnym rozwiązaniem wydaje się szklanka wody. Zamiast. Albo oglądanie Opola. To znaczy festiwalu polskiej piosenki – tylko gdzie takowy się odbędzie? I kto na nim wystąpi? Bo jeśli Pietrzak, to może działać dwojako. Albo jako znakomity środek antykoncepcyjny – ktokolwiek go posłucha, i jest normalnym człowiekiem, po kilku chwilach nie będzie miał ochoty na nic innego tylko na – w najlepszym razie – bramkarską robinsonadę w stronę pilota telewizora. Ale jest też druga możliwość. Historycznie potwierdzona. Otóż kiedy wiele lat temu podczas srogiej zimy w Nowym Jorku wysiadł prąd, dziewięć miesięcy później odnotowano rekordowy wysyp dzieci. Wprawdzie teraz mamy sytuację zgoła (!) inną, bo możliwości nieoglądania festiwalu jest multum, ale zniechęceni fani polskiej muzyki mogą z frustracji zająć się czym innym. Tym bardziej, że Opole będzie w Kielcach, i nie będzie „Krajowym Festiwalem Piosenki Polskiej” tylko „Koncertem Polskiej Piosenki”.
Współorganizatorem będzie TVP, a biorąc pod uwagę muzyczne gusta jej prezesa, będzie to raczej festiwal disco polo, z okrasą (przepraszam, panie Karolu) w postaci Jana Pietrzaka (brr!). Bo lista prawdziwych polskich piosenkarzy, którzy zapałali z bliżej nieznanych (uśmiech) powodów niechęcią do TVP, jest coraz dłuższa. Oni może zaśpiewają w Opolu. Tym prawdziwym.
Przemysław Szubański
Redaktor Gazety Giełdy Parkiet