Dzieci wróciły do szkół, szkolne gabinety nie

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

dentysta.250x167Ponad 90 proc. polskich dzieci ma próchnicę. Choroba ta dotyka coraz młodsze dzieci, a zęby tracą już nawet trzylatki. Jeszcze kilka lub kilkanaście lat temu dzieci traciły mleczaki w wieku 7-8 lat, teraz ta granica znacznie się przesunęła. Ale jeszcze kilkanaście lat temu w większości polskich szkół znajdowały się gabinety stomatologiczne. Czy jest szansa, że szkolne gabinety jeszcze kiedyś wrócą do szkół?

Szkoła bez dentysty = dzieci z próchnicą

Wielu z nas pamięta czasy, gdy w szkołach, oprócz regularnych badań u higienistki, przyjmował także dentysta, który co jakiś czas sprawdzał zęby uczniów, a także wykonywał zabiegi profilaktyczne takie jak chociażby fluoryzacja. Dziś po szkolnych gabinetach prawie nie pozostał ślad. Większość z nich została zlikwidowana po reformie systemu ubezpieczeń społecznych w 1999 roku, kiedy to zmieniły się zasady finansowania publicznej opieki zdrowotnej i zostały wprowadzone słynne Kasy Chorych. Został natomiast problem w postaci coraz większego odsetka próchnicy u dzieci, próchnicy, z którą nikt nie walczy. Jak czytamy w raporcie Ministerstwa Zdrowia, stan zębów polskich dzieci jest wręcz opłakany. Dziecko rozpoczynające naukę w szkolę podstawowej ma średnio 5 zębów zaatakowanych przez próchnicę, z czego wyleczony jest tylko 1. Zdrowsze zęby mają nawet dzieci z Ugandy czy RPA, a więc krajów uważanych za biedne. – Przede wszystkim brakuje programów profilaktycznych dla dzieci. Rodzice niejednokrotnie bagatelizują konieczność regularnego szczotkowania zębów przez ich pociechy i zwyczajnie nie dopilnowują dzieci w tym zakresie. Nie zaprowadzają dzieci na regularne wizyty u dentysty i potem na efekty tych zaniedbań nie trzeba długo czekać – podsumowuje ponure statystyki dr n. med. Mariusz Duda, stomatolog, implantolog i prezydent Polskiego Stowarzyszenia Implantologicznego.

„Szkolny gabinet stomatologiczny” nie istnieje

Dopytujemy w oddziałach wojewódzkich Narodowego Funduszu Zdrowia co się stało ze szkolnymi gabinetami stomatologicznymi. Na Śląsku dowiadujemy się, że… nie ma takiego pojęcia jak „szkolny gabinet stomatologiczny”. – NFZ kontraktuje leczenie stomatologiczne, a każdy gabinet musi spełniać odpowiednie warunki, a warunki te wykluczają umiejscowienie go w takim miejscu jak kiedyś w szkołach – tłumaczy rzecznik śląskiego oddziału Funduszu, Jacek Kopocz. Z kolei Beata Szczepanek – rzeczniczka świętokrzyskiego oddziału NFZ-etu doprecyzowuje: – W naszym województwie kontraktowaliśmy m.in. świadczenia ogólnostomatologiczne dla dzieci i młodzieży do lat 18. Zresztą tak jest w całej Polsce – tłumaczy Beata Szczepanek i potwierdza słowa rzecznika ze śląskiego NFZ-etu, że nie ma pojęcia „szkolny gabinet stomatologiczny”. – Świadczenie ogólnostomatologiczne dla dzieci i młodzieży do ukończenia przez nie 18. roku życia może być natomiast wykonywane w gabinecie mieszczącym się w: przychodni, ośrodku zdrowia, gabinecie prywatnym, poradni stomatologicznej, itp., a także w szkole czy przedszkolu. Świadczenia te są dostępne dla całej populacji dzieci i młodzieży do lat 18, to znaczy nie ma żadnego ograniczenia zmuszającego czy przypisującego dziecko do jednego, konkretnego gabinetu – tłumaczy rzeczniczka.

Ważniejsza jakość od umiejscowienia gabinetu

– Przeprowadzając konkursy w zakresie całej stomatologii, także dziecięcej NFZ kieruje się takimi kryteriami jak: dostępność dla pacjentów (czas pracy, w tym godziny popołudniowe, soboty, dostępność dla osób niepełnosprawnych), jakość – kwalifikacje kadry medycznej, wyposażenie gabinetu w sprzęt medyczny, itp. Jak widać kryterium w postępowaniach konkursowych nie jest miejsce udzielania świadczeń, ale jakość zaoferowanej usługi – mówi Beata Szczepanek, z kolei Jacek Kopocz podkreśla, że te kryteria wykluczają umiejscowienie gabinetu w takich placówkach jak szkoły czy przedszkola. Czy aby na pewno?

W świętokrzyskiem na początku roku NFZ ogłosił postępowanie uzupełniające z zakresu świadczenia opieki stomatologicznej dla dzieci i młodzieży z zaznaczeniem, że miejscem udzielania tych świadczeń ma być placówka oświatowa. – Było to postępowanie uzupełniające, ogłoszone po zakończeniu postępowania podstawowego w ramach posiadanych środków. Uznaliśmy, że w takiej sytuacji możemy wyjść naprzeciw postulatom środowisk lokalnych, zwiększyć dostępność dzieci do leczenia i zakontraktować – podkreślam – dodatkowo, gabinety mieszczące się w szkołach i dostępne dla całej populacji dzieci i młodzieży do lat 18 z terenu województwa, a nie tylko dla uczniów tych szkół. Tym sposobem zawarliśmy umowy z 16 dodatkowymi gabinetami. W sumie mamy więc 38 gabinetów ogólnostomatologicznych dla dzieci i młodzieży do lat 18, z czego 27 mieszczących się w szkołach i przedszkolach – mówi Beata Szczepanek. W województwie śląskim można znaleźć 22 gabinety świadczące opiekę stomatologiczną dla dzieci, ani jeden nie znajduje się w szkole. Inny wariant zakłada, że szkoła zorganizuje taki gabinet we własnym zakresie, nie będzie on miał jednak nic wspólnego z NFZ-etem. W praktyce jednak szkoły nie mają środków na wydzielenie pomieszczenia, wyposażenie go w niezbędny sprzęt i jeszcze zatrudnienie lekarza.

Dentysta w szkole potrzebny tak jak higienistka

Jak jednak podkreślają stomatolodzy, w przypadku gabinetów dla dzieci, ważna jest nie tylko jakość, ale także to, gdzie chodzą do tego gabinetu. – Wiadomo, że gabinet przeznaczony dla dzieci jest trochę inaczej zorganizowany niż ten dla dorosłych i ważne jest, by dziecko czuło się w nim komfortowo. Nie możemy jednak zapominać, że w dzieciństwie kształtują się nawyki na całe dorosłe życie. I jeśli chodząc codziennie do szkoły, dziecko będzie przechodziło regularne kontrole stomatologiczne w szkolnym gabinecie, to obraz ten zostanie w jego pamięci. Wtedy jest większa szansa, że już jako osoba dorosła wykształci w sobie nawyk regularnych kontroli, co przełoży się na stan zdrowia jego zębów. O ile oczywiście nie nabawi się traumy w takim gabinecie, ale to wszystko zależy od podejścia lekarza do małego pacjenta. Ta kontrola w szkole nie musi trwać długo, to może być raptem kilka minut podczas przerwy między lekcjami – mówi dr Mariusz Duda i dodaje, że tak jak w szkołach są higienistki, tak samo powinien być dentysta niejako „pierwszego kontaktu”. Ważne, by dziecko było poddawane regularnym kontrolom, istotna jest także fluoryzacja, która nie tylko wzmocni zęby, ale i uchroni je przed próchnicą. – Wielu z nas ma traumy związane ze szkolnym dentystą, na szczęście obecnie standardy opieki stomatologicznej uległy znaczącej poprawie i podczas leczenia wykorzystuje się zarówno nowoczesny sprzęt, jak i skuteczne metody znieczulania. Poza tym obecnie taki gabinet umiejscowiony w szkole mógłby się skupić na profilaktyce, a w przypadku np. stwierdzenia próchnicy, dentysta mógłby wydawać zalecenia rodzicom co do dalszego leczenia – proponuje dr Duda.

Stomatolodzy sami wychodzą naprzeciw

Na szczęście dentyści świadomi problemu, coraz częściej sami organizują cykliczne akcje profilaktyczne i prozdrowotne adresowane do najmłodszych pacjentów. – Jeśli dziecko od samego początku nie oswoi się z gabinetem i nie nauczy się dbać o swoje zęby to próżno oczekiwać, że jako dorosły będzie przywiązywał wagę do właściwego dbania o higienę i zdrowie swojej jamy ustnej. Dlatego też w naszej klinice co jakiś czas organizujemy Dzień Otwarty, na który zapraszamy m.in. także dzieci z okolicznych przedszkoli. Pokazujemy im gabinet, mogą wszystkiego dotknąć, usiąść na fotelu, zapytać lekarza o co tylko chcą, a na koniec dostają medale dzielnego pacjenta, co jest dla nich szczególnym wyróżnieniem. Zazwyczaj te dzieci przychodzą do nas później z rodzicami i sprawdzamy czy maluch ma do wyleczenia próchnicę, wykonujemy lakowanie i fluoryzację. A jeśli się okaże, że musimy wypełniać ubytek to oczywiście najpierw znieczulamy żelem o jakimś fajnym smaku, a dziecko może wybrać sobie kolor plomby – tłumaczy stomatolog prowadzący Duda Clinic w Katowicach i mówi, że dzięki takim akcjom u dzieci nie rodzi się trauma związana z wizytą w gabinecie.